wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 001 „przegrane piękno”



„Być pięknym w duszy –
Nie tylko na ciele”

Kroniki Proroka Codziennego 002:
Hej kochani!
A jednak pomysł, który stworzyłam przypadł mi do gustu.
Ostatnio oglądałam film pt: „Bestia” i urzekł mnie od pierwszego spojrzenia.
Po prostu nie mogłam się oprzeć i mam nadzieję, że wy również nie będziecie mogli oprzeć się tej historii.
Pozdrawiam mocno! Przepraszam rozdział miał pojawić się wczoraj z okazji moich urodzin ale trochę zaimprezowałam i plan nie wypalił.

P.S. Beta wciąż pilnie poszukiwana. Najchętniej na stałe do innych historii również. Liczę na was, gdyż zdaje sobie sprawę, że rozdział stylistycznie przedstawia się fatalnie ;) pozdrawiam mocno i czekam na odpowiedzi.

*~*~*
(Londyn, dziesięć lat po Bitwie o Hogwart))

                Draco Malfoy uśmiechnął się z zadowoleniem do swojego odbicia w lustrze.
                Wyglądał wręcz idealnie, że lepiej chyba nie można. Od kiedy został modelem, modnego magazynu „Czarownica” wszystko przychodziło mu niezwykle łatwo. Kobiety nie były dla niego trudnością. Dosłownie jadły mu z ręki. A reputacja? Owszem miał sporo kłopotów związanych z przeszłością, lecz w tym momencie nie miało to żadnego znaczenia. Udało im się oczyścić nazwisko. Ojciec sporo się przy tym natrudził i był również nie jeden skandal, lecz na szczęście jakoś się dogadali. Obiecał wydać resztę Śmieciożerców w zamian za czyste konto. Byli tacy, którzy im nie ufali, ale nie przejmował się tym zbytnio. Te osoby nie zasługiwały na jego zainteresowanie. Kiedyś dawno temu może i by się tym przejmował, ale dzisiaj? Stał się zupełnie innym człowiekiem. Zdecydowanym i pewnym siebie. Osiągał sukcesy na każdym kroku. Prawda, że o paru aspektach z przeszłości ciężko było zapomnieć. Wiele osób wycierpiało z jego strony, ale starał się nie wracać do tego. Czerpał życie pełnymi garściami i osiągał sukcesy na każdym kroku. Teraz wrócił do Londynu na specjalny bal charytatywny. Miał również ogłosić swoją kandydaturę na Ministra do spraw wewnętrznych. Może nie był idealnym kandydatem, ale znał się na robocie. Po za tym był przystojny i godnie reprezentowałby swoich ludzi.

                 - Jesteś gotowy na przedstawienie? – zapytał go z uśmiechem Blaise Zabini. Najlepszy przyjaciel, który towarzyszył mu niemal od zawsze. Tylko na niego jedynego mógł liczyć, gdy po wojnie w Hogwarcie prawie się stoczył. Pił wówczas na umór i nie umiał pogodzić z wieloma rzeczami. W końcu wyszedł z tego i okazało się, że majątek rodziny leży na granicy bankructwa. Rodzice mieli własne problemy, więc nie mógł na nich liczyć. Przestał pić i zajął się sobą. Najpierw zadbał o siebie. Już w Hogwarcie miał powodzenie u kobiet i postanowił to wykorzystać. Nie zamierzał być dziwką. Nic z tych rzeczy. Został modelem. Z początku przeciętnym, ale los postawił mu na drodze pewnego człowieka. Mądrego i sprytnego czarodzieja Dimitra Mikołajeva. Ten mężczyzna przyjechał z Rosji, by szturmem zdobyć londyński świat. W nim dostrzegł nie tylko urodę, ale i precyzje. Wspólnie z starym Malfoyem uzgodnili warunki kontraktu i tak Draco stał się modelem. I nie żałował swojej decyzji. Teraz wspólnie z Blaisem szykowali się na występ przed kamerami. Miał przedstawić swoją kandydaturę i zamierzał wypaść jak najlepiej, a przynajmniej miał taką nadzieję.

                 - Oczywiście, że tak – powiedział zdecydowanie. Na jego przystojnej twarzy widać było wyraźnie zawzięty wyraz. W takim stanie nikt nie mógł przekonać go do zmiany zdania. I Blaise nawet nie próbował. – Mam zamiar wygrać te wybory. Pokazać, że jestem najlepszy.

                 - A Sloan Parker? – skrzywił się z niesmakiem, gdy usłyszał nazwisko tamtej kobiety. Była cierniem u jego boku. Śmiało protestowała przeciwko reklamowaniu ładnego wizerunku. Uważała, że najważniejsza jest mądrość, uczucia i tym podobne bzdety na które nikt normalny nie zwracał uwagi. On sam w szczególności. Należał do całkiem innego gatunku ludzi. Tak go wychowano.

                 - Nie martwię się nią w tym momencie – machnął lekceważąco ręką po czym sięgnął po jedną z kopert. Zaproszenia przychodziły na najróżniejsze imprezy. Młody Malfoy był wybredny i lubił bywać tam, gdzie mógł pokazać się jak z najlepszej strony. – Astoria wydaje bal Jesienny dla wszystkich. Co ty na to by się tam wybrać?

                 - Zaprosiła cię? – Blaise nie krył swojego zaskoczenia. Tuż po wojnie Astoria i Draco mieli wziąć ślub. Stało się coś, co zniszczyło przyszłe małżeństwo. Astoria zdradziła Dracona i przyznała, że kocha kogoś innego. Nikt się nie spodziewał, że mogłaby związać się z kimś takim jak Teodor Nott, a jednak. Kompletnie zaskoczyła tu wszystkich. Ich ślub odbył się dość hucznie i szybko. Dziś wciąż byli małżeństwem, a Astoria spodziewała się dziecka. Wciąż brylowała na salonach. Jej przyjaźń z Draconem utrzymywała się, chociaż mieli różne towarzystwo. Zaproszenie na imprezę było dość zaskakujące, ale postanowił skorzystać. Ba nawet do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Dość szalony, ale na tyle dobry, by móc go zrealizować. Ostatecznie niczym nie ryzykował po za dobrą zabawą. Dla niego nic innego w życiu się nie liczyło. Taki właśnie już był i nie zamierzał się zmieniać.

                 - Myślisz, że Pansy ma dzisiaj czas? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Blaise pokręcił głową z niesmakiem. Zbyt dobrze znał swojego przyjaciela i wiedział, że coś kombinuje. Inaczej nie byłby sobą.

                - Co zamierzasz?

                W odpowiedzi Draco uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie chciał zdradzać wszystkich szczegółów. Jego pomysł był wręcz idealny dla niego. Chwycił numer telefonu i wykręcił. Pansy odebrała po kilku minutach. Nie ułożyła sobie życia po Hogwarcie. Pracowała jako kelnerka w jakiejś knajpie. Często zmieniała kochanków i mówiono iż spotyka się z jakimś sponsorem. Draco czasami jej pomagał. Głównie gdy potrzebował kobiety i towarzyszki. Wciąż była ładną i zadbaną dziewczyną. Wiedziała jak skorzystać ze swojej urody. I on również wiedział. Na jego pomysł zgodziła się bez wahania. Nie wdawał się w szczegóły. Uznał, że nie musiał.

                 - Wybierasz się dzisiaj na imprezę? – zapytał nie kryjąc swego zadowolenia. Poprawił krawat. Wyglądał idealnie na spotkanie, a później się przebierze. Miał stroje na niemal każdą okazje. Jego brat zawsze drażnił się z nim, ale on o to nie dbał. Daniel Malfoy był całkiem innym człowiekiem. Czasami miał wrażenie iż nie są rodzeństwem. Zbyt wiele ich dzieliło. Odepchnął od siebie te myśli. Teraz się tym nie martwił. Póki Daniel nie wtrącał się w jego sprawy wszystko było w najlepszym porządku. Byli raczej sobie całkowicie obojętni sobie nawzajem. – Mógłbyś wziąć ze sobą Daphne. Może nie jest tak atrakcyjna jak jej siostra, ale całkiem dobra partia. No i ma mózg w porównaniu z większością znanych nam dziewczyn.

                Blaise skrzywił się z niesmakiem. Podobnie jak Draco nie lubił tych wszystkich głupiutkich panienek. Na samą myśl robiło mu się nie dobrze. Daphne nigdy nie wyszła za mąż. Zaczęła pracę u Luny Lonevood a właściwie Luny Longbotton w Żonglerze i dzisiaj była jednym z najlepszych redaktorów w świecie czarodziei. Podziwiał ją i owszem, ale czy do tego stopnia, by od razu się z nią spotykać? Był jednak ciekaw, co takiego wymyślił jego przyjaciel i przyznał, że pomysł z wyjściem może być nawet całkiem dobry.

                 - W takim razie o dwudziestej przed klubem? – zapytał po chwili milczenia. Draco pokiwał głową. Obaj rozdzielili się i każdy poszedł w swoim kierunku. Budynek w którym się znajdował należało do tygodnika „Czarownicy” i było jednym z najbardziej luksusowych miejsc na Pokątnej. Był dumny, że tu pracował. Otwierając drzwi do sali konferencyjnej przybrał pewną siebie minę. Nadszedł czas wywiadów i prezentacji. Potem się zabawi. I nie mógł się tego doczekać.

*~*~*
                Hermiona niepewnie spojrzała na rachunki.
                W ostatnim czasie zrobiło się ich zbyt dużo. A ona tak się starała. Naprawdę robiła wszystko, by zapewnić im odpowiedni komfort. Pracowała na pełnym etacie jako pielęgniarka w szpitalu św.Munga. Ciężki zawód i niezbyt opłacany. Nie raz wracała do domu padnięta i ledwo trzymała się na nogach. Ron nie umiał się dostosować do tego. Wręcz przeciwnie. Bardzo się zmienił i nie poznawała go. Owszem na początku było zupełnie inaczej. Był czuły i opiekuńczy. Nadskakiwał jej na każdym kroku i bardzo pomagał. Dzięki niemu udało się jej skończyć kurs, a potem staż. Wyszła na prostą i spełniała swoje marzenia. Może nie od początku wszystko szło jak trzeba i bywało trudno. Dużo nauki, mnóstwo nieprzespanych nocy. Nie była jednak w tym wszystkim sama. Wspierał ją, pilnował by zjadła dzienny posiłek. Nawet sam gotował, ale i również pomagała mu Molly. Tworzyli idealną rodzinę i ustalili datę ślubu. Niestety po pewnym czasie wszystko zaczęło się psuć. Zaczęło się od tego, że zniknął. Na cały tydzień. Szukali go wszyscy. Poprosiła nawet o pomoc ludzi do których w życiu nie spodziewała się pomocy. Niestety nie był po nim żadnego śladu. Martwiła się coraz bardziej nie wiedząc, co się z nim dzieje, gdy wrócił. Całkiem inny i odmieniony. Nie był już jej czułym i troskliwym Ronem. Jego oczy były zimne, i pozbawione wyrazu. Często podnosił głos i przychodził pijany. Nie widziała go jeszcze w takim stanie. Była naprawdę coraz bardziej przerażona.

                 - Okłamali nas Granger. Wszyscy od początku – mówił przez zaciśnięte zęby, gdy pijanego kładła go spać. W takich chwilach nie miała serca go opuścić. Wyglądał naprawdę żałośnie. I mu współczuła. Chyba tylko to trzymało ją przy nim, bo miłość już dawno przestała istnieć. Nie umiała go kochać po tym wszystkim, co przeszła. I co przechodzi, a odejść było coraz trudniej.

                 - O czym ty mówisz? – próbowała wyciągnąć coś z niego. W końcu człowiek Ne zmienia się tak z dnia na dzień. Coś złego musiało mu się stać. Próbowała różnych zaklęć, gdy spał, ale nic nie pomagało. Zupełnie jakby otaczała go jakaś tajemnicza bariera ochronna.

                 - Wszyscy byli w zmowie. Prawda od początku była zupełnie inna.

                Próbowała dowiedzieć się coś więcej, niestety bezskutecznie. Ron coraz bardziej zamykał się w sobie. Ignorował rodzinę i przyjaciół. Obserwowała to ze strasznym bólem w sercu. Nie miała pojęcia jak mu pomóc. I coraz bardziej stawała się zdana na siebie.

                Którejś nocy wrócił kompletnie pijany. Chyba tak bardzo nie upił się jeszcze jak w tym momencie. Dosłownie chwiał się na nogach. I wyraźnie był wzburzony. Poszło o jakąś bzdurę. Wróciła późno z dyżuru i nie zdążyła przygotować obiadu. Po prostu przysnęła i obudziło ją głośne trzaśnięcie drzwiami, kilka godzin później.

                 - Wracam zmęczony do domu, a obiad jeszcze nie gotowy? – warknął wywlekając ją z łóżka. Zaskoczył ją tak bardzo, że nie była w stanie się bronić. Pierwszy cios spadł znienacka. Uderzył ją najpierw z dłoni. Zapiekło. Poczuła krew na wardze. Potem posypały się kolejne ciosy. Czuła ból pulsujący w głowie. Wiedziała, że powstaną siniaki. Przestał, gdy zaczęła mdleć w jego ramionach.

                 - Ogarnij się! – rzucił tylko i wyszedł trzaskając drzwiami. Z trudem doczołgała się do łóżka i opadła na nie. Bolało ją całe ciało, a jutro miała pokazać się w pracy. Czy da radę? Nie była pewna. Przecież na pewno wyglądała strasznie. Jednak nie mogła zawieść małego chłopca, któremu obiecała opiekę. Mały Scott umierał na raka i żadne czary nie mogły mu pomóc. Jedyne co można było zrobić, to czuwać nad nim i sprawić lekką śmierć. Za każdym razem cierpiała. W takich momentach uświadamiała sobie jak kruche jest życie. No i teraz jeszcze to z Ronem. Wyglądała naprawdę strasznie, gdy obserwowała swoje odbicie w lustrze. Na szczęście jakoś udało się zatuszować siniaki. By ukryć ten największy pod okiem nałożyła okulary. Gdy wychodziła z domu jeszcze spał. Na całe szczęście. Nie zniosłaby kolejnej kłótni. Czuła, że musi odejść nim zrobi jej coś gorszego. Nie mogła pozwolić mu na nic więcej. Nie w ten sposób. Przecież zawsze będzie ją tak traktował. Nie zmieni się. Do tej pory próbowała w to wierzyć, ale już chyba lepiej nie będzie. Zadrżała na samą myśl o tym. Idąc nie bardzo patrzyła na drogę. Wciąż bolało ją całe ciało i czuła zawroty głowy. Chyba nie powinna wychodzić jeszcze z domu. Niestety nie miała wyjścia. Chciała zobaczyć się jeszcze z Luną, chociaż ciężko będzie ukryć pewne sprawy przed nią. Luna była niezwykle przenikliwą osobą i od kiedy Ginny wyjechała jedyną jej bliską.

                 - Uważaj jak leziesz sieroto! – drgnęła, gdy usłyszała czyjś ostry głos. Rozpoznała go bez trudu. Że też, ze wszystkich osób na świecie musiała zderzyć się właśnie  z nim. Draco Malfoyem. Od kiedy po raz ostatni widzieli się na sali rozpraw. Nie było to zbyt miłe spotkanie. Oboje stali po przeciwnych barierach i tak było od zawsze. Czasami przeglądała modną gazetę w których się pojawiał. Wbrew pozorom naprawdę udała mu się kariera i zdobył miliony fanów, ale i wielu wrogów. Jak zawsze pozostawał cyniczny, małostkowy i strasznie durny. Luna z całego serca popierała kampanie przeciwko niemu przez co popadali wieczny konflikt. – Granger? Jakie niespodziewane spotkanie.

                 - Przepraszam, trochę się spieszę – próbowała go wyminąć, lecz nie pozwolił jej na to. Chwycił za ramię i wręcz zmusił, by spojrzała mu w oczy ściągnąwszy okulary. Zaklął pod nosem widząc jej podbite oko. Wyrwała mu się. – Kto to do cholery zrobił? – Była zaskoczona wybuchem mężczyzny. W końcu byli sobie całkowicie obcy i nie przepadali za sobą. On był typowym arystokratą, a ona zwyczajną szlamą. Nikim wartym uwagi.

                - Puszczę cię jeśli mi powiesz kto to zrobił – powiedział zaskakując samego siebie. Hermiona pokręciła głową. Nie chciała mu mówić. Nikt nie powinien wiedzieć. Obawiała się tego, co mógłby zrobić gdyby ktoś poznał prawdę. Pewne rzeczy postanowiła zachować dla siebie. Już chciała mu odpowiedzieć, gdy poczuła ostry ból w głowie. Najwyraźniej wczorajsze ciosy okazały się silniejsze niż sądziła. Głos Malfoy’a zaczął dobiegać do niej z bardzo daleka. Nie potrafiła utrzymać się na nogach. Osunęła się bezwładnie wprost w ramiona największego wroga.

                Draco był kompletnie oszołomiony. Nie spodziewał się, że dziewczyna straci przytomność akurat w tym momencie. Nie mógł jej tak zostawić. Klnąc pod nosem teleportował się do św.Munga. Potrzebowała natychmiastowej pomocy i naprawdę się o nią martwił. Ktoś musiał bardzo ją skrzywdzić. Widział to wypłoszone spojrzenie wcześniej u matki, gdy ojciec zachowywał się jak brutal. Lucjusz Malfoy nie był idealnym mężem przez co ostatecznie doszło do rozwodu. Całkowicie odciął się od rodzicielki i nie chciał z nią żadnych kontaktów. Draco często z nią rozmawiał i utrzymywał kontakt nie wspominając rodzicielowi. Wolał nie ryzykować tego faktu.

                 - Spotkaliśmy się na mieście i straciła przytomność – wyjaśnił łagodnie do pracującej w szpitalu medyczki. Była to starsza kobieta, mająca około czterdziestu lat. W szpitalu pracowała od dwudziestu lat i wiele już widziała. Młoda Granger była jej ulubioną pracownicą i widziała jej wielką przyszłość. Wcześniej podejrzewała, że dzieje się coś u niej w domu i teraz nabrała całkowitą pewność.

                 - Dobrze, że zareagowałeś – odparła sprawdzając stan pacjentki. Powoli odzyskiwała przytomność i dochodziła do siebie. Było z nią bardzo źle. Widać, że padła ofiarą jakiejś brutalnej przemocy. Trzeba będzie zgłosić ten incydent jak najszybciej.

                 - Zaopiekujcie się nią. Ona zasługuje na wszystko, co najlepsze – rzucił tajemniczo i odszedł. Jeżeli będzie miał wolną chwilę obiecał sobie obserwować ją uważniej. Coś zdecydowanie mu nie grało i miał zamiar dowiedzieć się co. Na razie jednak nadszedł czas, by wykonać własny plan. Ten wieczór miał wiele zmienić w jego życiu. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.

*~*~*
                Sloan Parker była całkowicie zwyczajną i całkowicie nietypową dziewczyną.
                Nie znosiła tych wszystkich stylowych osób, którzy wychwalają wygląd ponad wszystkich. Taki właśnie był Draco Malfoy. Miał piękną twarz, ale zimne i ponure wnętrze. Mimo wszystko czuła, że jest nim zafascynowana. Sam jego urok osobisty sprawiał, że przyciągał ją do siebie. Nie miała pojęcia, co takiego miał w sobie. Powinna trzymać się od niego z daleka i wyraźnie pokazywać, że jest jego wrogiem. Nie potrafiła. Budził w niej niezdrowe zainteresowanie. Gdy tylko zaprosił ją na imprezę dzisiaj wieczorem poczuła, że to jest szansa dla niej. Niezbyt chętnie spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nie należała do brzydkich dziewcząt, a wręcz przeciwnie. Miała długie jasne włosy, szczupłą figurę i piegowatą buzię. Często jednak ukrywała swoją urodę. Nie lubiła się wywyższać. Wolała chować w kącie i nie pokazywać za bardzo. Nigdy nie była w prawdziwym związku. Miała paru chłopaków, ale nie było to nic poważnego. Pod ukryciem i osłoną nocy stosowała czarną magię. Coraz bardziej była nią zafascynowana. Wiedziała, że w świecie czarów jest ona zakazana. Gdyby ktokolwiek odkrył, co robi mogłaby zostać surowo ukarana. O tej tajemnicy wiedział jedynie jej jedyny przyjaciel Scott. Przyjaźnili się od zawsze. Gdy Ben był małym chłopcem uległ wypadkowi. Wrzący olej wylał mu się na twarz i pozostawił okrutne blizny. Przez nie zostawał zawsze  w tyle, a ludzie drwili z niego w brutalny sposób. Ona jedyna stawała w jego obronie. Od tamtej pory był jej wiernym i jedynym kompanem. Tylko on rozumiał ją najlepiej ze wszystkich. Własna rodzina dawno już położyła na niej krzyżyk uważając, że się nie zmieni. Nie przejmowała się tym. Nie potrzebowała nikogo po za swoją magią. Ona dawała jej prawdziwą pociechę.

                 - Myślisz, że to dobry pomysł ufać Malfoyowi? – zapytał Scott uważnie obserwując Sloan. Ubrała się naprawdę ładnie, lecz skromnie. Na pewno wyróżniała się wśród dziewczyn. Może nie urodą, ale tym że miała w sobie coś takiego dziwnego. Nie umiał sobie odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu imponowała mu i gdyby tylko go zechciała poszedłby za nią na koniec świata. Dla niego nie ważna była uroda. W końcu sam nie należał do najprzystojniejszych mężczyzn, ale liczyło się wnętrze i on to rozumiał. Szkoda, że Sloan wbrew zdrowemu rozsądkowi postępowała zupełnie inaczej.

                 - Bez obaw, braciszku – zaśmiała się do niego wyraźnie rozbawiona. Promieniowała i trochę jej tego zazdrościł. Wiele by dał by być na miejscu Malfoy’a.  Nie mówił nic. Wolał milczeć i w ciszy przeżywać swoje rozczarowanie. To była decyzja Sloan, a on ją naprawdę szanował. Skrzywił się na słowo „braciszku”. Zawsze go tak nazywała. Czuł się przez to nieco kaleką.

                 - W takim razie powodzenia – wyszeptał i odprowadził ją wzrokiem.

                Sloan promieniała. Po raz pierwszy w swoim krótkim życiu była naprawdę szczęśliwa. Być może popełniała błąd. Czuła, że coś jest nie tak skoro Malfoy tak nagle się zgodził, ale postanowiła się tym nie przejmować. W tym momencie zamierzała cieszyć się chwilą i wykorzystać ją jak najlepiej potrafiła. Z zadowoleniem rzuciła ostatnie spojrzenie na swoje odbicie w lustrze i wyszła z domu. Była naprawdę podekscytowana.
                Bal na który szła odbywał się w specjalnym miejscu. Na placu Zwycięstwa, gdzie ministerstwo świętowało upadek Voldemorta. Znajdował się tam ukryty przed ciekawskimi oczami mugoli pałac Robertsonów, którzy ponieśli męczeńską śmierć. Dzisiaj miejsce było odznaką pewnego rodzaju kultu. Co roku świętowali dość hucznie ostateczne pożegnanie zła. Jedynie nie pojawiał się gość honorowy, Harry Potter od wielu lat zapraszany. Sloan nieco dziwiła się tym, ale nie ingerowała w jego osobiste sprawy. Nigdy nie mieli ze sobą żadnych kontaktów i był jej całkowicie obojętny.

                 - Niezwykłe miejsce – wyszeptała stojąca obok niej w kolejce młoda dziewczyna. Uśmiechnęła się do niej w odpowiedzi. Była zbyt podniecona całą sytuacją. Od razu go dostrzegła. Stał na szczycie schodów i promieniował niezwykłą siłą i męskością. Ubrany w elegancki, biały garnitur wyglądał niezwykle męsko. Imponował jej na każdym kroku, nawet jeśli miał w sobie wszystko przeciw czemu ona była. Gdy ją zobaczył przywołał na twarzy uśmiech i wyciągnął rękę. Już miała ją przyjąć, gdy zobaczyła, że nie do niej ją wyciągał. Rozpoznała właścicielkę pięknej, błękitnej sukni i burzy czarnych włosów. Pansy Parkinson. Szkolny postrach wszystkich dziewcząt takich jak ona. Draco ujął jej dłoń i ponownie spojrzał na nią. Tym razem w jego oczach widać było cień złośliwości.

                 - Naprawdę myślałaś, że zainteresuje się kimś takim jak ty? – prychnął nie kryjąc pogardy. Jego słowa ociekały okrutnym jadem. Kilka głów z wyższością spojrzało w jej stronę. Wyraźnie dawali do zrozumienia, że nie pasowała tu. Jak mogła być aż tak naiwna i uwierzyć, że jest inaczej? Chyba totalnie jej odbiło. Chciała odejść, ale nie potrafiła wykonać żadnego ruchu. Stała w miejscu i wpatrywała się w mężczyznę, usiłując zrozumieć sens słów jakie do niej wypowiadał.

                 - Ona jest chyba jakaś głucha – usłyszała roześmiany głos Pansy. Specjalnie mówiła w ten sposób, by mimo gwaru jej słowa do niej dotarły.

                 - Nie dociera Sloan? Spójrz na siebie? Naprawdę myślałaś, że kiedyś mi dorównasz? Od zawsze wiedziałem, że ci się podobam. Miałem już dość tych maślanych oczu jakie rzucałaś w moją stronę. Taki głuchy, zakochany piesek – zaśmiał się brutalnie podkreślając wyraźnie swoje słowa. – Po raz ostatni wystąpiłaś przeciwko mnie tą swoją prywatną kampanią. Myślałaś, że się nie dowiem? Mylisz się. Ja wiem wszystko, co się dzieje. W końcu jestem Malfoyem i najwyższa pora to sobie uświadomić.

                 - Pożałujesz tego – syknęła nie dając po sobie znać jak bardzo zranił ją swoimi słowami. Musiał pożałować. Nie odpuści mu tego. Przebiegła uciekając przed tłumem. W oczach młodej kobiety szkliły się łzy. Ciężko jej było powiedzieć jak długo biegła. Nie zauważyła kiedy ładna czerwcowa noc, zmieniła się w ulewny deszcz. Wszystko jej jedno. Dobiegła do mostu nad Tamizę. Przez jedną małą chwilę myślała, by po prostu skoczyć. Czuła się dość upokorzona, by móc tak postąpić. Szybko się jednak otrząsnęła z tych myśli. Żaden facet nie jest wart pozbawienia się swojego życia. Nigdy nie rozumiała takich kobiet, które w ten sposób postępowały. I niewiele brakowało jej dołączyć do ich grona. Na szczęście w porę się otrząsnęła. Otarła łzy. Czas upokorzenia przyniósł myśli o zemście. Obiecywała Draconowi, że pożałuje i zamierzała dotrzymać tego słowa. Do głowy dziewczyny przyszło pewne zaklęcie o której mówiła kiedyś świętej pamięci kochana babcia. Eleonora Parker należała do grona niezwykłych kobiet. Podobnie jak Sloan nie należała do piękności, ale wyróżniał ją silny charakter i chart ducha.  Zawsze żałowała, że spędziły ze sobą tak mało czasu. Miała dziesięć lat, gdy babcia odeszła. Zawsze przygotowywała do życia swoją młodą wnuczkę, mądrymi słowami.

                 - Nigdy nie jest za późno dla ślepego mężczyzny – mawiała z typowym dla siebie pogodem ducha. – Istnieją pewne czary po których nawet najtrwalsze serca miękną i zmieniają się na zawsze. Jeśli nie wówczas nauczka pozostaje na całe życie.

                Tym razem to ona uśmiechnęła się chytrze. Wyciągnęła różdżkę. Tak dawno nie używała magii. Od jakiegoś czasu zupełnie zapomniała, że jest czarownicą. Nadszedł czas, by sobie o tym przypomnieć. Zaklęciem zrobiła sobie cięcie. Pociekła krew i skrzywiła się lekko.

                 - Tym zaklęciem przeklinam cię. Od tej pory wszystko, co cenisz sobie nad życie na zawsze straci swój sens. Piękno zamieni się w brzydotę. Dopóki prawdziwej miłości nie poznasz smaku – Kilka razy powtórzyła swoje słowa, by umocnić siłę zaklęcia. Teraz przyszło czekać na efekty. Wiedziała, że wkrótce one nastąpią. I nie mogła się tego doczekać.

*~*~*
                Hermiona była coraz bardziej zmęczona tym wszystkim.
                Na własne życzenie wypisała się ze szpitala czując, że nie da rady zostać tam dłużej. Wciąż czuła się jakaś osłabiona i niepewna. Dodatkowo przełożona za wszelką cenę usiłowała wyciągnąć od niej co zaszło. Nie była w stanie o tym rozmawiać. Co takiego było z Ronem, że tak bardzo zmienił swoje zachowanie? Długo próbowała analizować, czy czegoś nie pominęła. Przecież do tej pory wszystko zdawało się być w porządku. Przynajmniej na początku. Ilekroć o tym myślała nie umiała zapomnieć jak czuły i opiekuńczy był mężczyzna. I kochała go. Naprawdę kochała. Dopóki go nie spotkała nie wiedziała czym jest miłość. Z początku broniła się przed tym uczuciem. Potem pojawił się Wiktor Krum i krótki romans o którym wolałaby zapomnieć. Wiktor okazał się zdrajcą i tak nie wiele brakowało, by wszyscy ponieśli klęskę w tak ważnym dla nich momencie. Na całe szczęście zdołała się otrząsnąć z uroku. Uratowała przyjaciół, ale wciąż nie mogła zapomnieć o tym, że sama ich naraziła na niebezpieczeństwo.

                 - Hermiona, wiesz że musimy porozmawiać? – drgnęła rozpoznając głos starego przyjaciela. Harry Potter stał parę metrów przed nią. Zaklęła pod nosem. Dzisiaj było jakieś fatum. Najpierw Malfoy, a teraz Potter. Zaczynała w ogóle żałować, że w ogóle wyszła z domu. Mogła w nim pozostać i lizać swoje rany dopóki całkiem do siebie nie dojdzie. Teraz już było za późno i musiała stawić konsekwencje swoim wyborom.

                 - Harry naprawdę nie mamy o czym – pokręciła głową. Próbowała wyminąć przyjaciela, lecz zapomniała jaki potrafił być uparty. Zauważyła iż ostatnie lata trochę go zmieniły. Wymężniał i robił się coraz bardziej podobny do swojego ojca Jamesa. Nie ułożył sobie życia. Czasami miała wrażenie iż na kogoś czeka. Wszyscy zdawali sobie sprawę na kogo, ale nie mówił tego na głos. Ta historia okazała się niezwykle bolesna dla wielu osób. Chłopak nie dał się przekonać. Niemal na siłę zaciągnął ją do ich ulubionej kawiarni. Kiedyś spotykali się tutaj we czworo, gdy jeszcze ich więzy były bardziej zacieśnione. Miejsce nic się nie zmieniło. Przytulne wnętrze urządzone w stylu retro, podobnie jak wiekowa właścicielka,  starsza czarownica pani Sprinter. W kominku nie płonął ogień, ale zimą zawsze było tu ciepło i przytulnie. Zajęli miejsca obok okna. Była nieco speszona. Dziwne uczucie w obecności przyjaciela.

                 - Więc? Powiesz mi co się dzieje? – zapytał zdecydowanie. Dobrze wiedziała, że będzie drążyć temat aż w końcu mu ustąpi. Westchnęła cicho i spojrzała poważnie na niego.

                 -  Nie wiem – szepnęła cicho. – Wszystko wymknęło się spod kontroli. Próbowałam z nim rozmawiać i w ogóle. Ron nie jest zły. Znasz go, jest naszym przyjacielem.

                 - Wiem – Harry’emu ciężko było słuchać słów przyjaciółki. Powoli do niego docierało, że porzucił przyjaciela, gdy ten go potrzebował. Ostatecznie tak wiele razem przeżyli. Raz było ciężko, a raz źle. Mimo tego zawsze trzymali się razem. Do momentu w którym nastąpił przełom, a jego rozstanie z Ginny wszystko zmieniło.

                 - Porozmawiam z nim – zdecydował ostro. Hermiona próbowała go powstrzymać, ale wiedziała iż przyjaciel był zbyt uparty. Wspólnie poszli do domu, gdzie wynajmowali mieszkanie. Ona dbała o wszystko i każdy kąt, by lśnił czystością. Nawet jeśli Ron tego nie zauważał. Nie myślała, by mieszkać w brudzie. Miała nadzieję, że był trzeźwy. Obawiała się jakby wyszło, gdyby było inaczej. Na całe szczęście została pozytywnie zaskoczona. Chłopak wydawał się ogarnięty i zadbany. Musiała przyznać, że zaskoczył ją bardzo. W powietrzu unosił się zapach gotowanego obiadu. Najwyraźniej postanowił wynagrodzić jej swoje ostatnie zachowanie.

                 - Jesteś wreszcie. – Jego głos brzmiał pogodnie. Wyraźnie ucieszył się na ich widok. Podobnie zareagował na Harry’ego. – Czekałem z obiadem. Wybacz, że ostatnio nie byłem wobec ciebie w porządku. Przyprowadziłaś gościa?

                 - Cześć Ron. – Harry niepewnie uśmiechnął się do przyjaciela. Nie był przekonany jak chłopak zareaguje również i na niego. Tymczasem pozostawał wyluzowany i całkowicie normalny. Spędzili naprawdę świetne popołudnie, a Potter przyznał, że dawno tak dobrze się nie bawił. Być może para przeżywała jakiś chwilowy kryzys. Na szczęście wszystko zostało zażegnane. Ron nawet przebąkiwał coś o ślubie. Na całe szczęście. Najwyższa pora, by w końcu się pobrali.

                 - Więc między nami wszystko w porządku? – zapytał dla pewności Harry, gdy postanowił już iść do domu. Ron pokiwał w odpowiedzi głową. Rozstali się obiecując, że znów gdzieś razem pójdą. Hermiona była naprawdę zadowolona. Wszystko znów nabrało kolorów i zaczynała wierzyć, że będzie lepiej.

                 - Dzisiaj na wieczór zaprosiłem gości – oznajmił ku jej zaskoczeniu. Nie tego oczekiwała. Sądziła, że kiedy w końcu odzyskała swojego mężczyznę nadrobią stracone dni. Chciała wyjść z nim gdzieś, lub po prostu kochać się do rana. Już tak dawno nie okazywał żadnych czułości. Patrzyła na niego błagalnie licząc, że zmieni zdanie. – Nie patrz tak  na mnie. Postarałem się prawda? Ugotowałem obiad, nie piłem. Dzisiaj wpadają wyjątkowe osoby. Jednego z nich na pewno znasz. Kiedyś nie byliśmy zbyt zaprzyjaźnieni, ale ostatnio sporo się zmieniło. Mitch Calvin

                Nie mogła uwierzyć w te słowa. Ron zadający się z Calvinem? Chyba w najgorszym koszmarze sobie tego nie wyobrażała. Myślała, że nie żartuje, lecz nie wyglądał na takiego. Wręcz przeciwnie. Oparła się o framugę drzwi z trudem oddychając.

                 - Dlaczego akurat Calvin? – Miała złe wspomnienia związane z tym mężczyzną i oboje o tym wiedzieli. Kiedyś chciał ją zgwałcić i naprawdę niewiele brakowało, by mu się udało. Wówczas na scenę wkroczył Malfoy. Nigdy jeszcze nie widziała go tak wściekłego. Prawie rozniósł Calvinaw powietrze. O tym, co zaszło wiedzieli tylko Ron i Harry. Wspólnie podjęli decyzje o milczeniu.  A teraz koszmar powraca. Na samą myśl o tym robiło się jej nie dobrze. Nie chciała go oglądać. Wciąż zbyt dobrze pamiętała, co się wówczas stało. – Proszę, nie rób mi tego.

                Liczyła, że ją zrozumie. Obejmie i pocieszy. Niestety. Jego twarz nabrała zimnego wyrazu. Wpatrywał się w taki sposób, że aż poczuła ciarki na plecach. Zrobił krok, a ona cofnęła się.

                 - Pójdziesz tego do pokoju i ubierzesz ładnie, a potem, gdy przyjdą goście zachowasz jakby nic się nie stało. Zrozumiałaś? – Nie wiedziała, czemu wówczas mu nie odmówiła. Przecież powinna odwrócić się i odejść. Nie miała na to w ogóle sił. Po prostu pokiwała głową. Dopiero kiedy Ron wyszedł padła na łóżko i zaniosła szlochem. Kiedy zrobiła się taka słaba? Dawniej pazurami walczyłaby o swoje. A dzisiaj? Coś się w niej wypaliło. Umarło dawno temu i nie mogło obudzić. I miała dziwne wrażenie, że to już nigdy nie nastąpi. Największy koszmar w jakim przyszło żyć właśnie nadszedł.

*~*~*
                Draco Malfoy bawił się naprawdę świetnie, chociaż obecność Pancy zaczynała mu ciążyć.
                Ta kobieta zdecydowanie nic się nie zmieniła i wciąż była natarczywa jak kiedyś. Na całe szczęście, chociaż znalazła sobie inny obiekt westchnień. Owszem miał małe wyrzuty sumienia wobec tego, co zrobił. Głównie na wspomnienie spojrzenia jakim obdarzyła go młoda kobieta. Nie chciał krzywdzić jej w ten sposób, ale całkowicie psuła mu kampanię z jaką wystartowała jego firma. „Stop piękności”. „Piękność jest tylko obłudą”. To tylko nieliczne słowa, którymi zwykle go opisywała. Starał się nie mieszać swojego życia prywatnego z pracą, ale tym razem nie miał wyjścia.

                 - Draconie – odwrócił się słysząc swoje imię i nie krył zadowolenia. Tuż przed nim stała Astoria w pięknej, alabastrowej sukni. Wyraźnie było widać rosnący w niej brzuszek. Astoria Nott znajdowała się w piątym miesiącu ciąży i promieniała szczęściem. Zazdrościł jej tego. Czasami myślał jak wiele go ominęło. Jednak za każdym razem, gdy stawał przed kamerą szybko zapominał o tych myślach. Brał życie takie jakie było i niczym innym się nie przejmował. I życzył szczęścia Astorii. Sporo przeszła w życiu. Jako córka Śmieciożercy nie miała lekko. On sam był pod wrażeniem jak sobie poradziła. Ona i Nott. Dwoje rozbitków odnalazło bezpieczną przystań.

                 - Witaj – uśmiechnął się do  niej ciepło. Poczuł lekkie zawroty głowy, lecz zignorował je. Czasami miewał migreny na które kompletnie nie zwracał uwagi. W końcu każdy miał jakieś dolegliwości od czasu do czasu. -  Jak się czuje przyszła mamusia?

                 - Całkiem nieźle – przyznała szczerze. Z Troską obserwowała swego przyjaciela. Wyglądał naprawdę kiepskawo. Owszem zdobywał światowej sławy karierę, tylko czy był szczęśliwy? Tak naprawdę? Chwilami bardzo wątpiła. Nigdy nie podejmowała takich trudnych rozmów. Wiedziała za dobrze, iż zamknie się w sobie, żeby tylko nie mówić o tym. – Nott całkowicie oszalał. Wiesz, że będę miała bliźniaki? Kiedy się o tym dowiedział omal nie zemdlałam. Wyobrażasz sobie jego minę?

                Oczywiście, że wyobrażał i zaśmiał się rozbawiony. Nottowi naprawdę się trafiło. Od kiedy mężczyzna wziął ślub z Astorią ich stosunki nabrały bardziej przyjacielskich rozmiarów.

                 - Moje gratulacje Baryłko – zaczął ją tak nazywać, kiedy dość mocno nabierała wagi. Wcześniej razem z Draco pozowała jako modelka. Gdy wyszło na jaw, że jest w ciąży zrezygnowała, by spełniać się jako matka i pisarka. Nie dawno wydała pierwszą powieść „Czarownica”, która szybko zdobyła rzeszę fanów. – A gdzie twój małżonek?

                 - Jest tam i załatwia interesy z ministrem. Ostatnio są jakieś problemy z aktywnością Śmieciożerców. – Draco zadrżał na samą myśl o nich. Wśród nich z pewnością był najgorszy ze wszystkich Mitchel Calvin. Draco był jego zgorzałym wrogiem, nie tylko w Hogwarcie. Gdy rodzina Malfoyów przeszła na drugą stronę, Calvin zniknął gdzieś i do tej pory ciężko go było odnaleźć. Czasami jednak dawali osobie znać, ci którzy wciąż pozostali wierni byłemu mistrzowi. On sam często myślał o tym jaki był głupi, że w ogóle w jakiś sposób współpracował z nimi. Chyba nie myślał zbyt jasno wówczas. Znów dopadł go ostry ból. Zakręciło mu się w głowie.

                 - Przepraszam na chwilę – wyszeptał, gdy poczuł napływające mdłości. Pospiesznie dopadł do łazienki. Na szczęście w pobliżu nie było nikogo. Nigdy jeszcze nie czuł tak potwornego bólu. Dosłownie rozrywało go od środka. Opadł na posadzkę próbując z tym walczyć. W głowie słyszał jakiś nieznany głos. Nie miał pojęcia skąd dobiegał. Słyszał dziwne słowa, które wiły się w jego głowie. Coś o pięknie, zgubie i wszystkim, co mógłby stracić. Nie rozumiał kompletnie ich sensu. Czuł, że jego ciało działało w jakiś dziwny sposób. Na chwilę stracił przytomność. Dźwięki muzyki i głosy zostały zagłuszone. Zupełnie jakby wszystko dookoła przestało istnieć na jeden moment. Kiedy już odzyskał przytomność od razu poczuł, że jest nie tak. Bardzo ostrożnie podniósł się z podłogi i spojrzał w lustro. To, co zobaczył przeraziło go. Nie był już człowiekiem. W jednej sekundzie zrobiono z niego potwora. Patrząc w odbicie lustrzane nie mógł uwierzyć, że wszystko jest prawdą. Chwilę temu piękna twarz, dzisiaj zdobiona licznymi plamami. Zniknęły blond włosy. Skórę pokryto dziwnymi zdobieniami, i tatuażami. Aż wzdrygał się na samo patrzenie na siebie. Kto mógł mu zrobić takie świństwo? Od razu wyciągnął różdżkę i rzucił zaklęcie reperujące. Niestety nie zadziałało. Pozostałe zaklęcia tak samo. Kimkolwiek była osoba, która rzuciła je miała złe zamiary. Musiał jakoś się stąd wydostać. Odnalazł czyjeś okrycie. Nie chciał by ktokolwiek go zobaczył. Dla niego tak będzie lepiej. Zdecydowanie. Musiał jakoś wykaraskać się z tej sytuacji. Na każdą klątwę było antidotum. Jego ojciec mu pomoże. Lub profesor Snape. Był mistrzem eliksirów.

                 - Pięknie wyglądasz Malfoy – usłyszał czyjś donośny śmiech. Zadrżał i odwrócił się gwałtownie. W drzwiach stała niezwykle zadowolona z siebie Sloan. Wyglądała o wiele piękniej niż ją zapamiętał. Zniknęły gdzieś mysiowate włosy, zastąpione ładnym, blond kolorem. Sama cera jaśniała jakimś takim blaskiem, a oczy i usta podkreślono eleganckim, ale skromnym makijażem. Wyglądała zdecydowanie lepiej niż gdy wybrała się na bal z nim.

                 - Zdejmij zaklęcie! – rozkazał wściekły sięgając po różdżkę. Gotowy był na wszystko byle tylko pozbyć się tego brzydactwa i odzyskać dawną twarz. Niestety w odpowiedzi kobieta wybuchła śmiechem. Nie miała zamiaru ułatwiać mu zadania.

                 - Na twoim miejscu bym nie ryzykowała, bo możesz zostać taki na zawsze. Właściwie być może zostaniesz jeśli się nie dostosujesz do moich wytycznych.

                 - Jakich? – prychnął. Miał nadzieję, że uda mu się skontaktować z byłym nauczycielem. Snape i jego matka obecnie mieszkali na Sycylii. Wciąż nie mógł się z tym pogodzić, ale wiedział, że rodzice poszli swoją własną drogą. On również, lecz zdecydowanie inną.

                  - Spójrz na swoją prawą dłoń – rozkazała. Niechętnie tak postąpił i zobaczył krzak róży. Widniał na nim jeden wyraźny kwiat. Pytająco spojrzał na nią. – Masz jedenaście miesięcy, by znaleźć kobietę, która zakocha się w tobie ze wzajemnością. Jeżeli tego nie zrobisz, a ostatni kwiat zakwitnie, wówczas pozostaniesz taki na zawsze.

                 - Odbiło ci Sloan! – ryknął. Nie mogąc zapanować nad sobą cisnął w nią zaklęciem. Sloan odbiła go bez wahania, rzucając go na ścianę. Malfoy nie miał z nią żadnych szans. Czuł się upokorzony i powalony.

                 - Trzeba się dwa razy zastanowić nim zdecydujesz się zrujnować komuś życie – powiedziała i odwróciwszy się na pięcie odeszła zachowując całą swoją dumę. On wszystko stracił. Okrywszy się tym, co zostało z płaszcza niezauważalnie opuścił rezydencje. Liczył, że w domu zastanie ojca, ale stary Malfoy umówił się z jakąś obecną kochanką. Malfoy był zrozpaczony. Od razu wysłał wiadomość do Snep’a mając nadzieję, że nauczyciel mu pomoże. Zawsze wykazywał się wsparciem i opieką. Nawet jeśli Malfoy potraktował go jak łajdaka, gdy wyszedł na jaw romans z matką. Kiedy oboje wyjechali nieco odetchnął i popatrzył na wszystko z dystansem. Kiedy odjeżdżali powiedział wiele gorzkich słów i nigdy nie przeprosił. Miał nadzieję, że  nie przeszkodzą w pomocy. Do domu dotarł sam. Nie chciał, by zobaczył go nawet kierowca swojej limuzyny. Matt nie był aż taki nadęty jak ojciec, ale wciąż obawiał się reakcji. On sam nie mógł patrzeć na siebie w lustrze. Wyglądał przerażająco.
                 - Merlinie, pomóż mi wrócić do normalności – wyszeptał do siebie. Odważył się na zerknięcie dopiero po kilku godzinach. Wciąż wyglądał tak samo strasznie. Miał wrażenie, że plamy na ciele jeszcze bardziej pociemniały i stały się widoczniejsze. Z oczy popłynęły mu łzy. Czuł się tak jakby życie, które posiadał nigdy już nie wróci.

*~*~*
Na zakończenie:
Ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału, bo wszystko wyszło tak jak chciałam.
Pomysł przyszedł mi do głowy przypadkiem jak wcześniej wspomniałam i nie żałuje.
Od zawsze lubiłam tę bajkę i jakoś tak pomyślałam co by było gdyby.
Mam nadzieję, że nikt przede mną nie wpadł jeszcze na ten pomysł i będzie jedyny w swoim rodzaju.
Tymczasem pozdrawiam serdecznie i zapraszam na ciąg dalszy!

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania: „Piękna i bestia”
Tytuł rozdziału: 001 „Przegrane pięko”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 870

24 komentarze:

  1. na betowanie.blogspot.com może kogoś znajdziesz ;) Ja się na tym nie znam, nie lubię wytykać innym błędów, bo sama je robię :P
    Potem przeczytam rozdział, zapowiada się bardzooo ciekawie ;) <3

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego najlepszego z okazji wczorajszych urodzin. Dobrze, że zaimprezowałaś. Czasem trzeba się rozerwać :)
    Podoba mi się ta historia. Również lubię Piękną i Bestię, więc naprawdę z przyjemnością czytam Twoje opowiadanie.
    "Osunęła się bezwładnie wprost w ramiona największego wroga." - świetne zdanie. Uwielbiam je.
    Snape żyje! Hurra! A Draco ma brata. Mam nadzieję, że będzie o nim trochę więcej, jako że jest to całkiem nowa postać. Ron natomiast totalnie mnie zaskoczył. Chyba musisz nie lubić tej postaci, skoro tak się nad nim pastwisz. Ja raczej za nim nie przepadam, ale żeby aż taki czarny charakter z niego zrobić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za życzenia. Jestem tego samego zdania. W końcu po coś ma sie te urodziny;) Również podzielam opinię. Dlatego postanowiłam pokazać jej inną wersje. Mam nadzieję, że nie zawiodę. Przyznaje bez bicie iż tego trochę się boje. Co do brata Draco jeszcze o nim pomyślę. Mam pewien pomysł i postaram się go wykorzystać. Wiesz może niekoniecznie nie przepadam ale uznałam że pasuje ;) wszystko jednak z czasem się wyjaśni. Pozdrawiam mocno!

      Usuń
  3. Jestem w szoku... Coś znajomego wydało mi się w tym opowiadaniu, weszłam w zakładkę " o autorce " i dopiero teraz dostrzegłam, że jesteś autorką " Pokochać łotra "! Był to mój pierwszy raz z Dramione... Pokochałam to opowiadanie tak, że czytałam je już chyba z 20 razy, a dalej czuję niedosyt ( Pomysł no... COŚ WSPANIAŁEGO. Sama wiesz jak jest. ). Teraz już wiem, że na pewno tu zostanę.
    Rozdział jest doskonały. Historia wszystkim znana, jednak w przypadku Hermiony i Draco jest to coś niesamowitego. Uwielbiam samą przemianę głównego bohatera, w każdej wersji! A co do filmu to również jestem nim oczarowana... Alex Pettyfer odwalił kawał dobrej roboty!
    Czekam na kolejne rozdziały. Życzę duuużo veny! :)
    Jeżeli szukasz bety to mam trochę wolnego czasu :)

    Pozdrawiam cieplutko!

    www.the-evil-daughter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bardzo za miłe słowa.
      Wciąż wiele mnie zaskakuje. Zwłaszcza że łotr wywarł na wielu takie wrażenie. To moja zdecydowanie najlepsza historia. Myślę nawet o stworzeniu czegoś podobnego ale nie z Dramione. Coś bardziej własngeo i liczę że mi się uda :) Tymczasem postaram się nie zawieść i pozdrawiam mocno.

      Usuń
  4. Świetny rozdział!
    Cały czas jestem pod wrażeniem twojego talentu :)
    Martwi mnie ta cała sytuacja z Ronem, Hermioną i tym całym Mitchem... Biedna Miona, co się stało z dawną Gryfonką?
    Szkoda mi też Draco... Zasłużył... wiem, ale kara jest bardzo surowa.
    Czekam na next
    Pozdrawiam i życzę weny
    Anna-medium
    P.S. Zapraszam do mnie na 3 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Draco modelem? Ciekawy pomysł xD
    To straszne, że Hermiona została tak pobita. Coś faktycznie musiało się w niej wypalić, kiedyś by sobie na to nie pozwoliła. Mam tylko taką uwagę, że skoro Draco mógł rzucić zaklęcie reperujące, to Miona z pewnością mogła za pomocą czarów jakoś pozbyć się tych siniaków. W końcu jest czarownicą. Prócz tego bardzo ciekawi mnie sprawa z Ronem. Nie zachowuje się tak bez powodu, wygląda, jakby ktoś rzucił na niego urok. I to co mamrotał... to było bardzo ciekawe.
    Polubiłam Sloan. Wydaje się intrygującą, złożoną postacią. Podobało mi się, jak rzuciła tę klątwę.
    Widzę też, że relacje pomiędzy bohaterami są skomplikowane, przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. No, teraz kiedy Draco jest już przemieniony, jestem ciekawa, jak będzie się zachowywał.
    Jeśli chodzi o betę, to mogłabym Ci pomóc. Nie jestem ekspertem, ale czytając tekst, wyłapałam parę brakujących przecinków albo literówek. Jeśli byś chciała, możesz mi podsyłać rozdziały na jmarzycielka@gmail.com, a ja postaram się je skorygować.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę byś mogła? Marzycielko chyba z nieba mi spadłaś. Z przyjemnością mogę ci podsyłać rozdziały. Na początek wyślę pierwszy.
      A co do opowiadania.
      Sloan jeszcze da popalić i pokaże swoje pazurki ;) myślę że udało mi się stworzyć wyjątkową postać. Sama jestem z niiej dumna.
      A co do przeszłości będzie ona niezwykle ważna i dość często pokazywana w poszczególnych rozdziałąch.
      Ron również będzie miał coś niecoś do powiedzenia a jego historia ukaże parę interesujących wątków.
      Więcej nie zdradzam i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Cieszę się, że mogę Ci pomóc :)
      Sloan na pewno ma tę przewagę, że jest całkowicie stworzona przez Ciebie i nie wiemy o niej nic poza tym co sama nam powiesz ;)

      Usuń
  6. Ten rozdział jest naprawdę świetny! Wow, ile się działo... Współczuję Hermionie, że trwa w tak toksycznym związku, powinna uciekać jak najdalej od niego... Kiedy wyszła z domu, po brutalnym pobiciu przez Rona, tak przeczuwałam, że spotka Draco. Ale nie spodziewałam się, że sytuacja tak się rozwinie... Draco postanowił obserwować Hermionę - jej! Późniejsze spotkanie z Harrym zapaliło we mnie trochę nadziei, iż może zabierze ją od Weasleya, ale on zdawał się grać przy Harrym idealnego męża... Jestem ciekawa jakie dalsze losy planujesz dla Hermiony i co doprowadzi do spotkania jej z Draco. Właśnie, Draco... Na usta ciśnie mi się "należało mu się", jednak wiadomo, że w pewnym stopniu mu współczuję. Kobieta, którą jak mniemam będzie Hermiona, będzie musiała pokochać jego aktualny wygląd. Sloan zachowała się okropnie, jestem zaintrygowana jej postacią, co nie zmienia faktu, że nie miała prawa decydować jak będzie wyglądało życie innej osoby, bo na pewno życie Malfoya od tej chwili ulegnie ogromnej zmianie. No cóż, to chyba tyle! Wybacz mi, że tyle czasu zajęło mi wchodzenie tutaj, lecz jak wiadomo końcówka wakacji i staram się brać z nich jak najwięcej.
    Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że pojawi się szybciutko! ;)
    http://niewolnicy-wlasnych-wspomnien.blogspot.com

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana.
      Wiadomo wakacje trzeba wykorzystać a nie siedzieć przed kompem niczym stara matrona (rey normalnie opisałam siebie) taka mała uwaga. Ron nie jest mężem Hermiony. Nie pobrali się tylko żyli we wspólnym związku :) Widzę że każdy zwrocił uwagę na Sloan ;) chyba mogę być dumna z tej postaci.
      Tymczasem pozdrawiam i zapraszam na ciąg dalszy11

      Usuń
  7. Wow *-* Rozdział cudowny :D nie wyobrażałam jak można połączyć tę starą baśń i Dramione, ale tobie się udało. Podoba mi się to, co zrobiłaś z Ronem. Tzn inaczej, nie podoba mi się, ale wszystko ma swoje uzasadnienie i z tego co widzę wyjdzie w praniu dlaczego taki jest. Nie lubię, kiedy w ff ta postać z niewyjaśnionego powodu jest chamska i zła, ale u cb to akceptuje, mimo że to jedna z moich ulubionych postaci. Wszystko jest logiczne i naprawdę aż chce się dalej czytać :D
    Pozdrawiam,
    Coco Deer :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Perfecto ;* Brak mi słów! Cudownie piszesz ;)
    Weny :*
    http://pokoj-milosc-empatia-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podoba :P

    www.dramone-droga-do-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczcie ale komentarze tego typu są traktowane przeze mnie jako Spam a od tego jest odpowiednia zakładka. Nie problem chyba napisać coś bardziej kreatywnego prawda? A jak chce się zostawić spam to w specjalnej zakładce!
      pozdrawiam autorka.

      Usuń
  10. Uwielbiam motyw pięknej i bestii. Ostatnio nawet napisałam krótkie opowiadanie powiązane z tym tematem. Dlatego też ucieszyłam się, gdy zobaczyłam Twój blog. Zauważyłam kilka drobnych błędów - interpunkcyjnych i może jeden stylistyczny - ale pracę nad tym pozostawiam już Twojej przyszłej becie. Bardzo podoba mi się postać Malfoya, jaką wykreowałaś. Czuję, że będzie miło się o nim czytało. Emocjonująco. ;p Rozbawił mnie trochę tekst Rona z obiadem. To takie typowe! Pijany mąż wraca "po ciężkim dniu" i nie ma obiadu. Niestety, typowe, ale i życiowe. Czekam na kolejny rozdział. Życzę Ci mocnej inspiracji! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe, inne niż wszystkie, które czytałam. Podoba mi się i na pewno wrócę.
    Wiesz tylko, ze w wersji mobilnej bloga nie da się czytać?
    Pozdrawiam,
    M.
    milosc-dopadnie-cie-i-tak.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety wiem i nie bardzo wiem jak sobie z tym poradzić. Jeśli znajdę jakiś pomysł być może ogarnę to gdyż zdaje sobie sprawę, że większość czytelników korzysta z mobilnej wersji.
      Dziękuje i pozdrawiam.

      Usuń
  12. Po obejrzeniu "Bestii" z Alexem Pettyferem też polubiłam tą bajkę, a może raczej jej filmową wersję. Nigdy nie pomyślałabym, żeby połączyć piękną i bestię z dramione.
    To dopiero pierwszy rozdział, ale już wiem, że przeczytam kolejne. Twoja historia naprawdę mnie zaciekawiła. Draco Malfoy modelem, to jest naprawdę ciekawe. :) Podoba mi się sposób, w jaki kreujesz Malfoya.
    Szkoda mi Hermiony. Ron jest okropny. Żeby uderzyć kobietę? Jak on w ogóle ją traktuje? Miona już dawno powinna z nim zerwać i mam nadzieję, że wkrótce to zrobi. Nigdy nie uwielbiałam Rona, szczerze mówiąc był mi obojętny, ale w twoim opowiadaniu wręcz go znienawidziłam.
    Snape i Narcyza? Tego się nie spodziewałam.
    Pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam.
    Blog został zgłoszony do katalogu na Rejestrze blogów, jednak została podana zła podkategoria bloga potterowskiego. Proszę o wybór jednej z pięciu istniejących. Wystarczy dopis.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeju, nigdy nie spotkałam się z podobnym opowiadaniem ;o
    Zaczyna się na prawdę cudownie i interesująco.
    Boże, Ron. Jak ja tego dupka nienawidzę. Jak on mógł uderzyć Mione?
    Draco model, no tak, z takim nieziemskim wyglądem bez wątpienia się do tego nadaje <3
    Czekam na następne rozdziały, które zapewne będą tak fantastyczne jak ten :)
    Pozdrawiam,
    Colleen

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten rozdział jest naprawdę cudowny :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Historia zdecydowanie zapowiada się wspaniale. Jest to ciekawa odsłona Dramione. Jak na razie Draco i Hermiona żyją w dwóch zupełnie innych świtach, ale z pewnością ich drogi niebawem ponownie się skrzyżują.
    Z chęcią obejrzę również film, o którym wspominałaś.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest... niesamowicie. Draco trochę zbyt zimny i powierzchowny, zawsze widziałam w nim osobę o niesamowitych pokładach uczuć, niestety głównie takich jak smutek, rozgoryczenie, tęsknota czy melancholia, ale jednak uczuć tylko dobrze schowanych za lodowatą taflą obojętności po to by nikt go nie zranił. A tu jest oh, straszny :D. Ale historia zapowiada się świetnie, podoba mi się :). Na końcu się popłakał, pojawiły się emocje, tak mi go żal, ale podoba mi się :).
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Eleonora.
    http://corkimerlina-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń