wtorek, 3 listopada 2015

Rozdział 004 „Nowy początek”



Kroniki Proroka Codziennego 005:
Ahoj kochani!
Witam was w kolejnym i mam nadzieję, że pozytywnym rozdziale.
Ostatnio na nowo czytam losy Pottera i przypominam sobie starą miłość. Ta książka chyba nigdy mi się nie znudzi. Ma w sobie coś takiego, że nie umiem o tym tak szybko zapomnieć i do końca wydorośleć. Dramione to moja pasja i obawiam się, że będę pisać tak długo jak długo mam siły. Mam taką małą prośbę do Obserwowanych. To miło, że obserwujecie. Dla mnie znak, że czytacie czasami, ale miło będzie jeśli od czasu do czasu skomentujecie rozdział. Będę naprawdę wam wdzięczna i zapraszam do czytania.

*~*~*
                Obudził ją śpiew ptaków.
                Pierwsze promienie słońca padły na jej twarz. Przeciągnęła się, niezwykle zadowolona z siebie. Dzień zapowiadał się słonecznie i ciepło. Po zimnym deszczu nie było już ani śladu. Śniadanie zjadła sama w milczeniu. Okazało się, że Draco zniknął, by załatwić jakieś interesy. Czuła lekki niepokój, gdyż nie wiedziała, czego się po nim spodziewać. Ten mężczyzna był dla niej prawdziwą zagadką i wciąż odkrywała go na nowo. Podobnie jak swoje uczucia.

                  - Wiesz, że nigdy nie skrzywdziłbym cię świadomie – mówił na dzień przed tym, gdy ją zdradził. Planowali wspólną ucieczkę. Harry musiał się ukrywać. Towarzyszył mu Ron. Ona ujawniła swoją obecność, by zdobyć informacje o horkruksach, których poszukiwał chłopak. Wciąż też miała kontakt z Draconem, ale nigdy nie zdradziła mu swoich przyjaciół. Zawsze należała do lojalnych osób.

                 - Dlaczego mi to mówisz? – zapytała wówczas, nic nie rozumiejąc. Draco jedynie pokręcił głową i przyciągnął do siebie. W jego ramionach spędziła pierwszą, namiętną noc. Z Ronem wcześniej nie mogła się na to odważyć.  

                Dlaczego pomyślała o tym właśnie teraz? Nie miała pojęcia. Być może ponowna obecność Dracona w jej życiu sprawiła, iż częściej myślała o przeszłości. Żałowała, że nie ma teraz przy niej matki. Ona zawsze umiała jej doradzić, gdy tego potrzebowała. Niestety kobieta zmarła pół roku po odnalezieniu. Hermiona bardzo przeżyła tę śmierć. Do dzisiaj nie utrzymywała kontaktów z ojcem. Gdy ich odnalazła i odczarowała, mężczyzna był na nią mocno obrażony, że odsunęła ich od siebie. W sumie trochę to rozumiała, ale było jej ciężko. Została całkiem sama, bez niczyjej pomocy. Musiała sobie radzić ze wszystkimi trudnościami, a los jej nie oszczędzał. Wciąż kładł kolejne kłody pod nogi i musiała bardzo się starać, by na nie nie wpaść.

                 - Jesteś gotowa, Granger? – Drgnęła, gdy usłyszała głos Malfoya. Pokiwała głową. Zjadła dość solidne śniadanie i się odświeżyła. Organizacja  w gospodzie była na piątkę z plusem. Nie każde miejsce mogło się poszczycić takim statusem. Była naprawdę zadowolona z postoju. Gdy wyszli na zewnątrz, zauważyła, że Draco wymienił samochód. Wydawał jej się nieco biedniejszy, ale pasował do sytuacji, w jakiej się znalazła. Z westchnieniem wsiadła do pojazdu. Draco prowadził. Jechali w milczeniu przez pół dnia. Podziwiała wzgórza i widoki. Mimo tego że wypoczęła, wciąż pozostawała senna. Najchętniej gdzieś by się zaszyła i spała przez dobrych kilka godzin. W końcu się zatrzymali. Dochodziło południe i doskwierał skwar. Musiała ściągnąć z siebie kurtkę. Nie czuła się swobodnie w towarzystwie Dracona, ale za wszelką cenę starała się uspokoić. Dom, który zobaczyła po wyjściu z samochodu, sprawił, że poczuła zachwyt. Budynek położony był na wzgórzu i wcale nie przypominał małej chatki. Patrząc na niego, miała dziwne wrażenie, iż znalazła się w jakimś pałacu. Oniemiała z podziwu, nie mogła oderwać wzroku. Dom był pomalowany na biało, z uroczym gankiem, otoczony kwiatami. W powietrzu dało się poczuć ich aromatyczną woń. Widać, że ktoś bardzo dbał o to miejsce i kochał je całym sercem.

                 - Trochę za bardzo romantycznie, ale nie będziemy rzucać się tu w oczy – powiedział cicho, widząc zachwyt na twarzy dziewczyny. Wiedział, że jej się spodoba. Pasowała do takich miejsc. Będzie miał też idealną okazję, by ją zdobyć. Wierzył, że mu się uda. W końcu zbyt wiele od tego zależało. Miał tylko rok, a nie wiadomo, jak długo przyjdzie im tu mieszkać. Liczył, że jak najdłużej, by mógł powoli wcielić swój plan w życie. Ostatecznie nic nie tracił, a miał szansę bardzo wiele zyskać. Przynajmniej na to właśnie liczył.

                 - Tu jest cudownie – powiedziała szczerze. Nie wiedziała, jak długo będzie musiała tak mieszkać, ale czuła, że poradzi sobie ze wszystkim. Dom należał do obszernych, więc nie będą wpadać na siebie z Malfoyem za każdym razem. Gdy chciał wziąć jej skromną walizkę, stanowczo zaprotestowała. Nie należała do słabych kobietek, nawet jeśli miała chwilowe kłopoty. Dostrzegła dwoje starszych ludzi, stojących przy ganku. Ona około sześćdziesiątki, on w podobnym wieku. Trzymali się za ręce. Z ich oczu biła prawdziwa miłość. Hermiona była pod wrażeniem, że można się tak bardzo kochać. I trochę im tego zazdrościła. Jej rodzice również bardzo byli w sobie zakochani i ją również kochali całym sercem. Często żałowała, że sama zniszczyła tę miłość. Niestety nie da rady cofnąć czasu i musiała brnąć do przodu.  

                 - To są państwo Dorrenowie. Marianna i David – przedstawił Draco i oboje dygnęli przed Hermioną. Nieco się zawstydziła, gdyż nie była nikim ważnym, by postępował zgodnie z etykietą. A jednak się nie ugiął.  – Na tyłach domu znajduje się stajnia. Na pewno będzie cię zabierał na wycieczki.

                 - Nie umiem jeździć konno – przyznała lekko zawstydzona. Uwielbiała konie. Pamiętała, że siostra ojca prowadziła stadninę konną, gdzie jeździła jako dziecko. Niestety matka od czasu wypadku bardzo bała się tych stworzeń i stanowczo zabroniła jej dosiadania tych zwierząt. Teraz kiedy kobieta nie żyła, Hermiona mogła złamać ten zakaz. Jednak nie czuła się z tego powodu szczęśliwa. Wolałaby mieć matkę przy sobie w tak trudnych chwilach. Niestety w tym momencie mogła liczyć tylko na siebie i Lorenę. Dobrze, że ta ciepła i cudowna kobieta była z nimi. Dzięki temu o wiele łatwiej im będzie przetrwać trudne chwile.

                 - Nie martw się. Nauczysz się, a ja ci pomogę. – Uśmiechnął się do niej jakoś tak ciepło. Hermiona szybko odwróciła wzrok. Znów ten nowy i irytujący Draco. Jeżeli będzie musiała znieść z nim jeszcze więcej czasu, czuła, że nie da rady. Zdecydowanie wolałaby starego wroga niż przyjaciela.

                 - Mogę zobaczyć mój pokój? Chciałabym odpocząć – poprosiła cicho. Jak na zawołanie zgłosiła się Lorena. Bez słowa teleportowała bagaż dziewczyny i poprowadziła do pokoi na górę. Znajdowało się tam kilka sypialni, chociaż dom pozornie był niewielki. Czuła, że da radę przetrwać tutaj trudne chwile. Nie miała wyjścia. Gdyby Mitch ją dorwał, z pewnością szybko by tego pożałowała. Wolała nawet nie dopuszczać do siebie tej myśli.

                - Narcyza uznała, że będzie ci tu wygodnie. Ten pokój należał do jej babki. – Hermiona pokiwała głową. Pokój zachwycił ją od razu. Urządzony w barwach bieli i delikatnego brązu. Dookoła widziała piękne malowane kwiaty. Łóżko przykryte kolorową narzutą, duże i kuszące. Gdzieś w kąt rzuciła torbę, wcześniej wyciągnąwszy pamiętnik. Pisała go od zawsze. Nawet kiedy przyszły pierwsze problemy z Ronem. Dzięki temu mogła się jakoś odstresować od wszystkiego. Usiadła wygodnie na łóżku i chwyciła za pióro. Pamiętnik miał specjalne hasło i nikt po za nią nie miał do niego dostępu. Jej własny wynalazek. Kilka kropel krwi otwierało zamek.

Drogi pamiętniku.
Dzisiaj początek mojego nowego życia.
Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. To jakieś czyste szaleństwo. Ze wszystkich osób to Draco Malfoy został moim opiekunem. Przecież ja nie wytrzymam minuty w jego towarzystwie. Wciąż pamiętam, jak bardzo go kochałam. Byłam gotowa walczyć nawet z Voldemortem, byle tylko zachować go przy sobie. Niestety wybrał inną drogę i ciężko patrzeć na to z perspektywy czasu. Teraz muszę z nim zamieszkać i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie wiem, jak to przetrwam. Wciąż myślę o Ronie. Nie rozumiem kiedy i jak mógł się tak stoczyć. Tak bardzo się starałam. Czuję się, jakbym ja wszystkich zawiodła… …

                Nie była w stanie dłużej pisać. Poczuła, jak łzy pociekły jej z oczu. Miała wrażenie, że najgorsze wcale nie minęło. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest dopiero przed nią — to dopiero początek.

*~*~*
                Spotkanie z Ginny mocno wytrąciło go z równowagi.
                Była ostatnią osobą, którą spodziewał się zastać ponownie w swoim życiu. Powróciły wspomnienia, o których myślał, że już zapomniał. Kiedyś byli tacy szczęśliwi. Po odejściu Vivian zaczął interesować się młodą Weasley. Od początku miała w sobie coś wyjątkowego i przyciągała go do siebie. Nie umiał się jej oprzeć i nigdy tego nie żałował. Jednak kiedy odeszła, długo nie mógł dojść do siebie. Cierpiał z każdą chwilą i było mu coraz trudniej z tym wszystkim. Naprawdę ją kochał i nie rozumiał, dlaczego odeszła od niego tak po prostu. Teraz przez widok dziewczyny powróciły wspomnienia. Chyba jeszcze nie spodziewał się, że kiedykolwiek ich drogi w jakiś sposób znów zostaną połączone.

                - Harry! – wyszeptała miękko, patrząc na niego z zaskoczeniem. Wiedziała, że prędzej czy później się spotkają. Nie miała tylko pojęcia, iż nastąpi to tak szybko. Widok byłego  chłopaka sprawił, że jej serce zabiło mocno. Wciąż go kochała, a jednak czuła się zraniona. – Co tu robisz?

                 - Mieszkam. Od ponad dwudziestu lat, jakbyś nie wiedziała – odparł niezwykle chłodno. W końcu to ona postanowiła zakończyć ich związek. Nie miał zatem powodów, by być dla niej miłym. Ta przyjaźń, czy cokolwiek ich łączyło, już dawno się skończyło. Dzisiaj między nimi nie było nic. Zwykła pustka, jaka często łączyła dwoje obcych sobie ludzi.  

                 - Masz rację, przepraszam – przyznała nieco speszona. Nie spodziewała się z jego strony takiego zachowania. Owszem, miał prawo mieć pretensje do niej, ale dlaczego zachowywał się tak obcesowo? Jakby nic ich nie łączyło. Pomyślała o dziecku. Maleńkiej Rose, jak nazywała ją w myślach. Wciąż czuła ból po jej stracie. Wiedziała, że nigdy się z tym nie pogodzi. Harry widocznie miał zupełnie inaczej. – Mam nadzieję, że będziemy się coraz mniej widywać. Dla nas tak będzie najlepiej.  

                 - Skoro tak mówisz. – Harry obojętnie wzruszył ramionami. – Trzymaj się! – rzucił na odchodne i odszedł, nim zdążyła coś powiedzieć. Był wściekły na siebie. Czemu to spotkanie tak wyprowadziło go z równowagi? Nie powinien był dać się tak sprowokować. Uważniej przyjrzał się dziewczynie. Wyglądała elegancko, choć mizernie. Miała na sobie stylową sukienkę w ciemnozielonym kolorze. Rude włosy związała w luźny kucyk, a oczy podkreślał delikatny makijaż. Harry pamiętał, że rzadko kiedy się malowała. Minęła go bez słowa, dumnie unosząc głowę, a wtedy poczuł lekki zapach jej perfum. Fiołki. Przez nią nienawidził tych kwiatów. Znów powróciły wspomnienia. Przypomniał sobie moment, w którym pierwszy raz się pocałowali. To było tuż po zwycięskim meczu. Gryfoni oszaleli. Chyba nigdy jeszcze nie mieli okazji zdobyć pucharu. Teraz trafiła im się ona wręcz idealnie. Nie panował nad sobą. Już od dawna pragnął powiedzieć jej, co czuje i samo się wyrwało. Na oczach wszystkich ludzi. Po prostu przyciągnął ją do siebie i pocałował. Wszyscy byli zaskoczeni. Nawet on.

                 - Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała Ginny, gdy opadły emocje. Ron gdzieś zniknął i Harry trochę się tym martwił. Zależało mu na opinii przyjaciela. Potem z nim porozmawiam — obiecał sobie wówczas. Teraz najważniejsza była Ginny.

                 - Bo cię kocham, głuptasku. – Zaśmiał się nieco niepewnie. Nigdy nie był dobry w pokazywaniu swoich uczuć. Jednak w jej oczach zobaczył wszystko. Nie musiała nic mówić. Ten blask. Cała jej miłość do niego. Znów to zrobił. Po raz kolejny tego wieczora, a każdy pocałunek coraz bardziej zbliżał ich do siebie.

                 - Idiota! – mruknął do siebie, odganiając wspomnienia. Nie były mu teraz potrzebne. Miał zdecydowanie za dużo na głowie, by jeszcze myśleć o przeszłości. Dlaczego ze wszystkich osób spotkał właśnie ją? Pokręcił głową i gdy nikt nie widział, teleportował się do domu Vivian Parker. W Hogwarcie była jego dziewczyną. Lubił ją i jej towarzystwo, chociaż miał wrażenie, że nie do końca mu pasuje. Owszem, należała do pięknych dziewczyn. Pochodziła z rodziny czarodziejów o statusie czystej krwi, jej ojciec pracował jako jeden z ministrów. Miał władzę, pieniądze i wpływy. Sama Vivian prowadziła czarodziejską stację. Dzięki swojej urodzie często można było ją spotkać jako osobę reprezentacyjną. Miała długie, czarne włosy, które zawsze pozostawiała rozpuszczone, intensywnie ciemne oczy, a usta podkreślone czerwoną szminką. Jej cera miała blady odcień, ale to tylko dodawało jeszcze większego uroku. Siostra Vivian Britney, należała do skromnych i cichych dziewczyn. Harry zawsze miał nadzieję, że zwiąże się z Ronem, lecz ją najwyraźniej nie interesowały żadne związki. Nie wnikał w szczegóły. Teraz postanowił odwiedzić Vivian, gdyż bardzo go o to prosiła. Chociaż dziewczyna była w małżeństwie z dużo starszym od siebie mężczyzną, wciąż zdradzała wyraźną słabość do niego. Bardzo często czuł się zirytowany, ale nie wiedział, jak z nią o tym rozmawiać. Vivian była niezwykle uczuciowa i wrażliwa. Bardzo często pokazywała, jak emocje na nią wpływają. Czasami martwił się o nią. Dobrze, że teraz miała dobrego męża, który wiedział, jak sobie z nią radzić.

                 - Harry! – Vivian wyraźnie ucieszyła się na jego widok. Brunet nie zareagował na ten entuzjazm, ale przywitał się z nią grzecznie. Dom, w którym mieszkała, był naprawdę cudowny. Wszystko wskazywało na luksus i bogactwo mieszkańców. Architekci zadbali o każdy szczegół. Harry’emu najbardziej podobał się salon. Urządzony w stonowanym brązie i złocie, ze skórzanymi fotelami i kominkiem.  – Co cię tu sprowadza? Masz ochotę się napić?

                Harry pokręcił głową i zlustrował wzrokiem dziewczynę. Wciąż była piękna, chociaż minęło tyle lat. Miała na sobie dopasowany, beżowy kostium, który idealnie podkreślał jej sylwetkę. Zastanawiał się, co zrobiła, by tak wyglądać. Podejrzewał, że używała jakiś zaklęć. Nie wnikał w szczegóły. Miała prawo do własnych sekretów. Tak naprawdę nigdy nic ich nie łączyło.

                 - Widziałem się dzisiaj z Ginny Weasley. – Vivian zbladła gwałtownie na twarzy i poczuła, że serce bije jej jak oszalałe. Ginny Weasley, koszmar z przeszłości, wrócił do domu. Wciąż żywo pamiętała ich ostatnią rozmowę. To, jak odjechała, zostawiając ją samą. Właśnie wtedy Ginny straciła swoje dziecko. Harry o tym nie wiedział, ale mógł poznać prawdę w każdej chwili. Wiedziała, że jeżeli ją odkryje, wówczas nigdy jej nie wybaczy.  – Wszystko w porządku Viv? Wiem, że kiedyś byłyście w całkiem dobrych stosunkach.

                Vivian pokiwała głową. Ciężko nazwać ich związek przyjaźnią. Potrzebowały siebie nawzajem. Najczęściej to Vivian wykorzystywała dobre serce Ginny. Dzięki niej dała radę zdać wszystkie egzaminy. Znów ogarnęły ją wyrzuty sumienia, lecz je odegnała. To była przeszłość. Musiała o niej zapomnieć. Czasami nie potrafiła. Czuła, że to nie da jej spokoju, jeśli czegoś z tym nie zrobi. Do tej pory o tym nie myślała, ale już dłużej nie mogła. Powinna powiedzieć Harry’emu prawdę o tym, co zrobiła. Zaryzykować ich wieloletnią przyjaźń.

                 - Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Harry, obserwując przyjaciółkę. Zauważył, jak bardzo się zmieniła, gdy wspomniał o Ginny. Czyżby dziewczyna ją również skrzywdziła?

                 - Tak, jak najbardziej. – Vivian szybko się ogarnęła. Zdecydowanie nie mogła mu powiedzieć prawdy. Nie potrafiła zniszczyć zaufania, jakim ją obdarzył. – Przepraszam, Harry, zostawisz mnie samą? Źle się poczułam.

                Mężczyzna przez chwilę spoglądał na nią z uwagą, po czym skinął głową. Wyszedł, czując, że będzie go czekało wyzwanie. Nie zdawał sobie sprawy, jaką niespodziankę szykował dla niego los. I nie miał być to wcale przyjemny początek.

*~*~*

                Draco wciąż wmawiał sobie, że popełnił wielki błąd, ściągając tu Hermionę.
                W dodatku okłamał ją w sprawie klątwy. Niechętnie spojrzał na kwitnący tatuaż. Powoli mijał pierwszy miesiąc. Pozostało jeszcze jedenaście. Czy zdoła ją w sobie rozkochać? Już raz prawie oddała mu swoje serce. Być może nie popełni drugi raz tego błędu. Z westchnieniem bólu spojrzał w lustro, na swoją twarz. Od kiedy Sloan rzuciła na niego urok, nie mógł patrzeć na siebie w zwierciadle. Był tak brzydki, iż budził u siebie wstręt i obrzydzenie. Jak długo da radę znosić taką twarz? A jeśli będzie musiał zostać taki na zawsze? Nawet sobie tego nie wyobrażał. Owszem, po części zasługiwał, gdyż zachował się podle wobec Sloan, ale czy musiała ukarać go aż tak okrutnie? Często nachodziły go chwile zwątpienia. Myślał, by po prostu chwycić za różdżkę i zakończyć wszystko. Nie był jednak aż taki odważny. Nawet dla niego popełnienie samobójstwa było ostatnim aktem desperacji i wykluczał je bez względu na wszystko.

                 - Paniczu Draco, przeszkadzam? – Odwrócił się w stronę otwieranych do pokoju drzwi. Ta sypialnia od początku przypadła mu do gustu. Urządzona stylowo, nie przypominała pokoi w Malfoy Manor, których nienawidził. W stonowanych, ciemnobrązowych kolorach czuł się naprawdę dobrze. Służba pracująca w domu autentycznie się starała i nie wchodziła nikomu w drogę. Matka zadbała o wszystkie detale. Niepewnie uśmiechnął się do Loreny. Wciąż bardzo doceniał jej obecność tutaj, chociaż wiele straciła. Był naprawdę wdzięczny tej kobiecie. Po części dzięki niej nie miał aż tak bardzo wypaczonego charakteru. Gestem zaprosił ją do środka i nakazał, by usiadła w fotelu.

                 - Czy Hermiona jest zadowolona z pokoju? Jeśli nie, można przygotować jakiś inny – odparł zmieszany, widząc, że tak nagle pojawiła się u niego. Nie wiedzieć czemu, zależało mu na tym, aby czuła się tu jak najlepiej. W końcu musiał stworzyć odpowiednią atmosferę dla ich obojga.

                 - Tak, właśnie odpoczywa – odparła spokojnie Lorena. Na początku musiała przyznać przed sobą, że nie była zachwycona z planów młodego panicza. Czuła, że obecność Hermiony może im tylko namieszać w życiu. Teraz nie była taka tego pewna. Wręcz przeciwnie. Może przynieść tylko sporo dobrego. I taką właśnie miała nadzieję. – Może wybierzecie się konno na przejażdżkę? Oboje sobie odpoczniecie od wszystkiego. Tu Hermiona jest bezpieczna. Mitch jej nie znajdzie.

                Draco przez chwilę się zawahał. Chciał jej dać odpocząć od swojego towarzystwa, ale zrozumiał, że nie może zwlekać. Im szybciej odzyska swoją tożsamość, tym lepiej dla niego. Musiał działać.
                 - Wspaniały pomysł, Loreno. Od razu zabiorę ją na przejażdżkę po okolicy. Odwiedzimy również ruiny i opowiem jej miejscową legendę.

                Lorena uśmiechnęła się ciepło i wyszła z pokoju. Korzystając z nieobecności kobiety, Draco od razu ubrał się w strój do konnej jazdy. Gdy zszedł, Hermiona już czekała w hollu. Również przebrana w zielony kostium, który bardzo do niej pasował. Obcisłe spodnie tylko podkreślały idealną sylwetkę kobiety, a burzę włosów zaczesała elegancko do tyłu. Poczuł się dziwnie w jej towarzystwie, ale nie miał wyjścia. Musiał zdobyć miłość tej kobiety, bez względu na wszystko.

                 - Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? Ja i konie? – zapytała Hermiona drżącym głosem. Widać było po niej wyraźnie, że się bała. Złe doświadczenia odcisnęły piętno, ale on miał je zlikwidować. Gestem zaprosił ją w stronę stajni, która znajdowała się na tyłach domu. Nie należała do dużych. W środku mieściły się doki dla czterech zwierzaków, a tylko trzy były zajęte. Dla Hermiony wybrał Afrodytę. Piękną, białą i niezwykle łagodną klacz.

                 - Jest koniem po przejściach – powiedział, pokazując dziewczynie ślady na zadzie konia. – Została uratowana z rzezi i przeniesiona tutaj. Nawet czarodzieje potrafią być okrutni wobec swoich zwierząt.

                Hermiona pokiwała głową z powagą. Widać było po niej wyraźnie, że się obawiała, gdy głaskała piękną grzywę konia. Klacz  odnosiła się do niej niezwykle łagodnie. Gdy już nawiązały pierwszą nić przyjaźni, Draco nakazał stajennemu ją osiodłać. Mężczyzna zrobił to niezwykle sprawnie.

                 - Pamiętaj, że ty jesteś jeźdźcem. Wydajesz rozkazy. Koń ma cię słuchać. Musisz być stanowcza, a zarazem delikatna.

                Pokiwała głową, chociaż nie była do końca przekonana. Ostrożnie weszła na konia i chwyciła wodze. Nie czuła się komfortowo. Wręcz przeciwnie. W dodatku miała wrażenie, że Draco wygląda na rozbawionego. Nie umiał oprzeć się tej pokusie, gdyż prezentowała się naprawdę przezabawnie. Obserwując ją, był ciekaw, jak często myślała o ich przeszłości. Czy kiedykolwiek rozważała, że wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej?  Od jakiegoś czasu coraz częściej o tym myślał i nie czuł się wcale najlepiej z tego powodu. Przeszłość postanowiła dać o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Był wściekły na siebie, że nie potrafił tak po prostu zapomnieć. Wszystko wyglądałoby o wiele łatwiej.

                 - Dokąd ruszamy? – zapytała, wyrywając go z zadumy. Mimo słonecznego dnia Draco nałożył sobie kaptur na głowę. Już przyzwyczaił się do tego stanu i chociaż zdawał sobie sprawę, że w promieniu paru mil jest mało mieszkańców, wolał nie ryzykować. Hermiona postanowiła powstrzymać się od uwag. Nowy Malfoy wcale jej nie brzydził, a wręcz przeciwnie. Wzbudzał współczucie i uczucia, o których wolałaby nie myśleć w tym momencie.  

                - To niespodzianka – odparł z tajemniczym uśmiechem. Hermiona pokiwała głową, chociaż nie wyglądała na przekonaną. Nie cierpiała niespodzianek. Tym razem znowu nie miała nic do powiedzenia i pozwoliła się poprowadzić. Jechali wzdłuż leśnej ścieżki, podziwiając cudowne widoki, jakie rozciągały się dookoła. Młoda kobieta powoli się rozluźniała. Już od dawna nie była taka odprężona i szczęśliwa.  

                 - Jak tu pięknie – wyszeptała z zachwytem, gdy zatrzymali konie przy drodze prowadzącej na wzgórze. Dalej musieli już iść pieszo. Przywiązali konie do drzew i byli gotowi do drogi. Na wzgórzu rozpościerał się widok na majestatyczne ruiny. Dobrze, że Draco przyswoił sobie nieco historię tego miejsca. Wiedział, że jej tym zaimponuje, a dziewczyna będzie miała mnóstwo pytań. O to mu właśnie chodziło. Już otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy niespodziewanie dobiegło go wołanie pomocy.
                 - Dzięki Bogu kogoś zastałem! – usłyszał zrozpaczony głos młodego mężczyzny. Po nędznym ubraniu widać było, że pochodził z wioski i nie należał do bogatych. – Moja żona rodzi, a lekarz pojechał do miasta. Nie wiem co robić!

                 - Gdzie jest pańska żona? – zapytała Hermiona, zanim zdołał cokolwiek powiedzieć. Draco zaklął pod nosem, ale zbyt dobrze znał Granger. Nie potrafiła obojętnie odsunąć się od nikogo. Już wiedział, że tego dnia ich plany zmienią się nieodwołalnie.

*~*~*
                 -Jak mogłeś dopuścić do tego, by ją zabrał?
                Grzmiał wściekle Mitch Calvin do Rona Weasleya. Nie ukrywał swojego rozgoryczenia. Od dawna marzył, by dorwać Granger w swoje łapy. Nie miał pojęcia, skąd wzięła się ta chora obsesja. Przypomniał sobie, jak drażniła go w szkole swoim zachowaniem. Była chłodna i obojętna. Wszystkich traktowała z góry. Dlatego pragnął dać jej nauczkę. Pokazać, czym jest prawdziwy mężczyzna i kto tu rządzi. Tak niewiele brakowało, by ta sztuka mu się udała. Niestety na jego drodze stanął przeklęty Draco Malfoy. Jego rodzina niby popierała Voldemorta, ale młody Malfoy pokazał, że stać go na zdradę. I to dla kogo? Przeklętej Gryfonki, która w dodatku była zwykłą szlamą.

                 - Nie rozumiem twojej obsesji – odparł Ron zniesmaczony. Kiedyś być może sam pragnął stałego związku z tą kobietą. Przez chwilę nawet udawał szczęśliwego. Nie mógł jednak dłużej ciągnąć tej szopki. Stał się całkiem innym człowiekiem i tego się trzymał. Ta zmiana mu się podobała. Pokazywał w ten sposób, że nie pozwala sobą dłużej pomiatać. Nawet wielki zwycięzca Harry Potter będzie musiał się przed nim ugiąć. Zwłaszcza, że Ron miał teraz innych, lepszych przyjaciół. Nigdy nie sądził, że pozna dobrze ten drugi i lepszy świat. I zaczynał lepiej rozumieć motywacje Voldemorta. Gdyby mógł cofnąć się w czasie, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. On sam stanąłby po innej stronie.  

                 - Ja też nie – przyznał niechętnie Calvin. Obrzucił spojrzeniem ponurą norę, którą zajmowali. Schronienie znaleźli w jednej ze starych stacji metra. Tutaj nikt ich nie będzie szukał. Musieli zachować wszelką ostrożność. Aurorzy byli dosłownie wszędzie. – Dowiem się, gdy ją w końcu zdobędę. Uwierz mi, to tylko kwestia czasu. Kiedy już będzie moja, nic mnie nie powstrzyma.

                Uśmiechnął się przy tym kąśliwie. Ron pokręcił głową. Calvin należał do grupy tych przystojnych mężczyzn. Mimo blizny, jaką zdobył w czasie nierównej walki z jego nieżyjącym dzisiaj bratem, wciąż przykuwał zainteresowanie dziewczyn. Swoją urodę wykorzystywał do teraz jako człowiek do towarzystwa. Często w ten sposób wykorzystywali go, by zdobywał informacje o poszczególnych osobach. Nie było to dla niego problemem. Kobiety ufały mu i wręcz lgnęły do jego łóżka. Wszystkie z wyjątkiem jednej, której zapragnął ponad wszystko.  

                 - Jest z Malfoyem. – Ron skrzywił się z niesmakiem. Dla niego to była oczywista zdrada. Nienawidził Malfoya jeszcze od czasów szkolnych. Ten mężczyzna zawsze się wywyższał i pokazywał swoją władzę. Już kiedyś podejrzewał, że tych dwoje coś łączyło. Pewności nabrał po tym, jak Hermiona zbyt łatwo dała się złapać w pułapkę Ślizgona i musieli ją później ratować. Nigdy otwarcie o tym nie rozmawiali, ale to wystarczyło, by traktował ją obcesowo. – On tak łatwo jej nie odda. Będziesz musiał wykazać się nie lada sprytem.

                 - Nie bój się, Weasley! – Obaj usłyszeli ochrypły, kobiecy głos. Nie kryli zaskoczenia. Zwłaszcza Calvin. Ron już wcześniej miał okazję ją spotkać. Właściwie to ona znalazła jego. Był na granicy rozpaczy i upijał się. Nie mógł wtedy znaleźć pracy i nic mu nie wychodziło. Alkohol wydawał się jedynym słusznym rozwiązaniem. Nawet teraz często po niego sięgał, chociaż już coraz mniej. Wolał mieć trzeźwy umysł i wiedzieć, co robi.  

                 - Bellatriks Lestrange! – Uśmiechnął się szyderczo na widok kobiety. Oficjalnie Bellatriks zginęła z rąk Molly Weasley. Niewiele osób wiedziało, że kobieta uniknęła śmierci, rzuciwszy solidne zaklęcie ochronne, które zapewniło jej przeżycie. Przez długi czas się ukrywała. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią Voldemorta i pragnęła zemsty. Dlatego teraz wróciła, z zadowoleniem realizując swój plan. Zebrała już odpowiednią grupę. Kiedy spotkała Weasleya, w pierwszej chwili pragnęła go zabić. Pomyślała, że śmierć najlepszego przyjaciela przysporzy Wybrańcowi wiele cierpienia. Tymczasem szybko zrozumiała, że lepiej będzie, jeśli zgarnie go na swoją stronę. Coś, co myślała z góry, że będzie bardzo trudne, okazało się zaskakująco proste. A wkrótce dopełni się jej idealna zemsta. Wykazała już dość cierpliwości, która powoli się jej kończyła.

                 - Czy masz dla mnie to, o co cię prosiłam? – zapytała Weasleya, ignorując jego przyjacielski gest. Potrzebny był jej tylko do wykonania planu. Podobnie jak reszta wkrótce odczuje skutki tego, co zamierzała. Tylko ona jedna wyjdzie cało z tej farsy. Reszta nie miała dla niej żadnego znaczenia. Również z wielką przyjemnością będzie obserwowała cierpienie przeklętego Wybrańca.

                 - Tak. – Pokiwał głową, wręczając jej pudełeczko. – Nie rozumiem, po jaką cholerę ci taki śmieć. Ten stary zegarek nie ma żadnej wartości. Leżał na strychu i nikt nie zadał sobie trudu, by go ukryć.

                 - Ten bezwartościowy śmieć, jak mówisz, jest niezwykle cenną rzeczą do rzucenia klątwy – odparła z wielką powagą. Dobrze pamiętała zegarek. Voldemort traktował go jak swoją relikwię. Podobno była jedyną rzeczą po ojcu, którego nienawidził tak bardzo, że zabił go i całą jego mugolską rodzinę. Dom spalił, ale przedtem zabrał tę jedyną rzecz. Sam nie wiedział dlaczego. W jakiś sposób wiązało go ze wspomnieniami. Niezwykle silnymi wspomnieniami.

                - Masz zamiar przywrócić Voldemorta do żywych? – zdumiał się Ron. Dobrze wiedział, że żadna magia tego nie zrobi. Co innego mogło chodzić tej szalonej kobiecie po głowie? Ostatecznie była mocno nieprzewidywalna. Nawet teraz, kiedy ją obserwował, wywierała w nim strach. Mimo wszystko pozostawał jej lojalny do samego końca. Otworzyła mu oczy na wiele spraw. I nigdy tego nie zapomni. Odruchowo dotknął medalionu, który od niej dostał. Był on początkiem jego nowego życia.

                 - Nie ma takiej magii, która by to zrobiła – przyznała z lekkim smutkiem. Wciąż cierpiała i nie mogła pogodzić się z tym, co zaszło. Voldemort był jej mistrzem i ukochanym panem. Służyła mu, nie patrząc przy tym na swoje bezpieczeństwo. Nieraz narażała życie. I teraz zamierzała się zemścić. Już od dawna układała plan idealny. Czaiła się w ukryciu i teraz w końcu wyszła na powierzchnię. Pokaże wszystkim, że Bellatriks Lestrange nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

                 - Słyszałaś, że moja matka umiera? – spytał ściszonym głosem Ron. Miał mieszane uczucia względem Molly Weasley. Wychowała go i owszem, dała mu dach nad głową, lecz nic więcej. Nie czuł się w żaden sposób związany z jej osobą. Jakby coś wyzuło go ze wszelkich uczuć.

                 - Bardzo dobrze, chociaż to i tak za łagodna kara dla Molly Weasley – mruknęła, uważnie obserwując Weasleya. Zaklęcie, które rzuciła na niego, będzie działać bardzo długo. Nie będzie miał wpływu na swoje ruchy i decyzje. Mrok całkowicie zawładnął jego sercem, a kiedy osiągnie apogeum, pozostanie już taki na zawsze. Kolejny cios dla Weasleyów. Wszystko dopracowane w każdym idealnym szczególe. Z zadowoleniem podeszła do zniszczonej komody i wyjęła z niej butelkę. Ze starego domu, nim przejęli go Malfoyowie, udało się ukraść kilka drobiazgów. Między innymi alkohol należący do męża. Od jakiegoś czasu potrzebowała go coraz więcej. – To, co planuję, wybije się ponad zwykłą zemstę. Słyszeliście kiedyś o „Mrocznej klątwie”?

                 - „Mroczna klątwa”? – Ron pokręcił głową. Trochę żałował, że nie ma tu Granger. Jej mądralińska wiedza na temat wszystkiego bardzo by się przydała.

                 - Tak. – Pokiwała głową z nieskrywaną satysfakcją. – Kiedy już wykonam zaklęcie, wszystko będzie wyglądać inaczej, niż zapamiętaliście, a świat, który znacie, przestanie istnieć. Będę jedyną osobą, która wie o klątwie. I nie będzie nic, co mogłoby ją złamać.

                Kobieta zaśmiała się z szyderstwem, odgarniając swoje czarne loki. W jej ciemnych oczach nie widać było cienia litości. Była gotowa na wszystko, by wyegzekwować swoją zemstę. I żadna siła nie powstrzyma jej przed osiągnięciem celu.

*~*~*
                Hermiona i Draco zdążyli w ostatniej chwili.
                Widać było, że kobieta znajdowała się na skraju wyczerpania, nie tylko fizycznego, ale i psychicznego. Draco z lekką skruchą obrzucił wzrokiem ubogi dom mężczyzny. Chociaż wszystko miało nędzny wygląd, w pomieszczeniach panowała niezwykła czystość.

                 - Jestem pielęgniarką – odpowiedziała Hermiona i w porę ugryzła się w język. Ci ludzie należeli do mugoli. Nie mogła powiedzieć im całej prawdy, ale musiała im pomóc. Po raz pierwszy w życiu znalazła się w takiej sytuacji i nie kryła swego przerażenia. Nie wierzyła, że da radę, ale musiała spróbować. Nie miała zamiaru się poddać. Ukradkiem spojrzała w stronę Dracona. Zsunął z siebie kaptur i uważnie rozglądał się po pomieszczeniu. Chociaż na jedną chwilę zapomniał o swoim wyglądzie. To dobrze rokowało. Przynajmniej miała taką nadzieję. – Jak ci na imię? – zwróciła się do mężczyzny.

                 - Jestem Matt, a to Weronica – przedstawił się, wyraźnie spłoszony. – Od dawna marzyliśmy o dziecku. Nasze rodziny nie uznawały tego związku, gdyż ja jestem tylko biednym rolnikiem. Weronica pochodzi z bogatej rodziny. Uciekliśmy więc i zamieszkaliśmy tutaj.

                 - Nie żałujesz? – Draco wyglądał na wstrząśniętego. On nie był pewien, czy kiedykolwiek zdecydowałby się na taki krok. Podziwiał mocno tych dwoje za to, że powzięli ten zamysł. Ciszę rozmył przeraźliwy krzyk kobiety. Jej zmęczona twarz odbijała cierpienie, ale Weronica nie poddawała się. Walczyła, by wydać ukochane dziecko. Obydwaj w milczeniu przyglądali się tej niezwykłej chwili.

                 - Nie poddawaj się – mówiła Hermiona, próbując wydobyć główkę. – Jeszcze parę parć i będzie po wszystkim. Dziecko jest dobrze ułożone. Musisz mu tylko trochę pomóc.

                 - Już nie mogę – jęczała kobieta, wijąc się z bólu. Odruchowo spojrzała w stronę ukochanego męża. Tak wiele dla niego poświęciła. Swoją godność i rodzinę. Wszystkie wartości, jakie miały dla niej znaczenie. Teraz należały do przeszłości. Liczyła się tylko przyszłość u boku ukochanego mężczyzny. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby obrać inną drogę. W jego oczach widziała miłość dla niej. Ta pewność i siła, jaka od niego emanowała, sprawiła, że wydobywający się z niej krzyk był jeszcze mocniejszy. Hermiona miała łzy w oczach, gdy w ręku poczuła główkę dziecka. Ostrożnie pojawiały się dalsze partie, aż w końcu płaczące niemowlę wślizgnęło się jej do rąk. Ktoś odebrał od niej maleństwo i owinął w czyste ręczniki.

                 - Nie wiem, jak ci dziękować – wyszeptała matka zmęczonym głosem, tuląc do piersi maleństwo. Tuż obok niej stał ojciec, z troską patrząc na dziecko.

                 - Lepiej zostawmy ich samych – wyszeptał Draco do wyczerpanej kobiety. Hermiona pokiwała głową i pozwoliła się wyprowadzić. Nie sądziła, że poród wywoła w niej takie poruszenie. Zdarzenie to naprawdę mocno nią wstrząsnęło. Gdy wyszli na zewnątrz, odetchnęła świeżym, ciepłym powietrzem. Zalała ją ulga.  

                 - Chyba nici z naszego wspólnego wypadu – powiedziała przepraszającym tonem. Czuła się za bardzo zmęczona, by gdziekolwiek się ruszyć i dosłownie słaniała się na nogach. Podszedł do niej i wziął na ręce. Rozglądając się ostrożnie na boki, by sprawdzić, czy w pobliżu nikogo nie ma, teleportował ją prosto do domu. Hermiona była zbyt znużona i wyczerpana, by protestować. Nie miała siły się z nim kłócić.  

                 - Odpocznij, Granger, bo zaraz mi padniesz – oznajmił, kładąc ją prosto do łóżka. Zasnęła, zanim zdążył wyjść, chociaż nie spała zbyt dobrze. Koszmary, które ją nawiedzały, były dziwne i przerażające. Obudziła się jeszcze bardziej niewyspana niż wcześniej. Niechętnie podniosła obolałe ciało i poczuła, że jest głodna. Mogłaby wezwać kogoś ze służby, ale lepiej będzie, jeśli sama zejdzie i coś sobie weźmie. Nałożyła szlafrok i kapcie. Zegar wskazywał godzinę siódmą, więc musiała całkiem sporo przespać. Z westchnieniem otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Nie kryła swojego zaskoczenia, słysząc muzykę. Najpiękniejszą, z jaką kiedykolwiek miała styczność w swoim życiu. Była pod szczerym wrażeniem i nie kryła ciekawości, skąd ona dobiega. Musiała się tego dowiedzieć. Jak zahipnotyzowana poszła w stronę salonu, skąd dochodziła owa melodia. Nie kryła swego zaskoczenia, gdy zobaczyła Draco Malfoya. Siedział przy fortepianie, a z jego palców płynęła muzyka. Najbardziej niezwykła muzyka. Hermiona była poruszona. Nie spodziewała się, że ten młody, gniewny mężczyzna ma tak wielki talent. Naprawdę ją tym zaskoczył. Przez chwilę stała i słuchała, kompletnie oszołomiona. Nie mogła wydobyć z siebie głosu.

                 - To niezwykłe – wyszeptała poruszonym tonem, gdy melodia dobiegła końca. Zaskoczony Draco drgnął i odwrócił się w jej stronę. Nie spodziewał się, że przez cały koncert miał towarzystwo. Z niezadowoleniem zmrużył oczy.

                 - Od dawna tu stoisz? – zapytał dość chłodno. Pokręciła głową, mocno zaskoczona zmianą w jego głosie.

                 - Dopiero przyszłam – przyznała zgodnie z prawdą. – Co to za utwór? Nigdy go nie słyszałam.

                 - Interesujesz się muzyką poważną? – Nie krył kolejnego zaskoczenia, chociaż mógł się tego spodziewać. Cała Granger. Zwyczajna, a zarazem nadzwyczajna. Ciężko ją było określić dokładnie. Wciąż go intrygowała i chyba już zawsze będzie. To było wpisane w jej zachowanie.

                 - Po części. Znam Bacha, Szopena – wymieniała nazwiska mugolskich kompozytorów. Znała je dzięki mamie, która uwielbiała klasyczną muzykę. Na samo wspomnienie o niej czuła, że jest trochę zakłopotana.

                 - Hmm a nie słyszałaś pewnie o Timie Bardenie? – zapytał, mając na myśli znanego czarodziejskiego pianistę. Pokręciła głową i odruchowo cofnęła się, gdy Draco wstał i podszedł do niej. Jęknęła, gdy dotknął jej brody i zbliżył swoje usta. Próbowała zaprotestować, lecz nie była w stanie. Pozwoliła, by ją pocałował i czerpała z tego pocałunku niezwykłą przyjemność. Powróciły dawne wspomnienia i ból zdrady, jaki czuła. Oderwała się od niego gwałtownie.

                 - Nie mogę – wyszeptała cicho, niezwykle poruszona. – Nie z tobą.

                 - Przecież chcesz tego – prosił. Nie rozumiał jej odmowy. W ogóle ona do niego nie docierała. Przecież go pragnęła. Tak samo jak on jej. – Wiem o tym.

                 - Nie, Draco. – Pokręciła głową. – Pragnienie a uczucie to zupełnie co innego. Musisz o tym wiedzieć. Och, sam wszystko zniszczyłeś.

                 - Czy jest jakaś szansa, że kiedyś mi wybaczysz? – zapytał z nadzieją w głosie. Potrzebował tego. Wyczuwała, jak bardzo, w jego głosie. Naprawdę chciała, ale tak przez niego cierpiała. Długo nie mogła pozbyć się z depresji, jaka ją ogarnęła po tym wszystkim. Być może nawet nie wyszła z niej do tej pory.

                 - Och, Draco sam wszystko zniszczyłeś – powtórzyła i wybiegła, zostawiając go samego.

                Do młodego Dracona dotarło, że czeka go ciężka droga, aby ponownie do niej dotrzeć. Ona sama nie dawała mu żadnych szans. Czuła, że jej przyjazd tutaj był błędem. Musiała uciec i wrócić do dawnego życia, bez względu na czyhające niebezpieczeństwo. Obawiała się, że jeszcze gorsze zagraża tutaj — jeśli zostanie. Jej własne serce było wystawiane na jedną z największych prób.

*~*~*
Na zakończenie:
Pewnie zauważyliście pomysł z klątwą Bellatriks.
Nie wiem, czy są wśród was osoby, które znają serial „Once upon a time”, który należy do mojej miłości serialowej od pierwszych sezonów.
Właśnie na bazie tego serialu postanowiłam wykreować genialny plan zemsty Bellatriks i mam nadzieję, że wam się spodoba.
W ogóle mi samej zaczyna przypadać coraz bardziej do gustu ta historia.
Tymczasem zapraszam na ciąg dalszy i pozdrawiam.

Informacyjnie:
Tytuł opowiadania : „Piękna i bestia”
Tytuł rozdziału : 005 „Nowy początek”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 744

10 komentarzy:

  1. Chłodny mężczyzna grający na fortepianie… Która pisarka z romantyczną duszą nie korzysta z tego obrazu? Ja sama napisałam kilka opowiadań, w których musiała być podobna scena. I za to po części lubię tę opowieść. Za nieprzewidywalną przewidywalność, czar zaskoczenia czymś wyjątkowo prostym. Jedno mnie tylko zastanawia… Co się stało z końmi? Dlaczego ludzie z chaty w żaden sposób nie zareagowali na wygląd Draco? Poród porodem, ale kiedy do twojego domu wchodzi ktoś z poharataną twarzą... I z pępowiną dziecka co się stało, tak przy okazji? Ten poród był taki szybki. Z jednej strony dobrze, bo o czym tu się rozpisywać, a z drugiej czegoś mi zabrakło.

    Pocałował ją! Tak po prostu. A to drań jeden! Seksowny, ale drań. W sumie to było miłe. ;p W ogóle Draco zaskakuje mnie często tym, co robi czy mówi. Na przykład to pytanie "Nie żałujesz?" albo właśnie pocałunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Slavo;)
      Dziękuje bardzo za parę uwag. Pominęłam takie dokładne części szczegółu porodu, gdyż nie chciałam się za bardzo rozpisywać. Co do tego czemu mężczyźna nie zareagował na wygląd Dracona? Z początku miałam zamiar dać tę scenę, ale z drugiej strony pomyślałam że w obecnej sytuacji coś takiego jak wygląd drugiego człowieka może nie mieć znaczenia;)
      Co do tej sceny też ją uwielbiam. Mężczyzna grający na fortepianie i kobieta przychodząca wodzona muzyką. Jedna z moich ulubionych i właściwie drugi raz z niej korzystam i pewnie nie raz się pojawi w innej koncepcji. W sumie jestem zadowolona z tego opowiadania, chociaż może nie wychodzi mi do końca jakbym chciała ale to kwestia szczegółów. Nie będzie ono zbyt długie, gdyż w głowie mam inny pomysł. Bardziej hmm dojrzały? Jeśli można to tak nazwać.
      Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie.

      Usuń
  2. Coraz bardziej lubię twoją opowiadanie i fakt, że tak samo jak ja uwielbiasz Once Upon a Time! Pomysł z klątwą od razu skojarzył mi się właśnie z tym serialem i już nie mogę się doczekać na dalszy rozwój sytuacji.
    Rozdział również bardzo przypadł mi do gustu, aczkolwiek najchętniej przeczytałabym już kolejną notkę :)
    Zaskoczył mnie tak gwałtowny pocałunek Hermiony z Malfoy'em, gdyż mam wrażenie, że akcja dzieje się odrobinę za szybko, lecz biorąc pod uwagę, że już kiedyś byli kochankami, wszystko jest na jak najlepszej drodze. Ciekawe kiedy Draco poczuje jakieś stałe uczucia względem Miony.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm może trochę faktycznie za szybko rozwijam tę historię, ale może przez fakt iż nie planuje dużo jej rozdziałów. O tak uwielbiam ten serial o przygodach Emmy i oglądam każdy sezon z wypiekami na twarzy. Postanowiłam dlatego połączyć go z Dramione i chyba wyszło na dobre. No cóż ocenicie sami. Pozdrawiam mocno;)

      Usuń
  3. Miałam w głowie komentarz do rozdziału, a tu nagle czytam o OUaT... Ach, ja uwielbiam ten serial i już nie mogę się doczekać, aż zaserwujesz nam tutaj coś na kształt tej historii. Czyżby Bellatrix miała być Złą Królową? W każdym razie będzie się działo... xD
    Jeśli chodzi o rozdział, to miałam wrażenie, że Draco i Hermiona się do siebie zbliżają. Nic na siłę i nic na szybko, więc młody Malfoy faktycznie będzie musiał się bardzo namęczyć, nim cokolwiek osiągnie. Zresztą on ją kocha, a z miłości robi się różne głupoty.
    Ron... Och, Ron, ty idioto! To chyba najgorsza postać tego opowiadania. Co prawda nigdy nie przepadałam za tym rudzielcem, ale teraz jeszcze bardziej przestaję go lubić. Czy możesz go zabić? xD
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i pozdrawiam.

    http://spisane-czarnym-atramentem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No czasami tak bywa;)
      Ja też kocham stad to dziwne połączenie.
      No trochę planuje wszystko rozwinąć i mam nadzieję że mi się uda.
      Ogólnie jeszcze początek może zaskoczyć ale dalej już pójdzie jak po maśle.Wszystko się okaże;)
      pozdrawiam i dziękuje.

      Usuń
  4. Już jestem :)
    Jak mówiłam, końcówka była świetna. Taka… subtelna, zmysłowa. Nie sądziłam, że ich pocałunek nastąpi tak szybko. Obydwoje coś do siebie czują, ale Hermiona nie może przełknąć zdrady. W sumie dziwiłabym się, gdyby tak łatwo mu wybaczyła. W każdym razie ta scena przy fortepianie, wycieczka konno czy odbieranie porodu u tej biednej rodziny z pewnością ich do siebie zbliżyła, coś im uświadomiła.
    Ach, Vivian jest naprawdę podła, zniszczyła piękny, dobrze zapowiadający się związek! Mam nadzieję, że Ginny i Harry jeszcze jakoś się odnajdą.
    Plan Belli faktycznie brzmi znajomo xD I przerażająco. Jestem ciekawa, czy wejdzie w życie…
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje.
      Nie byłam pewna jak mi wyjdzie i jestem zadowolona z efektu końcowego.
      Resztę zobaczymy;) ale mam nadzieję że nie najgorzej;)
      Ja też im kibicuje ale wiesz nie wiadomo co mi odbije.
      Mam spaczony umysł.

      Usuń
  5. Widzę, że Draco jak zwykle w gorącej wodzie kąpany. Jeśli sądzi, że Hermiona tak szybko mu wybaczy to jest z błędzie.
    Rozdział bardzo mi się podoba. Widzę, że postanowiłaś zachować przy życiu Bellę. Ta kobieta od zawsze nieco mnie przerażał. Ten jej fanatyzm i okrucieństwo, coś potwornego. Mam nadzieję, że jej genialny plan nie zostanie wcielony w życie.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna i Bestia? No nie powiem, sama bym na to nie wpadła.
    Pierwszy raz spotykam się z tak ciekawym i nietypowym opowiadaniem o Dramione. A musisz wiedzieć, że te nietypowe są najlepsze, przynajmniej dla mnie.
    Podoba mi się cała fabuła i jestem zaskoczona tym, jak bardzo wciągnęłam się w tego bloga.
    Jedyne co, to to że nie mogę sobie wyobrazić nieatrakcyjnego Draco, ale to już moja wina :D
    Czekam na piąteczkę, która pewnie będzie równie dobra, co jej poprzedniczki :)
    http://slytherin-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń