– JAK SIĘ NAZYWA
TO UCZUCIE W GŁOWIE, UCZUCIE TĘSKNEGO ŻALU, ŻE RZECZY
SĄ TAKIE, JAKIE NAJWYRAŹNIEJ SĄ?
– Chyba smutek, panie. A teraz...
– JESTEM ZASMUTKOWANY.
– Chyba smutek, panie. A teraz...
– JESTEM ZASMUTKOWANY.
Terry Pratchett
Małe ogłoszenie Parafialne 001:
Kochani miło, że jest was aż tylu Obserwujących. 31 osób, ale jestem
poruszona ilością komentarzy. Pod ostatnim postem było ich aż cztery. Moi drodzy
nie chodzi mi o ilość komentarzy, ale miłoby było gdyby ktoś docenił moją pracę
i napisał parę słów. Opowiadanie powoli dobiega końca, więc będę wdzięczna
wszelkim ocenom.
Kroniki Proroka Codziennego 007:
Witajcie moi kochani!
Rety to naprawdę już siódmy rozdział? Niemal prawie półmetek, aż jestem w szoku i to wielkim.
Rety to naprawdę już siódmy rozdział? Niemal prawie półmetek, aż jestem w szoku i to wielkim.
Nie sądziłam, że tak dobrze zrobi
mi powrót do Dramione. Ta seria ma naprawdę coś w sobie, że nie da się
zapomnieć o pewnej fascynacji. Ten rozdział będzie trochę sentymentalny, ale
właśnie taki ma być. Ostatnio jakoś nosi mnie właśnie tak nastrojowo, ale
zobaczymy jak długo potrwa ta melancholia. Tymczasem zapraszam do czytania
nowego rozdziału.
*~*~*
Minęło kilka dni od
dramatycznych wydarzeń, jakie miały miejsce z udziałem Hermiony i Dracona.
Młoda kobieta z trudem
dochodziła do siebie, a najbardziej martwiła się o to, że jej unikał. Nie
rozumiała takiego zachowania. Przecież czas nie należał do ich przyjaciół.
Liczyła się każda minuta, każda sekunda. Dlaczego ze wszystkich osób znalazł
sobie właśnie ją? Przecież powinien wiedzieć, że po tym wszystkim, co zrobił,
ona nie zdoła go pokochać. Wciąż pamiętała dzień, w którym została zdradzona.
Wszyscy mu ufali. Nawet Harry, dla którego było to prawdziwe wyzwanie. Uważał,
że w jego towarzystwie będzie bezpieczna. Tymczasem przewrotny los pokazał, że
jest całkowicie inaczej. Odruchowo zerknęła na rękę, gdzie Bellatriks w czasie
tortur wyryła napis „Szlama”. Chociaż ślad już się zatarł, nie mogła do końca
usunąć skutków okrutnego zaklęcia. Wiedziała, że będzie pamiętać o tym
wydarzeniu do końca życia. Westchnęła cicho i zeszła na dół. Śniadanie już
przygotowano. Tym razem były to ciepłe tosty z dżemem i serem. Nie żałowała ich
sobie. Zawsze miała szczupłą figurę, a Ron często narzekał, że za bardzo. Ona
sama nie przejmowała się tym zbytnio. Była, jaka była, a jeśli ktoś nie umiał
jej takiej zaakceptować, w tym momencie o to nie dbała. Właśnie kończyła pić
kawę, kiedy się pojawił. Na głowie wciąż miał bandaż i wyglądał naprawdę
kiepsko. Jego oczy były podkrążone,
jakby nie przespał kilku dni. Szczerze mu współczuła i czuła się winna. Gdyby
nie zachowała się jak nieodpowiedzialna idiotka, nie doszłoby do tego.
- Jak się czujesz? – zapytała, chcąc przerwać
niezręczną ciszę. Ledwie Draco usiadł, a tuż koło niego na talerzu zjawiły się
gorąca kawa i grzanki. Wziął jedną z nich i posmarował obficie dżemem.
Obserwowała go uważnie.
- O wiele lepiej, niż wyglądam – przyznał
niechętnie, obrzucając ją ponurym spojrzeniem. – Twój pobyt tutaj okazał się
błędem. Napiszę dzisiaj wieczorem do Harry’ego, żeby znalazł ci jakąś
bezpieczną kryjówkę. Tak będzie najlepiej.
- Chcesz się mnie pozbyć? – zapytała cichym
głosem. Draco pokręcił głową. Ona kompletnie nic nie rozumiała. Z westchnieniem
odłożył filiżankę na stół i spojrzał na nią. Z jego wzroku ciężko było
cokolwiek wyczytać. Żałowała, że był tak zamknięty w sobie. Mogliby
przynajmniej spróbować porozmawiać. On tymczasem w ogóle nie dawał jej takiej
szansy. Po prostu chciał wykreślić ją ze swojego życia.
- A chcesz w ogóle tu być? – odpowiedział
pytaniem na pytanie. – Myślałaś, że chciałem cię wykorzystać i dlatego
uciekłaś. Wiesz, jak wyglądam i jak będę wyglądał, jeśli nie spełnię warunków
Sloan. Muszę znaleźć miłość. Równie dobrze mogłaby mnie od razu wykastrować.
Oboje dobrze wiemy, że jestem na straconej pozycji. Żadna dziewczyna czy też
kobieta przy zdrowych zmysłach nie zakocha się we mnie. Przez przeszłość jestem
na całkowicie straconej pozycji.
- Nie mów tak. – Pokręciła głową. Widziała
rezygnację w jego oczach. Zdążył się pogodzić z sytuacją. Na jego twarzy
spostrzegła nowe blizny. Pewnie powstały przez walkę z wilkami. Na samą myśl o
tym wzdrygnęła się. Wiedziała, że będzie miała kolejne koszmary do swojej
kolekcji. – Musi być jakaś szansa. Sloan ukarała cię bardzo okrutnie, ale może
jeśli znajdziesz miłość, będziesz szczęśliwy. W końcu coś takiego istnieje.
- Co? – prychnął z lekką pogardą w oczach. –
Szczęśliwe zakończenia? Rety, Granger, chyba nie jesteś aż taką naiwną idiotką,
żeby w nie wierzyć? Po tym, co przeszłaś z Weasleyem?
Niechętnie musiała
przyznać mu rację. Wiedział, co mówił. Jej życie od początku nie było usłane
różami. Sporo przeszła i wciąż miała pod górkę. Myślała, że w towarzystwie Rona
odnajdzie szczęście. Dzięki niemu, chociaż na chwilę, zdołała ukoić ból, lecz
nie okazało się to zbyt trwałe. Obawiała się, że nigdy nie pozbędzie się
uczucia porzucenia.
- Dlaczego w to nie wierzysz? – zapytała cicho,
unosząc lekko głowę i patrząc mu w oczy. Zauważyła, że jego oczy wyrażają nieco
sarkazmu. Nie podobało się jej takie podejście mężczyzny. Miała zamiar jakoś na
niego wpłynąć i liczyła, że jej się uda. W końcu nie mógł całkowicie zamknąć
się w sobie. – Przecież szczęśliwe zakończenia się zdarzają. Spójrz na Snape’a
i twoją mamę – Skrzywił się mimowolnie. Zrozumiała, że trafiła w czuły punkt,
lecz ciągnęła dalej. – Lub chociaż na Molly i Artura Weasleyów czy Billa i
Fleur. Nie muszę szukać dalej. Zobacz Notta i Astorię. Powiedziałbyś, że
mogliby tak ułożyć sobie życie?
Niechętnie musiał
przyznać jej rację. Szczęśliwe zakończenie istniało, ale dla wybranych. On już
dawno do nich nie należał. Odrzucił tę szansę, kiedy zaprzepaścił swoje
szczęście. Wszystko było wyłącznie jego winą. I tak właśnie uważał. Zdania nie
zmieni. Być może Sloan miała rację, karząc go w ten sposób. Swoim zachowaniem
zasłużył na takie potraktowanie. I czuł, że jest gotowy ponieść konsekwencje
swoich czynów.
Hermiona przeczuwała,
że się poddawał. Nie mogła mu na to pozwolić. Musiał walczyć. I ona zamierzała
mu pomóc. Nie tylko dlatego, że chciała mu wynagrodzić fakt, że uratował jej
życie. Po prostu zasługiwał na to jak mało kto. I wierzyła, że podoła temu
wyzwaniu. Kto wie, może i ona sama na tym zyska? W końcu tak samo zasługiwała
na szczęście. Wspólnymi siłami może dadzą radę stawić czoła przeznaczeniu.
Ostatecznie wszystko zależało od nich. Nikt inny nie miał mieć wpływu na ich
zachowanie. Liczyła, że wyrazi zgodę na romans. W końcu kto wie, czy im się nie
uda?
- Więc jak? – odważyła się spytać. Przez
chwilę milczał, wciąż próbując wszystko sobie ułożyć w głowie. Kiedy mu się
opierała, wszystko wydawało się być o wiele łatwiejsze. Teraz postawiła kropkę
nad „i”, nie dając mu szansy na wyjście. Z niechęcią spojrzał w stronę lustra,
które było w salonie. Szpetna twarz wciąż wzbudzała w nim wstręt, chociaż
zdążył się już do niej przyzwyczaić. Gdyby oboje ulegli pokusie, mógłby się jej
pozbyć, zachowując przy tym resztki swojej dumy. W końcu nie było powiedziane,
by i on również się zakochał. Odniesie sukces, zachowując zdrowy rozsądek i nie
ponosząc kosztów.
- Myślę, że to dobry pomysł – odpowiedział bez
wahania. Jej kocie oczy rozszerzyły się w zaskoczeniu, ale skinęła głową. W
końcu sama na to wpadła. Nie powinna teraz udawać zdziwienia. Kiedy Draco
przysunął ją do siebie, zdradzieckie serce załomotało. Już wtedy go pragnęła.
Właśnie on był jej pierwszym mężczyzną. Tuż przed zdradą. Odepchnęła od siebie
tę okrutną myśl. W tym momencie nie czas, by wracać do przeszłości. Mimo tego,
co czuła w tym momencie, pozwoliła mu się pocałować. I wówczas miała dziwne
wrażenie, że wszystko się zmieniło.
*~*~*
Ginny przez tę całą sytuację czuła
się naprawdę niezręcznie.
Jak Kingsley mógł ją
wrobić w to wszystko? Przecież wiedział, jakie relacje miała z Harrym.
Tymczasem on robił wszystko, żeby znów ich do siebie zbliżyć. Nie kryła swojej
wściekłości. Miała naprawdę wielką chęć mu przyłożyć. Z szacunku do starszych
powstrzymała się, ale kiedy Harry wyszedł i została z nim sam na sam, nie kryła
swoich uczuć.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? – zapytała
otwarcie, odgarniając przy tym kosmyk rudych włosów. Kingsley zauważył, jak
bardzo się zmieniła i wydoroślała. Podziwiał ją, tak jak kiedyś podziwiał Molly
Weasley. Obydwie kobiety robiły na nim wrażenie. Kiedyś, dawno temu kochał się
w Molly, lecz ona wybrała Artura. Ciężko było mu się z tym pogodzić, lecz kiedy już zdołał, inna
kobieta zajęła jego serce. Ożenił się, ale nigdy nie zapomniał o Molly.
- Wiesz, czasem lepiej zmierzyć się z przeszłością,
by móc o niej zapomnieć – odparł łagodnie. Jego słowa wydawały się rozsądne,
lecz Ginny była innego zdania. Wciąż cierpiała z powodu przeszłości i nie
umiała się z tym pogodzić. Widok Harry’ego sprawił, że znów o tym myślała.
Najbardziej o dziecku, które w sobie nosiła i którego nie zdążyła urodzić.
- Odwołaj to, proszę – poprosiła cichym,
niemal błagalnym głosem. Nie znosiła się płaszczyć, lecz nie miała wyjścia. Nie
chciała do tego wracać. Dlatego próbowała ułożyć sobie życie tak daleko od domu.
Żałowała, że się nie udało. Teraz musiała brnąć do przodu i przyjąć
konsekwencje swoich czynów. Liczyła, że Kingsley zrozumie ją jakoś, lecz on
jedynie spoglądał na nią spod półprzymkniętych powiek. Mimo wszystko pokręcił
głową. Wyczuła, że jest zdecydowany.
- Przykro mi, Ginny, ale tak będzie najlepiej
– powiedział cicho. – Kiedyś mi za to podziękujesz.
- Nie oczekuj tego! – warknęła i wyszła,
trzaskając drzwiami. Cała się trzęsła. Nie rozumiała tego wszystkiego. Poczuła,
że musi o tym z kimś porozmawiać. Tylko z kim? Chyba pozostała jej tylko
Priscilla. Jedyna kobieta, której mogła ufać. No i Hermiona. Czy mogła odezwać
się do niej po takim czasie? Nie miała pojęcia. Zbyt wiele ją przytłoczyło i
odsunęła się od niej, a potem wyjechała. Westchnęła cicho, opierając głowę o
ścianę. Powinna wracać do domu. Jutro ma się wstawić u Kingsleya i wraz z
Harrym rozpocząć pierwsze patrole. Czuła, że nie da rady. Była naprawdę
wściekła i rozgoryczona.
- Hej, Weasley. – Odwróciła się, rozumiejąc, że
Harry jednak nie poszedł, tylko najwyraźniej na nią poczekał. Zmarszczyła brwi,
niezbyt zadowolona. Sądziła, że dała mu jasno do zrozumienia, co o nim myśli i
czego oczekuje od ich relacji. Ułożyła sobie życie i liczyła, że on również. Z
Vivian. Oboje pasowali do siebie. – Możemy porozmawiać?
- Czego chcesz? – warknęła, nawet nie siląc
się na łagodny ton. Wyraźnie pokazywała mu, gdzie jego miejsce. Harry
zlekceważył te ostrzeżenie i podszedł do niej. Stanął tak, by nie zdołała mu
uciec.
- Dlaczego mnie tak traktujesz? Nie możemy
zostać przyjaciółmi? – zapytał cicho. Naprawdę tego nie rozumiał. Wiedział, że
wiele przeszła, ale i on również. W końcu oboje cierpieli. Jednak Ginny jakby
nie przyjmowała tego do wiadomości. Tylko ona miała prawo do bólu. Nikt więcej.
- Nie domyślasz się? Zostawiłeś mnie, gdy
najbardziej cię potrzebowałam, więc jak mam cię traktować? – W końcu mu
wypomniała. Po tylu latach. Dziwne, ale nie czuła ulgi, jak na to liczyła.
Wręcz przeciwnie.
- Ja ciebie? – Harry nie krył zaskoczenia,
słysząc jej słowa. Był całkowicie oszołomiony. Przecież wszystko odbyło się
zupełnie inaczej. Pamiętał tamten dzień tak dobrze, jakby miał miejsce dzisiaj.
- Gdzie ona jest? – odezwał się
zachrypniętym głosem, kiedy dyspozytorka szpitala św. Munga powiedziała mu o
Ginny. Właśnie straciła dziecko. Wstrząs i ból, jaki poczuł tamtego dnia,
ciężko było opisać. Miał wrażenie, że cały jego świat rozpada się na kawałki.
Kochał to nienarodzone maleństwo. Chociaż dość wcześnie się stało, to jednak
pragnął go całym sercem. Tymczasem okrutny los jednym, mocnym ciosem odebrał mu
szansę na szczęście. Czuł, że tego nie przetrwa, ale chciał być silny.
- Przykro mi, ale panna Weasley nie chce pana
widzieć – usłyszał chłodne słowa. Nie chciała go widzieć. Dlaczego? Przecież
zapewnił, że ją kocha. Ona go również. Czy popełnił jakiś błąd? Pokręcił głową.
Próbował wpłynąć na pielęgniarkę, przypominając swój status. Nie pozwoliła się
omamić. Wyraźnie dała mu do zrozumienia, że powinien dostosować się do jej
zasad. Potem było gorzej. Ginny kompletnie się od niego odcięła. Jakby łącząca
ich miłość umarła wraz z dzieckiem. Wciąż tego nie rozumiał. Gdzie popełnił
błąd? Potem wcale nie było lepiej. Ginny nie chciała z nim rozmawiać. Kiedy
wyjechała, zrobiła to bez słowa. Jakby nic dla niej nie znaczył. Wówczas
zamknął się przed nią. I całkowicie odsunął także od innych.
- Wiem o tobie i Vivian. Od jak dawna to
planowałeś? Chciałeś się ze mną zabawić przed związkiem z nią? – syknęła. Nie
chciała tego wywlekać, lecz było to silniejsze od niej. Dusiła to w sobie od
bardzo dawna. Najwyższa pora powiedzieć prawdę. Wierzyła, że w jakiś sposób
pomoże jej to oczyścić się.
- Nie byłem związany z Vivian od końca piątej
klasy – wyjaśnił czując, że traci cierpliwość. – Od kiedy wyszła na jaw prawda,
że mnie zdradzała. Wszyscy wiedzieli, tylko nie ja. Nie wiem, co sobie
ubzdurałaś, ale nic nas nie łączyło. Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy?
Ginny zawahała się.
Była mu winna wyjaśnienia. Powinien wiedzieć chociaż tyle. Wyglądał, jakby był
z nią szczery. A jednak nie do końca. Coś przed nią ukrywał. Podświadomie to
wyczuwała. Dlatego nie umiała się przed nim otworzyć.
- Sam sobie odpowiedz, Harry, a najlepiej
porozmawiaj z Vivian. Jeśli powie ci prawdę – dodała i wybiegła z korytarza.
Nie potrafiła teraz z nim przebywać. Czuła, że się rozpłacze. Tylko ona jedna
wiedziała, jak wiele kosztowała ją ta rozmowa. I następnej nie przetrwa. Bała się,
że ta współpraca przyniesie więcej cierpienia niż korzyści. Kingsley wpakował
ją w nie lada problem. W tym momencie przeklinała dobroczynną naturę mężczyzny.
Miała wielką chęć zagrać mu na nerwach. I jeśli tylko nadarzy się okazja, z
pewnością tak zrobi.
- Hej, Ginny, zgadnij, kto postanowił nas
odwiedzić, a zwłaszcza ciebie – usłyszała radosny głos George’a. Nie kryła
swojego zaskoczenia. Tuż przed nią stał mężczyzna, z którym była obecnie związana,
David Bertone. Nie ukrywała, że ucieszyła się. David należał do
czarodziejskiej, włoskiej rodziny. Ich związek wyszedł całkiem spontanicznie i
była z nim naprawdę szczęśliwa. Dawał jej to, czego nie umieli dać inni
mężczyźni. Przy nim od dłuższego czasu czuła się prawdziwą kobietą. David
należał do przystojnych mężczyzn. Wysoki brunet, o ciemnych włosach i cerze. Do
tej pory nie zwracała uwagi na urodę mężczyzn, lecz tym razem było zupełnie
inaczej. David w jakiś sposób ją urzekł i zdobył, chociaż słyszała, iż nie miał
najlepszej opinii. Musiało minąć trochę czasu, nim mu ponownie zaufała. Nie
było to dla niej łatwe, ale z czasem opłaciło się.
- Witaj, piękna – wyszeptał mężczyzna, gdy
wpadła mu w ramiona. Kiedy ją pocałował, poczuła, że będzie lepiej, a
przynajmniej miała taką nadzieję. W chwili, kiedy dotknął jej ust, pojawiło się
przeczucie, że wszystko będzie dobrze. Z nim u boku mogła znieść każde
niebezpieczeństwo. I głęboko w to wierzyła.
*~*~*
Draco ocknął się z błogiego
stanu, czując się dziwnie rozleniwiony.
U jego boku spokojnym
snem spała Hermiona. Jej nagie ramiona stykały się z jego ciałem, przez co czuł
przyjemne podniecenie. Nie sądził, iż wspólny seks okaże się tak wspaniały. Od
kiedy pierwszy raz się z nią kochał, miał wrażenie, że jego ciało eksploduje.
Gorączkowo pragnął jej całej. Gdy okazało się, że był pierwszym mężczyzną,
niespodziewanie dała mu cudowny dar. A potem wszystko zniszczył. Oderwał się od
tych wspomnień, tak jak wstał z łóżka. Z jękiem spojrzał w lustro. Ciało
pokrywały liczne blizny. Te świeże były bardziej widoczne. Mimowolnie się
skrzywił. Wciąż ciężko mu było o nich zapomnieć. Jedynie Hermiona traktowała go
z przymrużeniem oka. W ogóle nie zwracała uwagi na wygląd. Taka kobieta była mu
potrzebna. Mógł łatwo sprawić, że się w nim zakocha. Tylko, czy mu się uda?
Miał wątpliwości. Nie wiedział. Wciąż odczuwał irracjonalny lęk, czy kobieta
zdoła mu zaufać. Przypomniał sobie ich pierwszą wspólną noc. Oddała mu się z
taką namiętnością i miłością. Czuł, że kocha się z nim całym ciałem i wiedział,
że również go pragnie. Miał w swoim młodym życiu bardzo wiele kobiet, lecz
żadna z nich nie wywarła na nim aż takiego wrażenia. Ta noc chyba na długo zostanie
w jego wspomnieniach. Zdawał sobie sprawę, że nie zapomni o tym i już nie
będzie się mógł doczekać powtórki. Naprawdę tego pragnął.
- Jestem głodna! – wymamrotała Hermiona,
przeciągając się rozkosznie. Nie wyglądała na zawstydzoną jego bliskością.
Wręcz przeciwnie. Niezwykle wyluzowała. Obecność Dracona bardzo jej pomagała.
- Na co masz ochotę? – zapytał, przeklinając w
duchu iż dał wolne Lorinie. Powinien pomyśleć, zanim się zgodził. W ten sposób
sam będzie musiał coś ugotować. Prawdziwe wyzwanie.
- Może jajecznicę? – odparła w zamyśleniu,
podnosząc się. Z uśmiechem obserwował ładne ciało kobiety. Była naprawdę
seksowna. Niewiele kobiet mogłoby poszczycić się idealną figurą. Do tych, które
znał, zaliczała się tylko Astoria i Pancy. Jedyne, które w jakiś sposób mu
imponowały.
- Nie wstawaj! – powiedział pospiesznie,
widząc, że chciała się ruszyć. – Tym razem pan domu coś przygotuje. Postaram
się nie zawieść.
Hermiona uśmiechnęła
się i wróciła do łóżka Tymczasem Draco klnąc pod nosem, skierował się do
kuchni. Chyba oszalał, jeśli myślał, iż da radę coś ugotować. Kompletny dureń z
niego. Z westchnieniem odnalazł to, czego potrzebował. Jajka, szczypiorek,
kiełbasa i patelnia. W ostatniej chwili przypomniał sobie o maśle. Normalnie
mógłby użyć czarów, ale nigdy nie był najlepszy w te klocki. Matka zawsze
wszystko przygotowywała. Teraz żałował, że nie brał czynniejszego udziału w
obowiązkach domowych. Miał nie lada wyzwanie. Udało mu się zapalić ogień i
nalać oleju. Następnie rozbił jajka i wrzucił na patelnię. Zdecydowanie coś było
nie tak, gdy zorientował się, że wyszła jakaś paćka.
- Cholera jasna! – zaklął, widząc, że gotowanie
mu się nie powiodło. Próbował zeskrobać jajko z patelni i zacząć od nowa, lecz
za nic nie dał rady. Kuchnia stanęła w ogniu. Właśnie w takim chaosie Hermiona
zastała Dracona. Wyglądał jak kupka nieszczęść, próbując doprowadzić wszystko
do porządku. Z trudem powstrzymała się od
śmiechu. Draco naprawdę się postarał. Była szczerze rozbawiona, widząc
całą sytuację, chociaż szybko ogarnął ją niepokój. Ręka Malfoya krwawiła i to
dość poważnie. Mieli już chyba dość problemów, a przecież teraz miało być
lepiej. Odruchowo wygrzebała różdżkę i sprawnie się tym zajęła. Kuchnia została
posprzątana, rana opatrzona, a śniadanie zrobione. Draco nie wyglądał na zbyt
zachwyconego.
- Musiałaś wszystko zepsuć – mamrotał pod
nosem, zajadając się śniadaniem. – Chciałem zrobić ci niespodziankę.
- Mogę ci udzielić kilka lekcji gotowania –
zaśmiała się, wyraźnie rozbawiona. Odkryła, że już od bardzo dawna taka nie
była. Przy Draconie ożywała na nowo. Przyłapywała się również na tym, że
zaczyna coś do niego czuć. Ten mężczyzna sprawiał, że odkrywała siebie i własne
uczucia. Trochę ją to niepokoiło. Nie chciała się w nim zakochiwać. Wolałaby
zostać tak jak teraz. – Mamy jakieś plany na dzisiaj?
Draco zamyślił się.
Właściwie nie miał żadnego pomysłu, gdy nagle przypomniał sobie o festynie. Co
roku odbywał się w miasteczku. Przynajmniej tak było za jego czasów. Matka
również o nich opowiadała. To jakaś taka specjalna tradycja. Dożynki. Idealny
pomysł. Oboje się odprężą i zapomną o ciężkich przeżyciach. Zasługiwali na to.
- Myślę, że mam pomysł – powiedział po chwili,
odkładając widelec. Najadł się do syta i mógł śmiało zacząć dzień. Był ciekaw,
co jeszcze potrafi Granger jako mugolka. Niechętnie przyznawał, że mu
imponowała. Kiedyś była jego wrogiem. Dzisiaj łączył ich dziwny sojusz. – Bądź
przygotowana za pół godziny. Załóż coś lekkiego. Zapowiada się upalny dzień.
Pokiwała głową z zadowoleniem. Ciekawiło ją,
co wymyślił i nie mogła się tego doczekać. Draco również się przebierał, a on
zeszła na dół. Nigdy specjalnie nie przejmowała się swoim wyglądem, ale dzisiaj
chciała wyglądać trochę elegancko. Głównie dlatego zrobiła sobie makijaż. Zaskoczył
ją dzwonek do drzwi. Nikogo się tu nie spodziewali. Właściwie to nikt również
nie miał prawa wiedzieć, gdzie ich szukać. Ostrożnie otworzyła drzwi. Powinna najpierw
poczekać na Dracona, lecz ciekawość zwyciężyła. Nie kryła swego szoku, widząc
przed drzwiami elegancką i piękną Narcyzę Malfoy, a wkrótce, tak jak wedle
pogłosek, Snape’a.
- Hermiona Granger – odezwała się Narcyza z
lekkim przekąsem, wyraźnie pokazując swoją niechęć. Nie chodziło o to, że nie
lubiła młodej Gryfonki. Zawsze traktowała ją z dystansem. Przeczuwała, że może
być ona przyczyną kłopotów syna, którego tak bardzo chciała chronić. Teraz już
nie musiała, ale przez to, co mu się przytrafiło, była bardziej czujna.
Wiedziała, że niebezpieczeństwo czaiło się dosłownie wszędzie. Każdy mógł być
ich wrogiem. – Mogłam podejrzewać, że tu cię znajdę.
- Przyszła pani do Draco? – zapytała Hermiona
trochę drżącym głosem. Bała się tej kobiety. Nie wiedziała, skąd ten
irracjonalny strach. W końcu Narcyza zajmowała się nią, kiedy po torturach
próbowała dojść do siebie. Ta kobieta opatrywała rany i traktowała ją jak
córkę. Dzięki niej jakoś zdołała przetrwać trudne chwile.
- Właściwie to nie – przyznała, nie kłamiąc.
Narcyza należała do ludzi, którzy lubili grać w otwarte karty. Ponad wszystko
ceniła w sobie szczerość. Kolejny powód, dla którego rozstała się z mężem. Zbyt
wiele razy ją okłamał i zadał ból. Chciała, by jej syn uniknął takiego
rozczarowania. Życzyła mu wszystkiego, co najlepsze. – Przyszłam porozmawiać z
tobą, jeśli można. – Hermiona poczuła nagły przypływ niepokoju. Coś jej
podpowiadało, że rozmowa z Narcyzą nie będzie należała do łatwych. Najchętniej
wyniosłaby się stąd, lecz nie należała do tchórzy. Postanowiła stawić czoła wyzwaniu
i miała nadzieję, że wyjdzie z niego obronną ręką.
*~*~*
Obserwował ich z oddali.
Wiedział, że matka
jest bardzo chora. Chciałby być z nią w tym momencie, lecz niestety nie było to
możliwe. Wybrał swoją własną drogę. Nie sądził tylko, że będzie mu tak trudno.
Zaszedł już tak daleko i wiedział, że nie może się wycofać. Podjął decyzję w
chwili, gdy stanął po tamtej stronie. Należała ona do ostatecznych. Odruchowo zacisnął
dłoń na medalionie. Przypomniał sobie moment, w którym go otrzymał.
W czasie podróży strasznie pokłócił się z Harrym.
Uważał go za przyjaciela, ale wciąż był przekonany o tym, że Harry podkochuje
się w Hermionie. Nie wiedział, dlaczego miał dziwne wrażenie, że coś ich łączy.
Jakby coś nim wówczas zawładnęło. Wtedy jeszcze z tym walczył, a potem, gdy
uciekł, został ranny. Długo dochodził do siebie. Prawie umierał, gdy spotkał
Bellatriks Black i jej męża. Wyglądała na całkiem zadowoloną, gdy go zobaczyła.
On wręcz przeciwnie. Przerażenie ściskało go w żołądku. Próbował się unieść,
lecz nie potrafił.
- Pomocnik Pottera – zaśmiała się. Zapamiętała
chłopaka po spotkaniu w Ministerstwie. Potraktował ją niezbyt przyjemnym
zaklęciem. Miała wielką chęć zrobić mu to samo. Nie wzruszał ją widok cieknącej
krwi. Wręcz przeciwnie. Wyglądała na bardzo zadowoloną. – Właściwie to jego
niewolnik.
- Myślę, że mam pewien pomysł, jak go wykorzystać
– przyznał szczerze Regulus. Plan przyszedł mu do głowy całkiem spontanicznie i
był z niego zadowolony. Gdy powiedział o wszystkim Bellatriks, ona również. W
ten sposób upiecze dwie pieczenie na jednym ogniu. Właśnie czegoś takiego
oczekiwała.
- Bierzemy go zatem! – zdecydowała. Nim Ron
zdążył zaprotestować, rzucono na niego zaklęcie i stracił przytomność. Obudził
się dużo później w nowym i gustownym pokoju. Był całkowicie zaskoczony. W
pierwszej chwili nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Wszystko wydawało mu się
być inne i jakieś takie eleganckie. Zauważył również, że jego rana została
wyleczona. Ostrożnie podniósł się z łóżka. Jak przez mgłę pamiętał ostatnie
wydarzenia. Odruchowo dotknął szyi. Wyczuł medalik, którego nie znał. I czuł
nienawiść. Tak silną, jakby nie należała do niego. Nie potrafił określić tego
uczucia. Dosłownie wszystko w nim się kłębiło.
- Jesteś pewna, że podjąłeś dobrą decyzję? –
usłyszał znajomy głos, kiedy wychodził z sypialni. Dom zrobił na nim ponure
wrażenie. Z miłą chęcią opuściłby go jak najszybciej.
- Tak – odparł nieznajomy męski głos. Jego
właściciel wydawał się być całkowicie przekonany o swoich racjach. Ron
wzdrygnął się. Ten mężczyzna wzbudzał w nim strach. – Myślę, że temu podoła.
Sama zobaczysz. Jest taki łatwowierny. Będzie jadł nam z ręki.
- Nie jestem do końca przekonany! – Ron pewnym
krokiem wszedł do salonu. Czuł się, i wyglądał, o wiele lepiej. – Jesteście
poszukiwanymi przestępcami. Bellatriks i Regulus Black.
- I co masz zamiar z tym zrobić? – zapytała
Bella wyzywającym tonem. Ron pokręcił głową. Powinien się oprzeć i walczyć.
Przecież wiedział, że są źli. A jednak nie potrafił. Coś dziwnego nim
kierowało.
- Chciałbym się do was przyłączyć –
odpowiedział zdecydowanym tonem. W tym momencie przypieczętował swój los.
Oderwał się od wspomnień i wlepił wzrok w dom.
Nora wyglądała jak za dawnych czasów, chociaż teraz była trochę ulepszona.
Dzięki zarobkom George’a udało im się stanąć na nogi. Równie mocno pomagali
Fleur i Bill. Nawet Ginny przysyłała pieniądze. Słyszał, że wróciła. Najmłodsza
z rodzeństwa i jedyna dziewczyna w rodzinie. Czuł dziwną pustkę w sercu. Jakby
tęsknotę, której nie umiał opisać. Sam nie wiedział, co właściwie o tym
wszystkim myśleć. Zagubił się, a droga, na jaką trafił, nie miała furtki
powrotnej.
- Pragniesz
wrócić do rodzinnego gniazdka, Weasley? – usłyszał drwiący głos za sobą.
Odwrócił się i skrzywił. Mężczyzna, który zakradł się za jego plecami, był
ostatnim, jakiego pragnąłby ujrzeć. Daniel Malfoy. Czarna owca w rodzinie.
Jedyny, który pozostał wierny mrocznym ideom. Uciekł z przesłuchania, oderwał
od rodziny i przyłączył do buntowników. W niczym nie przypominał swojego brata.
Całkowicie zmienił wygląd. Jego włosy stały się czarne. Jedynie stalowe oczy
świadczyły o przynależności do tego szlachetnego i starego rodu. Nie przepadał
za nim, ale często musiał znosić towarzystwo mężczyzny.
- Obserwuję
ich z rozkazu Belli – skłamał gładko. Liczył, że Daniel nie będzie tego
sprawdzał. Mężczyzna zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony i pokręcił głową.
Zauważył wychodzących z domu Ginny i George’a. Od razu wyciągnął różdżkę. – Mam
ochotę sprawdzić twoją przynależność do nas. Wciąż ci nie wierzę.
- Co chcesz
zrobić? – zapytał ostrożnie. Mężczyzna jedynie pokręcił głową i zniknął.
Teleportował się przed George’em i Ginny, ciskając w nich zaklęciem atakującym.
Zaskoczeni, nie zdążyli się obronić. George w ostatniej chwili zasłonił siostrę
swoim ciałem. Ron zaklął pod nosem i rzucił się w ich stronę. – Oszalałeś? Nie
czas, by się bawić.
- Ron? –
dotarł do niego słaby głos Ginny. Zauważył krew cieknącą z jej głowy. Została
ranna. Poczuł przypływ braterskiego instynktu. Chciałby ją chronić, lecz coś go
zablokowało. Uśmiechnął się cynicznie i wyciągnął różdżkę. Był gotowy na
wszystko.
- Witaj, siostrzyczko! Tęskniłaś? – zapytał i
rzucił zaklęcie Crucio. Ginny zwinęła się z bólu. Z gardła dziewczyny wydobył
się krzyk. Myślała, że oszaleje od tego wszystkiego. Własny brat. Wciąż ledwo to
do niej docierało.
- Ron,
przestań! – Słaby głos George’a docierał do niej jakby z oddali. Ron odwrócił
się i spojrzał w stronę brata. W oczach mężczyzny nie było widać cienia
litości.
- Chcesz
mojej wierności, Malfoy? – syknął gniewnie. – Avada Kedavra! – Mordercze
zaklęcie wypowiedziane przez Rona uderzyło w mężczyznę. George osunął się na
ziemię. Jego martwe oczy pozostały szeroko otwarte z przerażenia. Ginny wydała
z siebie okrzyk bólu i rozpaczy. Nim sięgnęła po różdżkę, oboje zniknęli.
- Zabiłeś
go! – Malfoy pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie spodziewał się tego. Był
pewien, że Weasley tylko udaje, a tymczasem? Takie zaskoczenie. A jednak został
jednym z nich. – Właśnie przypieczętowałeś swój los.
- Zrobiłem
to dawno temu – przyznał Ron bez cienia uśmiechu w oczach. Tak właśnie czuł.
Sprzedał swoją duszę bez szansy powrotu.
*~*~*
Hermiona nie spodziewała się,
że za pomocą Draco Malfoya spędzi jeden z najpiękniejszych dni w swoim życiu.
Jarmark, na który się
wybrali, był niesamowitym miejscem pełnym nowych smaków, zapachów i wspaniałej
muzyki. Chociaż wychowała się w rodzinie mugolskiej, nigdy wcześniej czegoś takiego
nie przeżyła. Była zafascynowana. Z radością w oczach obserwowała wyroby
własnej roboty: od jedzenia po sweterki, sukienki i tym podobne rzeczy. W tle
grała regionalna muzyka i występowali miejscowy aktorzy.
- To jest wspaniałe – mówiła z buzią pełną
waty, obserwując wszystko wokół. Śmiała się do rozpuku z tańczącego w rytm
muzyki psa i wystraszyła się, widząc mężczyznę połykającego ogień.
Draco obserwował ją z dziwnym uczuciem w środku.
Nie umiał powiedzieć, co nim kierowało w tym momencie. Ta kobieta fascynowała
go tak samo jak kiedyś. Niezwykła siła, która z niej emanowała, wciąż należała
do potężnych. Powróciła dawna gryfonka, która nie bała mu się przeciwstawić.
Zawsze miał wrażenie, że jest przy niej trochę gorszy i często doprowadzało go
to do szału. Nie umiał również poradzić sobie z rosnącym do niej uczuciem. Zdecydowanie
dla niego było tego zbyt wiele.
- O czym myślisz?
– zapytała cicho, widząc, iż mężczyzna jest bardzo oddalony od niej. Przez cały
czas, gdy ona z fascynacją obserwowała wszystko dookoła, on słowem się nie odezwał.
Wyglądał, jakby był wręcz był znudzony. Trochę ją to niepokoiło. Czy aby nie przez
nią? Ciężko było jej powiedzieć. Za tym mężczyzną nie dało się nadążyć w żaden
sposób.
- Masz
ochotę postrzelać z łuku? – zapytał, wskazując palcem na stoisko z łukami. Nie
był gotowy na zwierzenia. Nadejdzie moment, w którym się zdecyduje, ale jeszcze
nie teraz. Potrzebował czasu, by poukładać swoje własne życie. Jedyny plus, że
ludzie nie patrzyli na niego jak na dziwadło. Dzięki temu czuł się trochę
lepiej i nie musiał zasłaniać twarzy. Zwłaszcza, iż było niezwykle gorąco. Pokiwała
głową. Czuła, że to może być całkiem fajna zabawa i nie myliła się. Parę razy
nie trafiła, za to Draco okazał się mistrzem. Wygrał jej dużego, pluszowego
misia.
- Nie
rozumiem tych mugolskich zabawek – przyznał, obserwując jaka była szczęśliwa.
Koszmar, jaki przeszła, odszedł w niepamięć. Chyba powoli zapominała o
niebezpieczeństwie, jakie na nią czyhało. On nie mógł sobie pozwolić na taki
luksus. Musiał pozostać czujny. W każdej chwili ktoś mógł ich odnaleźć.
- Dlaczego?
– zapytała ze śmiechem, wtulając się w pluszaka. – Przecież jest słodki. Nie
słuchaj złego smoka. Jesteś słodkim misiem.
- Wiesz, że
przez ciebie przylgnęło do mnie to przezwisko? – zapytał, wyraźnie
rozbawiony. – Pierwszy raz nazwałaś mnie
tak w czasie kłótni. Chyba w czwartej klasie, kiedy podłożyłem Weasleyowi środki
odurzające, by nie mógł pomóc Harry’emu. Ale się wściekłaś.
Przypomniała sobie tamten dzień. Ogłoszono wyniki,
kto weźmie udział w Turnieju Trójmagicznym. „Jesteś jak smok, który wysysa z każdego wszystko, co najlepsze” — wyrzuciła
mu wtedy w przypływie złości. Nie sądziła, iż wszystko potoczy się zupełnie
inaczej. Ostatnie lata pokazały, jak mało znała siebie. I wciąż poznawała od
nowa.
- Pamiętam.
– Pokiwała głową. – Nie sądziłam, że tak się ono spodoba. Chyba cię
napiętnowałam.
- Tak –
przyznał szczerze. – A Blaise został Diabłem. Idealnie do niego dopasowane. – Przytaknęła
rozbawiona. – Wiesz, tak wiele zmieniłaś w moim życiu. Do tej pory uważałem, że
klątwa Sloan jest przekleństwem, ale teraz? Sam nie wiem. Wydaje mi się być jakimś
zbawieniem. Odkrywam świat z zupełnie innej strony.
- Gdzie
piękno nie jest najważniejsze, prawda? – Zgodził się z nią całkowicie.
Wcześniej nie myślał o tym w ten sposób. Sądził, iż nie ma nic ważniejszego od
piękna. Uważał, że to ono rządzi światem. Teraz wszystko widział z innej
perspektywy. Obserwując dzisiaj starą kobietę na straganie, miał wrażenie, że chociaż
czas jej urody dawno przeminął, wciąż jest ona niezwykłą kobietą. Piękno bywa
ukryte głęboko. Prawdziwe wyzwanie to fakt, że trzeba znaleźć je w każdym
człowieku. I on zaczynał je dostrzegać. Był tym coraz bardziej zaskoczony.
- Wracamy
do domu? – zapytał, by nie ciągnąć dalej tematu. Ta rozmowa go męczyła i
potrzebował chwili spokoju. Oderwania się od własnych problemów. Wrócili do
domu w o wiele lepszym humorze niż wcześniej. Lorina obiecała przygotować im
wspólną kolację. Hermiona postanowiła założyć coś ładnego. Tym razem to ona
uwiedzie Draco Malfoya. Zarumieniła się na samą myśl. Kiedy obudziła w sobie
taką rozpustną duszę? Nie miała pojęcia. Seks może być jednak przyjemny. On jej
to udowodnił. Była przeszczęśliwa. Tego właśnie potrzebowała. Postanowiła
założyć swoją najlepszą suknię. Czarną z wyciętym na plecach dekoltem.
Wspaniale podkreślała jej sylwetkę. Włosy pozostawiła rozpuszczone, a powieki i
usta ozdobiła eleganckim makijażem. Gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze,
oniemiała z zachwytu. Jeszcze nigdy nie wyglądała tak pięknie. Liczyła, że on to
doceni. Kiedy schodziła, czuła, jak serce bije jej szaleńczo. Jakby miała iść
na pierwszą randkę. Czyste szaleństwo. Usłyszała podniesione głosy. Zeszła na
dół i zatrzymała się w salonie. Była zaskoczona widokiem Kingsleya. Wydawał się
zmęczony i poirytowany.
- Hermiono,
nie przynoszę dobrych wieści – powiedział ściszonym głosem. Wytężyła słuch i
spojrzała na niego poważnym oczami. – W domu Weasleyów doszło do tragedii.
Zostali zaatakowani przez młodego Malfoya i pana Weasleya. Niestety George
Weasley nie żyje.
Hermiona poczuła się tak, jakby ktoś dał jej w
twarz. Uwielbiała obu bliźniaków. Kiedyś miała nic nie znaczący romans z
Fredem. Oboje jednak stwierdzili, iż do siebie nie pasują i rozstali się w
czystej przyjaźni. Mimo to bardzo cierpiała, kiedy umarł. A teraz nie żył
George. Drugi z bliźniaków odszedł na zawsze. Świat już nie będzie taki sam.
Tego była niemal pewna.
- W jaki
sposób? – odważyła się zapytać, kiedy już ochłonęła. Usiedli do stołu,
zapominając o romantycznej kolacji. Rzeczywistość dała im o sobie znać. Po raz
kolejny, gdy myśleli, że się od niej uwolnili. Nic nie trwa wiecznie. Zwłaszcza
przyjemności. Co do Daniela Malfoya, unikała go od zawsze. Wiedziała, że był
niebezpieczny i zdolny do wszystkiego. Całkiem inny niż jego brat.
- Ron Weasley
go zabił! – Tego się nie spodziewała. Słowa wypowiedziane przez Kingsleya
zamroczyły ją. Poczuła, że blednie na twarzy, a świat rozpływa się dookoła.
Gdzieś z oddali słyszała poruszone głosy. Oszołomiona, straciła przytomność,
osuwając się w ciemność.
*~*~*
Na zakończenie:
Pisałam dość długo
i chyba udał mi się ten rozdział.
Wprowadziłam postać
Daniela Malfoya, który jeszcze da o sobie znać.
No i wiele tajemnic
przed nami. Mam nadzieję, że nie zatraciłam uroku całej historii, ale to wy
ocenicie.
Liczę na wasze
szczere opinię i pozdrawiam.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania : „Piękna i bestia”
Tytuł rozdziału: „zapomniane uczucia”
Ilość stron: 10
Ilość słów: 5 258
Hej, przepraszam za opóźnienie; właśnie przysłałam Ci sprawdzony rozdział! :) Komentarz do treści dodam niebawem.
OdpowiedzUsuńTo wręcz szokujące, że Ginny i Harry rozstali się tylko przez kłamstwo Vivian. Widzę, że obu stronom na sobie zależało, a tragedia utraty dziecka tylko by ich do siebie zbliżyła… Nie wiem, jak podłym można być, by tak zagrać. Liczę, że Vivian dostanie nauczkę.
UsuńNieco zdziwiłam się, kiedy Draco obudził się u boku Hermiony. Sprawy zaszły już daleko. Ich relacje są teraz jeszcze bardziej skomplikowane: nie ufają sobie całkowicie, ale pragną swojej bliskości; uważają, że na razie to tylko związek na próbę, a jednak coraz bardziej się do siebie zbliżają. Ciekawe, nie powiem. Zwłaszcza, że Malfoy tak właściwie wzbrania się przed uczuciem… To egoistyczne, ale jednocześnie pasuje do jego charakteru(to tak przy okazji tego, co pisałam Ci wcześniej). Brzydki wygląd jeszcze nie od razu zmienia jego sposobu myślenia i to jest okej.
A gotujący Draco mnie rozwalił xD
Hm, tak coś czułam, że Ron nie został wciągnięty w plan Belli z własnej woli. Wydaje mi się, że jej zaklęcia zupełnie pomieszały mu w głowie; ma jeszcze odruchy dobra, ale jego umysł jest już przeżarty przez zło. To straszne, że zabił własnego brata. Ciężko mu po takim czymś współczuć.
Pozdrawiam! :)
Super rozdział 😊 Czekam na kolejny i życzę weny
OdpowiedzUsuńświetny rozdział
OdpowiedzUsuńtym morderstwem nieźle namieszałaś w opowiadaniu, bo kto by się spodziewał, że Ron po takich myślach, zabije własnego brata
Ale to był dobry pomysł
pozdrawiam
dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
świetny rozdział , bardzo dobrze piszesz ;*
OdpowiedzUsuńHm... Mam trochę mieszane uczucia, ponieważ nie pasuje imię Daniel do nazwiska Malfoy. :P Zbyt pospolite, mało straszne... ;) Ale to tyle z minusów.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Hermiona i Draco w końcu wylądowali razem w łóżku. xD Czekałam na to i mam nadzieję, że im się w końcu wszystko ułoży, mimo przeciwności i tego, co wymyślił sobie Ron.
Czekam na nowy rozdział i pozdrawiam.
http://spisane-czarnym-atramentem.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak strasznie szkoda mi George'a. Nie chcę nawet myśleć, co czuje teraz Ginny. Mam nadzieję, że Ron za to zapłaci nawet jeśli nie jest sobą.
OdpowiedzUsuńRelacje Dracona i Hermiony wyglądają coraz lepiej. Aż miło było o nich czytać na tym festynie. Ciekawa jestem tylko, czego Narcyza chciała od Hermiony.
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga przed chwilą. Rozdział cudowny. Bardzo wciągający. Zapraszam cię na mojego bloga: http://dramionejestemizawszebene.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńOj, Draco, oj Herm. Już w łóżku? No ładnie, ładnie.
Ron to dupek. Jak można zabić własnego brata? Wiedziałam, że wielu rzeczy można się po nim spodziewać, ale coś takiego?
Nie mogę się doczekać siódemki! Na pewno będzie równie dobra, jak szósteczka :)
Wybacz, że komentuje dopiero teraz. Przeczytałam rozdział parę dni po publikacji a potem zupełnie zapomniałam o dodaniu komentarza. Przepraszam :/
Życzę weny i zapraszam do siebie!
http://slytherin-dramione.blogspot.com/
Ron to bydle! Cały rozdział czytałam z zapartym tchem, niesamowite, nie mogę się oderwać, podoba mi się i to bardzo, niecierpliwie czekam co dalej :). Czytałam miniaturkę dramione też na podstawie ''Pięknej i Bestii'', ale to co przeczytałam tu jest bardziej rozbudowane, wciąga. Chciałam przeczytać i skomentować tylko ten rozdział, nic z tego, idę dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eleonora.
Nie, żebym sie czepiała, ale lekko sie z terminem nie wyrabiasz ;d
OdpowiedzUsuńMoje emocje sięgnęły zenitu! Lubię George'a bardziej niż Freda i tak kurczę... Oboje giną.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na blog, fabuła też mi się podoba, nie mogłam się oderwać
Ale i tak czekam na kolejny rozdział, który jakoś ciężko ci chyba idzie 😕
Moje emocje sięgnęły zenitu! Lubię George'a bardziej niż Freda i tak kurczę... Oboje giną.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł na blog, fabuła też mi się podoba, nie mogłam się oderwać
Ale i tak czekam na kolejny rozdział, który jakoś ciężko ci chyba idzie 😕
Co jest ? Czemu nie ma kolejnych rozdziałów :c
OdpowiedzUsuńwłaśnie? :C ale jak kktos tęskni, to może wpaść też do mnie na bloga, podobna tematyka : ) zabawki
OdpowiedzUsuńWitajcie kochani.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie straciło wątek.
Dziękuje za zainteresowanie.
Planuje mały reset i poprawienie wszystkiego.
Niedługo ruszę z historią jak tylko napiszę do końca rozdziały.
Wolę tak zrobić by wiedzieć, że w ten sposób historia będzie zakończona.
A tymczasem zapraszam na autorskiego bloga:
www.autorska-strefa.blogspot.com
jejku, jaka cudna interpretacja mojej ulubionej baśni!
OdpowiedzUsuńChyba jeszcze nie spotkałam się nigdy z takim pomysłem na Dramione, brawo :) piszesz bardzo ładnie i będę czekać na powrót :) zapraszam do mnie
https://rose-to-nie-rosie.blogspot.com/
Świetny rozdział! Zapraszam na swojego bloga w którym może ktoś coś znajdzie dla siebie ;) Pozdrawiam http://fikcyjnahistoriatuomasaznightwish.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCześć!
Na Twoim blogu od bardzo dawna nie pojawił się żaden post. Z racji tego zostaje on przeniesiony do podstrony "Zawieszone". Kiedy opublikujesz już następny rozdział, powiadom nas o tym, a ponownie zostanie on dodany do aktualnych opowiadań.
Pozdrawiamy,
Administratorki Katalogu Granger