Kroniki Proroka Codziennego 005:
Ahoj kochani!
Witam was w kolejnym i mam nadzieję, że pozytywnym
rozdziale.
Ostatnio na nowo czytam losy Pottera i przypominam
sobie starą miłość. Ta książka chyba nigdy mi się nie znudzi. Ma w sobie coś
takiego, że nie umiem o tym tak szybko zapomnieć i do końca wydorośleć.
Dramione to moja pasja i obawiam się, że będę pisać tak długo jak długo mam
siły. Mam taką małą prośbę do Obserwowanych. To miło, że obserwujecie. Dla mnie
znak, że czytacie czasami, ale miło będzie jeśli od czasu do czasu
skomentujecie rozdział. Będę naprawdę wam wdzięczna i zapraszam do czytania.
*~*~*
Obudził ją śpiew ptaków.
Pierwsze promienie
słońca padły na jej twarz. Przeciągnęła się, niezwykle zadowolona z siebie.
Dzień zapowiadał się słonecznie i ciepło. Po zimnym deszczu nie było już ani
śladu. Śniadanie zjadła sama w milczeniu. Okazało się, że Draco zniknął, by
załatwić jakieś interesy. Czuła lekki niepokój, gdyż nie wiedziała, czego się
po nim spodziewać. Ten mężczyzna był dla niej prawdziwą zagadką i wciąż
odkrywała go na nowo. Podobnie jak swoje uczucia.
- Wiesz, że nigdy nie skrzywdziłbym cię
świadomie – mówił na dzień przed tym, gdy ją zdradził. Planowali wspólną
ucieczkę. Harry musiał się ukrywać. Towarzyszył mu Ron. Ona ujawniła swoją
obecność, by zdobyć informacje o horkruksach, których poszukiwał chłopak. Wciąż
też miała kontakt z Draconem, ale nigdy nie zdradziła mu swoich przyjaciół.
Zawsze należała do lojalnych osób.
- Dlaczego mi to mówisz? – zapytała wówczas,
nic nie rozumiejąc. Draco jedynie pokręcił głową i przyciągnął do siebie. W
jego ramionach spędziła pierwszą, namiętną noc. Z Ronem wcześniej nie mogła się
na to odważyć.
Dlaczego pomyślała o
tym właśnie teraz? Nie miała pojęcia. Być może ponowna obecność Dracona w jej
życiu sprawiła, iż częściej myślała o przeszłości. Żałowała, że nie ma teraz
przy niej matki. Ona zawsze umiała jej doradzić, gdy tego potrzebowała.
Niestety kobieta zmarła pół roku po odnalezieniu. Hermiona bardzo przeżyła tę
śmierć. Do dzisiaj nie utrzymywała kontaktów z ojcem. Gdy ich odnalazła i
odczarowała, mężczyzna był na nią mocno obrażony, że odsunęła ich od siebie. W
sumie trochę to rozumiała, ale było jej ciężko. Została całkiem sama, bez
niczyjej pomocy. Musiała sobie radzić ze wszystkimi trudnościami, a los jej nie
oszczędzał. Wciąż kładł kolejne kłody pod nogi i musiała bardzo się starać, by
na nie nie wpaść.
- Jesteś gotowa, Granger? – Drgnęła, gdy
usłyszała głos Malfoya. Pokiwała głową. Zjadła dość solidne śniadanie i się
odświeżyła. Organizacja w gospodzie była
na piątkę z plusem. Nie każde miejsce mogło się poszczycić takim statusem. Była
naprawdę zadowolona z postoju. Gdy wyszli na zewnątrz, zauważyła, że Draco
wymienił samochód. Wydawał jej się nieco biedniejszy, ale pasował do sytuacji,
w jakiej się znalazła. Z westchnieniem wsiadła do pojazdu. Draco prowadził.
Jechali w milczeniu przez pół dnia. Podziwiała wzgórza i widoki. Mimo tego że
wypoczęła, wciąż pozostawała senna. Najchętniej gdzieś by się zaszyła i spała
przez dobrych kilka godzin. W końcu się zatrzymali. Dochodziło południe i
doskwierał skwar. Musiała ściągnąć z siebie kurtkę. Nie czuła się swobodnie w
towarzystwie Dracona, ale za wszelką cenę starała się uspokoić. Dom, który
zobaczyła po wyjściu z samochodu, sprawił, że poczuła zachwyt. Budynek położony
był na wzgórzu i wcale nie przypominał małej chatki. Patrząc na niego, miała
dziwne wrażenie, iż znalazła się w jakimś pałacu. Oniemiała z podziwu, nie
mogła oderwać wzroku. Dom był pomalowany na biało, z uroczym gankiem, otoczony
kwiatami. W powietrzu dało się poczuć ich aromatyczną woń. Widać, że ktoś
bardzo dbał o to miejsce i kochał je całym sercem.
- Trochę za bardzo romantycznie, ale nie
będziemy rzucać się tu w oczy – powiedział cicho, widząc zachwyt na twarzy
dziewczyny. Wiedział, że jej się spodoba. Pasowała do takich miejsc. Będzie
miał też idealną okazję, by ją zdobyć. Wierzył, że mu się uda. W końcu zbyt
wiele od tego zależało. Miał tylko rok, a nie wiadomo, jak długo przyjdzie im
tu mieszkać. Liczył, że jak najdłużej, by mógł powoli wcielić swój plan w
życie. Ostatecznie nic nie tracił, a miał szansę bardzo wiele zyskać.
Przynajmniej na to właśnie liczył.
- Tu jest cudownie – powiedziała szczerze. Nie
wiedziała, jak długo będzie musiała tak mieszkać, ale czuła, że poradzi sobie
ze wszystkim. Dom należał do obszernych, więc nie będą wpadać na siebie z
Malfoyem za każdym razem. Gdy chciał wziąć jej skromną walizkę, stanowczo
zaprotestowała. Nie należała do słabych kobietek, nawet jeśli miała chwilowe
kłopoty. Dostrzegła dwoje starszych ludzi, stojących przy ganku. Ona około sześćdziesiątki,
on w podobnym wieku. Trzymali się za ręce. Z ich oczu biła prawdziwa miłość.
Hermiona była pod wrażeniem, że można się tak bardzo kochać. I trochę im tego
zazdrościła. Jej rodzice również bardzo byli w sobie zakochani i ją również
kochali całym sercem. Często żałowała, że sama zniszczyła tę miłość. Niestety
nie da rady cofnąć czasu i musiała brnąć do przodu.
- To są państwo Dorrenowie. Marianna i David –
przedstawił Draco i oboje dygnęli przed Hermioną. Nieco się zawstydziła, gdyż
nie była nikim ważnym, by postępował zgodnie z etykietą. A jednak się nie
ugiął. – Na tyłach domu znajduje się
stajnia. Na pewno będzie cię zabierał na wycieczki.
- Nie umiem jeździć konno – przyznała lekko
zawstydzona. Uwielbiała konie. Pamiętała, że siostra ojca prowadziła stadninę
konną, gdzie jeździła jako dziecko. Niestety matka od czasu wypadku bardzo bała
się tych stworzeń i stanowczo zabroniła jej dosiadania tych zwierząt. Teraz
kiedy kobieta nie żyła, Hermiona mogła złamać ten zakaz. Jednak nie czuła się z
tego powodu szczęśliwa. Wolałaby mieć matkę przy sobie w tak trudnych chwilach.
Niestety w tym momencie mogła liczyć tylko na siebie i Lorenę. Dobrze, że ta ciepła
i cudowna kobieta była z nimi. Dzięki temu o wiele łatwiej im będzie przetrwać
trudne chwile.
- Nie martw się. Nauczysz się, a ja ci pomogę.
– Uśmiechnął się do niej jakoś tak ciepło. Hermiona szybko odwróciła wzrok.
Znów ten nowy i irytujący Draco. Jeżeli będzie musiała znieść z nim jeszcze
więcej czasu, czuła, że nie da rady. Zdecydowanie wolałaby starego wroga niż
przyjaciela.
- Mogę zobaczyć mój pokój? Chciałabym odpocząć
– poprosiła cicho. Jak na zawołanie zgłosiła się Lorena. Bez słowa
teleportowała bagaż dziewczyny i poprowadziła do pokoi na górę. Znajdowało się
tam kilka sypialni, chociaż dom pozornie był niewielki. Czuła, że da radę
przetrwać tutaj trudne chwile. Nie miała wyjścia. Gdyby Mitch ją dorwał, z
pewnością szybko by tego pożałowała. Wolała nawet nie dopuszczać do siebie tej
myśli.
- Narcyza uznała, że
będzie ci tu wygodnie. Ten pokój należał do jej babki. – Hermiona pokiwała
głową. Pokój zachwycił ją od razu. Urządzony w barwach bieli i delikatnego
brązu. Dookoła widziała piękne malowane kwiaty. Łóżko przykryte kolorową
narzutą, duże i kuszące. Gdzieś w kąt rzuciła torbę, wcześniej wyciągnąwszy
pamiętnik. Pisała go od zawsze. Nawet kiedy przyszły pierwsze problemy z Ronem.
Dzięki temu mogła się jakoś odstresować od wszystkiego. Usiadła wygodnie na
łóżku i chwyciła za pióro. Pamiętnik miał specjalne hasło i nikt po za nią nie
miał do niego dostępu. Jej własny wynalazek. Kilka kropel krwi otwierało zamek.
Drogi pamiętniku.
Dzisiaj
początek mojego nowego życia.
Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. To jakieś czyste szaleństwo. Ze wszystkich osób to Draco Malfoy został moim opiekunem. Przecież ja nie wytrzymam minuty w jego towarzystwie. Wciąż pamiętam, jak bardzo go kochałam. Byłam gotowa walczyć nawet z Voldemortem, byle tylko zachować go przy sobie. Niestety wybrał inną drogę i ciężko patrzeć na to z perspektywy czasu. Teraz muszę z nim zamieszkać i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie wiem, jak to przetrwam. Wciąż myślę o Ronie. Nie rozumiem kiedy i jak mógł się tak stoczyć. Tak bardzo się starałam. Czuję się, jakbym ja wszystkich zawiodła… …
Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. To jakieś czyste szaleństwo. Ze wszystkich osób to Draco Malfoy został moim opiekunem. Przecież ja nie wytrzymam minuty w jego towarzystwie. Wciąż pamiętam, jak bardzo go kochałam. Byłam gotowa walczyć nawet z Voldemortem, byle tylko zachować go przy sobie. Niestety wybrał inną drogę i ciężko patrzeć na to z perspektywy czasu. Teraz muszę z nim zamieszkać i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie wiem, jak to przetrwam. Wciąż myślę o Ronie. Nie rozumiem kiedy i jak mógł się tak stoczyć. Tak bardzo się starałam. Czuję się, jakbym ja wszystkich zawiodła… …
Nie była w stanie
dłużej pisać. Poczuła, jak łzy pociekły jej z oczu. Miała wrażenie, że
najgorsze wcale nie minęło. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest dopiero przed nią —
to dopiero początek.
*~*~*
Spotkanie z Ginny mocno
wytrąciło go z równowagi.
Była ostatnią osobą,
którą spodziewał się zastać ponownie w swoim życiu. Powróciły wspomnienia, o
których myślał, że już zapomniał. Kiedyś byli tacy szczęśliwi. Po odejściu
Vivian zaczął interesować się młodą Weasley. Od początku miała w sobie coś
wyjątkowego i przyciągała go do siebie. Nie umiał się jej oprzeć i nigdy tego
nie żałował. Jednak kiedy odeszła, długo nie mógł dojść do siebie. Cierpiał z
każdą chwilą i było mu coraz trudniej z tym wszystkim. Naprawdę ją kochał i nie
rozumiał, dlaczego odeszła od niego tak po prostu. Teraz przez widok dziewczyny
powróciły wspomnienia. Chyba jeszcze nie spodziewał się, że kiedykolwiek ich
drogi w jakiś sposób znów zostaną połączone.
- Harry! – wyszeptała
miękko, patrząc na niego z zaskoczeniem. Wiedziała, że prędzej czy później się
spotkają. Nie miała tylko pojęcia, iż nastąpi to tak szybko. Widok byłego chłopaka sprawił, że jej serce zabiło mocno.
Wciąż go kochała, a jednak czuła się zraniona. – Co tu robisz?
- Mieszkam. Od ponad dwudziestu lat, jakbyś
nie wiedziała – odparł niezwykle chłodno. W końcu to ona postanowiła zakończyć
ich związek. Nie miał zatem powodów, by być dla niej miłym. Ta przyjaźń, czy
cokolwiek ich łączyło, już dawno się skończyło. Dzisiaj między nimi nie było
nic. Zwykła pustka, jaka często łączyła dwoje obcych sobie ludzi.
- Masz rację, przepraszam – przyznała nieco
speszona. Nie spodziewała się z jego strony takiego zachowania. Owszem, miał
prawo mieć pretensje do niej, ale dlaczego zachowywał się tak obcesowo? Jakby
nic ich nie łączyło. Pomyślała o dziecku. Maleńkiej Rose, jak nazywała ją w
myślach. Wciąż czuła ból po jej stracie. Wiedziała, że nigdy się z tym nie
pogodzi. Harry widocznie miał zupełnie inaczej. – Mam nadzieję, że będziemy się
coraz mniej widywać. Dla nas tak będzie najlepiej.
- Skoro tak mówisz. – Harry obojętnie wzruszył
ramionami. – Trzymaj się! – rzucił na odchodne i odszedł, nim zdążyła coś
powiedzieć. Był wściekły na siebie. Czemu to spotkanie tak wyprowadziło go z
równowagi? Nie powinien był dać się tak sprowokować. Uważniej przyjrzał się
dziewczynie. Wyglądała elegancko, choć mizernie. Miała na sobie stylową
sukienkę w ciemnozielonym kolorze. Rude włosy związała w luźny kucyk, a oczy
podkreślał delikatny makijaż. Harry pamiętał, że rzadko kiedy się malowała.
Minęła go bez słowa, dumnie unosząc głowę, a wtedy poczuł lekki zapach jej
perfum. Fiołki. Przez nią nienawidził tych kwiatów. Znów powróciły wspomnienia.
Przypomniał sobie moment, w którym pierwszy raz się pocałowali. To było tuż po
zwycięskim meczu. Gryfoni oszaleli. Chyba nigdy jeszcze nie mieli okazji zdobyć
pucharu. Teraz trafiła im się ona wręcz idealnie. Nie panował nad sobą. Już od
dawna pragnął powiedzieć jej, co czuje i samo się wyrwało. Na oczach wszystkich
ludzi. Po prostu przyciągnął ją do siebie i pocałował. Wszyscy byli zaskoczeni.
Nawet on.
- Dlaczego to zrobiłeś? –
zapytała Ginny, gdy opadły emocje. Ron gdzieś zniknął i Harry trochę się tym
martwił. Zależało mu na opinii przyjaciela. Potem z nim porozmawiam — obiecał
sobie wówczas. Teraz najważniejsza była Ginny.
- Bo cię kocham, głuptasku. – Zaśmiał się
nieco niepewnie. Nigdy nie był dobry w pokazywaniu swoich uczuć. Jednak w jej
oczach zobaczył wszystko. Nie musiała nic mówić. Ten blask. Cała jej miłość do
niego. Znów to zrobił. Po raz kolejny tego wieczora, a każdy pocałunek coraz
bardziej zbliżał ich do siebie.
- Idiota! – mruknął do siebie, odganiając wspomnienia. Nie były mu teraz
potrzebne. Miał zdecydowanie za dużo na głowie, by jeszcze myśleć o
przeszłości. Dlaczego ze wszystkich osób spotkał właśnie ją? Pokręcił głową i
gdy nikt nie widział, teleportował się do domu Vivian Parker. W Hogwarcie była
jego dziewczyną. Lubił ją i jej towarzystwo, chociaż miał wrażenie, że nie do
końca mu pasuje. Owszem, należała do pięknych dziewczyn. Pochodziła z rodziny
czarodziejów o statusie czystej krwi, jej ojciec pracował jako jeden z
ministrów. Miał władzę, pieniądze i wpływy. Sama Vivian prowadziła
czarodziejską stację. Dzięki swojej urodzie często można było ją spotkać jako
osobę reprezentacyjną. Miała długie, czarne włosy, które zawsze pozostawiała
rozpuszczone, intensywnie ciemne oczy, a usta podkreślone czerwoną szminką. Jej
cera miała blady odcień, ale to tylko dodawało jeszcze większego uroku. Siostra
Vivian Britney, należała do skromnych i cichych dziewczyn. Harry zawsze miał
nadzieję, że zwiąże się z Ronem, lecz ją najwyraźniej nie interesowały żadne
związki. Nie wnikał w szczegóły. Teraz postanowił odwiedzić Vivian, gdyż bardzo
go o to prosiła. Chociaż dziewczyna była w małżeństwie z dużo starszym od siebie
mężczyzną, wciąż zdradzała wyraźną słabość do niego. Bardzo często czuł się
zirytowany, ale nie wiedział, jak z nią o tym rozmawiać. Vivian była niezwykle
uczuciowa i wrażliwa. Bardzo często pokazywała, jak emocje na nią wpływają.
Czasami martwił się o nią. Dobrze, że teraz miała dobrego męża, który wiedział,
jak sobie z nią radzić.
- Harry! – Vivian wyraźnie ucieszyła się na
jego widok. Brunet nie zareagował na ten entuzjazm, ale przywitał się z nią
grzecznie. Dom, w którym mieszkała, był naprawdę cudowny. Wszystko wskazywało
na luksus i bogactwo mieszkańców. Architekci zadbali o każdy szczegół.
Harry’emu najbardziej podobał się salon. Urządzony w stonowanym brązie i
złocie, ze skórzanymi fotelami i kominkiem.
– Co cię tu sprowadza? Masz ochotę się napić?
Harry pokręcił głową i
zlustrował wzrokiem dziewczynę. Wciąż była piękna, chociaż minęło tyle lat.
Miała na sobie dopasowany, beżowy kostium, który idealnie podkreślał jej
sylwetkę. Zastanawiał się, co zrobiła, by tak wyglądać. Podejrzewał, że używała
jakiś zaklęć. Nie wnikał w szczegóły. Miała prawo do własnych sekretów. Tak
naprawdę nigdy nic ich nie łączyło.
- Widziałem się dzisiaj z Ginny Weasley. –
Vivian zbladła gwałtownie na twarzy i poczuła, że serce bije jej jak oszalałe.
Ginny Weasley, koszmar z przeszłości, wrócił do domu. Wciąż żywo pamiętała ich
ostatnią rozmowę. To, jak odjechała, zostawiając ją samą. Właśnie wtedy Ginny
straciła swoje dziecko. Harry o tym nie wiedział, ale mógł poznać prawdę w
każdej chwili. Wiedziała, że jeżeli ją odkryje, wówczas nigdy jej nie
wybaczy. – Wszystko w porządku Viv?
Wiem, że kiedyś byłyście w całkiem dobrych stosunkach.
Vivian pokiwała głową.
Ciężko nazwać ich związek przyjaźnią. Potrzebowały siebie nawzajem. Najczęściej
to Vivian wykorzystywała dobre serce Ginny. Dzięki niej dała radę zdać wszystkie
egzaminy. Znów ogarnęły ją wyrzuty sumienia, lecz je odegnała. To była przeszłość.
Musiała o niej zapomnieć. Czasami nie potrafiła. Czuła, że to nie da jej
spokoju, jeśli czegoś z tym nie zrobi. Do tej pory o tym nie myślała, ale już
dłużej nie mogła. Powinna powiedzieć Harry’emu prawdę o tym, co zrobiła.
Zaryzykować ich wieloletnią przyjaźń.
- Wszystko w porządku? – zaniepokoił się Harry,
obserwując przyjaciółkę. Zauważył, jak bardzo się zmieniła, gdy wspomniał o
Ginny. Czyżby dziewczyna ją również skrzywdziła?
- Tak, jak najbardziej. – Vivian szybko się
ogarnęła. Zdecydowanie nie mogła mu powiedzieć prawdy. Nie potrafiła zniszczyć
zaufania, jakim ją obdarzył. – Przepraszam, Harry, zostawisz mnie samą? Źle się
poczułam.
Mężczyzna przez chwilę
spoglądał na nią z uwagą, po czym skinął głową. Wyszedł, czując, że będzie go czekało
wyzwanie. Nie zdawał sobie sprawy, jaką niespodziankę szykował dla niego los. I
nie miał być to wcale przyjemny początek.
*~*~*
Draco wciąż wmawiał sobie, że
popełnił wielki błąd, ściągając tu Hermionę.
W dodatku okłamał ją w
sprawie klątwy. Niechętnie spojrzał na kwitnący tatuaż. Powoli mijał pierwszy
miesiąc. Pozostało jeszcze jedenaście. Czy zdoła ją w sobie rozkochać? Już raz prawie
oddała mu swoje serce. Być może nie popełni drugi raz tego błędu. Z westchnieniem
bólu spojrzał w lustro, na swoją twarz. Od kiedy Sloan rzuciła na niego urok, nie
mógł patrzeć na siebie w zwierciadle. Był tak brzydki, iż budził u siebie
wstręt i obrzydzenie. Jak długo da radę znosić taką twarz? A jeśli będzie
musiał zostać taki na zawsze? Nawet sobie tego nie wyobrażał. Owszem, po części
zasługiwał, gdyż zachował się podle wobec Sloan, ale czy musiała ukarać go aż
tak okrutnie? Często nachodziły go chwile zwątpienia. Myślał, by po prostu
chwycić za różdżkę i zakończyć wszystko. Nie był jednak aż taki odważny. Nawet
dla niego popełnienie samobójstwa było ostatnim aktem desperacji i wykluczał je
bez względu na wszystko.
- Paniczu Draco, przeszkadzam? – Odwrócił się
w stronę otwieranych do pokoju drzwi. Ta sypialnia od początku przypadła mu do
gustu. Urządzona stylowo, nie przypominała pokoi w Malfoy Manor, których
nienawidził. W stonowanych, ciemnobrązowych kolorach czuł się naprawdę dobrze.
Służba pracująca w domu autentycznie się starała i nie wchodziła nikomu w
drogę. Matka zadbała o wszystkie detale. Niepewnie uśmiechnął się do Loreny.
Wciąż bardzo doceniał jej obecność tutaj, chociaż wiele straciła. Był naprawdę
wdzięczny tej kobiecie. Po części dzięki niej nie miał aż tak bardzo
wypaczonego charakteru. Gestem zaprosił ją do środka i nakazał, by usiadła w
fotelu.
- Czy Hermiona jest zadowolona z pokoju? Jeśli
nie, można przygotować jakiś inny – odparł zmieszany, widząc, że tak nagle
pojawiła się u niego. Nie wiedzieć czemu, zależało mu na tym, aby czuła się tu jak
najlepiej. W końcu musiał stworzyć odpowiednią atmosferę dla ich obojga.
- Tak, właśnie odpoczywa – odparła spokojnie
Lorena. Na początku musiała przyznać przed sobą, że nie była zachwycona z
planów młodego panicza. Czuła, że obecność Hermiony może im tylko namieszać w
życiu. Teraz nie była taka tego pewna. Wręcz przeciwnie. Może przynieść tylko
sporo dobrego. I taką właśnie miała nadzieję. – Może wybierzecie się konno na
przejażdżkę? Oboje sobie odpoczniecie od wszystkiego. Tu Hermiona jest
bezpieczna. Mitch jej nie znajdzie.
Draco przez chwilę się
zawahał. Chciał jej dać odpocząć od swojego towarzystwa, ale zrozumiał, że nie
może zwlekać. Im szybciej odzyska swoją tożsamość, tym lepiej dla niego. Musiał
działać.
- Wspaniały pomysł, Loreno. Od razu zabiorę ją
na przejażdżkę po okolicy. Odwiedzimy również ruiny i opowiem jej miejscową
legendę.
Lorena uśmiechnęła się
ciepło i wyszła z pokoju. Korzystając z nieobecności kobiety, Draco od razu
ubrał się w strój do konnej jazdy. Gdy zszedł, Hermiona już czekała w hollu.
Również przebrana w zielony kostium, który bardzo do niej pasował. Obcisłe
spodnie tylko podkreślały idealną sylwetkę kobiety, a burzę włosów zaczesała
elegancko do tyłu. Poczuł się dziwnie w jej towarzystwie, ale nie miał wyjścia.
Musiał zdobyć miłość tej kobiety, bez względu na wszystko.
- Naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? Ja i
konie? – zapytała Hermiona drżącym głosem. Widać było po niej wyraźnie, że się
bała. Złe doświadczenia odcisnęły piętno, ale on miał je zlikwidować. Gestem
zaprosił ją w stronę stajni, która znajdowała się na tyłach domu. Nie należała
do dużych. W środku mieściły się doki dla czterech zwierzaków, a tylko trzy
były zajęte. Dla Hermiony wybrał Afrodytę. Piękną, białą i niezwykle łagodną
klacz.
- Jest koniem po przejściach – powiedział,
pokazując dziewczynie ślady na zadzie konia. – Została uratowana z rzezi i
przeniesiona tutaj. Nawet czarodzieje potrafią być okrutni wobec swoich
zwierząt.
Hermiona pokiwała
głową z powagą. Widać było po niej wyraźnie, że się obawiała, gdy głaskała
piękną grzywę konia. Klacz odnosiła się
do niej niezwykle łagodnie. Gdy już nawiązały pierwszą nić przyjaźni, Draco
nakazał stajennemu ją osiodłać. Mężczyzna zrobił to niezwykle sprawnie.
- Pamiętaj, że ty jesteś jeźdźcem. Wydajesz
rozkazy. Koń ma cię słuchać. Musisz być stanowcza, a zarazem delikatna.
Pokiwała głową,
chociaż nie była do końca przekonana. Ostrożnie weszła na konia i chwyciła
wodze. Nie czuła się komfortowo. Wręcz przeciwnie. W dodatku miała wrażenie, że
Draco wygląda na rozbawionego. Nie umiał oprzeć się tej pokusie, gdyż prezentowała
się naprawdę przezabawnie. Obserwując ją, był ciekaw, jak często myślała o ich
przeszłości. Czy kiedykolwiek rozważała, że wszystko mogłoby potoczyć się
zupełnie inaczej? Od jakiegoś czasu
coraz częściej o tym myślał i nie czuł się wcale najlepiej z tego powodu. Przeszłość
postanowiła dać o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Był wściekły na
siebie, że nie potrafił tak po prostu zapomnieć. Wszystko wyglądałoby o wiele
łatwiej.
- Dokąd ruszamy? – zapytała, wyrywając go z
zadumy. Mimo słonecznego dnia Draco nałożył sobie kaptur na głowę. Już
przyzwyczaił się do tego stanu i chociaż zdawał sobie sprawę, że w promieniu
paru mil jest mało mieszkańców, wolał nie ryzykować. Hermiona postanowiła
powstrzymać się od uwag. Nowy Malfoy wcale jej nie brzydził, a wręcz
przeciwnie. Wzbudzał współczucie i uczucia, o których wolałaby nie myśleć w tym
momencie.
- To niespodzianka –
odparł z tajemniczym uśmiechem. Hermiona pokiwała głową, chociaż nie wyglądała
na przekonaną. Nie cierpiała niespodzianek. Tym razem znowu nie miała nic do
powiedzenia i pozwoliła się poprowadzić. Jechali wzdłuż leśnej ścieżki,
podziwiając cudowne widoki, jakie rozciągały się dookoła. Młoda kobieta powoli się
rozluźniała. Już od dawna nie była taka odprężona i szczęśliwa.
- Jak tu pięknie – wyszeptała z zachwytem, gdy
zatrzymali konie przy drodze prowadzącej na wzgórze. Dalej musieli już iść
pieszo. Przywiązali konie do drzew i byli gotowi do drogi. Na wzgórzu rozpościerał
się widok na majestatyczne ruiny. Dobrze, że Draco przyswoił sobie nieco
historię tego miejsca. Wiedział, że jej tym zaimponuje, a dziewczyna będzie
miała mnóstwo pytań. O to mu właśnie chodziło. Już otworzył usta, by coś
powiedzieć, gdy niespodziewanie dobiegło go wołanie pomocy.
- Dzięki Bogu kogoś zastałem! – usłyszał
zrozpaczony głos młodego mężczyzny. Po nędznym ubraniu widać było, że pochodził
z wioski i nie należał do bogatych. – Moja żona rodzi, a lekarz pojechał do
miasta. Nie wiem co robić!
- Gdzie jest pańska żona? – zapytała Hermiona,
zanim zdołał cokolwiek powiedzieć. Draco zaklął pod nosem, ale zbyt dobrze znał
Granger. Nie potrafiła obojętnie odsunąć się od nikogo. Już wiedział, że tego
dnia ich plany zmienią się nieodwołalnie.
*~*~*
-Jak mogłeś dopuścić do
tego, by ją zabrał?
Grzmiał wściekle Mitch
Calvin do Rona Weasleya. Nie ukrywał swojego rozgoryczenia. Od dawna marzył, by
dorwać Granger w swoje łapy. Nie miał pojęcia, skąd wzięła się ta chora
obsesja. Przypomniał sobie, jak drażniła go w szkole swoim zachowaniem. Była
chłodna i obojętna. Wszystkich traktowała z góry. Dlatego pragnął dać jej
nauczkę. Pokazać, czym jest prawdziwy mężczyzna i kto tu rządzi. Tak niewiele
brakowało, by ta sztuka mu się udała. Niestety na jego drodze stanął przeklęty
Draco Malfoy. Jego rodzina niby popierała Voldemorta, ale młody Malfoy pokazał,
że stać go na zdradę. I to dla kogo? Przeklętej Gryfonki, która w dodatku była
zwykłą szlamą.
- Nie rozumiem twojej obsesji – odparł Ron
zniesmaczony. Kiedyś być może sam pragnął stałego związku z tą kobietą. Przez
chwilę nawet udawał szczęśliwego. Nie mógł jednak dłużej ciągnąć tej szopki.
Stał się całkiem innym człowiekiem i tego się trzymał. Ta zmiana mu się
podobała. Pokazywał w ten sposób, że nie pozwala sobą dłużej pomiatać. Nawet
wielki zwycięzca Harry Potter będzie musiał się przed nim ugiąć. Zwłaszcza, że Ron
miał teraz innych, lepszych przyjaciół. Nigdy nie sądził, że pozna dobrze ten
drugi i lepszy świat. I zaczynał lepiej rozumieć motywacje Voldemorta. Gdyby
mógł cofnąć się w czasie, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. On sam
stanąłby po innej stronie.
- Ja też nie – przyznał niechętnie Calvin.
Obrzucił spojrzeniem ponurą norę, którą zajmowali. Schronienie znaleźli w
jednej ze starych stacji metra. Tutaj nikt ich nie będzie szukał. Musieli
zachować wszelką ostrożność. Aurorzy byli dosłownie wszędzie. – Dowiem się, gdy
ją w końcu zdobędę. Uwierz mi, to tylko kwestia czasu. Kiedy już będzie moja,
nic mnie nie powstrzyma.
Uśmiechnął się przy
tym kąśliwie. Ron pokręcił głową. Calvin należał do grupy tych przystojnych
mężczyzn. Mimo blizny, jaką zdobył w czasie nierównej walki z jego nieżyjącym
dzisiaj bratem, wciąż przykuwał zainteresowanie dziewczyn. Swoją urodę
wykorzystywał do teraz jako człowiek do towarzystwa. Często w ten sposób wykorzystywali
go, by zdobywał informacje o poszczególnych osobach. Nie było to dla niego
problemem. Kobiety ufały mu i wręcz lgnęły do jego łóżka. Wszystkie z wyjątkiem
jednej, której zapragnął ponad wszystko.
- Jest z Malfoyem. – Ron skrzywił się z niesmakiem.
Dla niego to była oczywista zdrada. Nienawidził Malfoya jeszcze od czasów
szkolnych. Ten mężczyzna zawsze się wywyższał i pokazywał swoją władzę. Już
kiedyś podejrzewał, że tych dwoje coś łączyło. Pewności nabrał po tym, jak
Hermiona zbyt łatwo dała się złapać w pułapkę Ślizgona i musieli ją później
ratować. Nigdy otwarcie o tym nie rozmawiali, ale to wystarczyło, by traktował
ją obcesowo. – On tak łatwo jej nie odda. Będziesz musiał wykazać się nie lada
sprytem.
- Nie bój się, Weasley! – Obaj usłyszeli
ochrypły, kobiecy głos. Nie kryli zaskoczenia. Zwłaszcza Calvin. Ron już
wcześniej miał okazję ją spotkać. Właściwie to ona znalazła jego. Był na
granicy rozpaczy i upijał się. Nie mógł wtedy znaleźć pracy i nic mu nie
wychodziło. Alkohol wydawał się jedynym słusznym rozwiązaniem. Nawet teraz
często po niego sięgał, chociaż już coraz mniej. Wolał mieć trzeźwy umysł i
wiedzieć, co robi.
- Bellatriks Lestrange! – Uśmiechnął się
szyderczo na widok kobiety. Oficjalnie Bellatriks zginęła z rąk Molly Weasley.
Niewiele osób wiedziało, że kobieta uniknęła śmierci, rzuciwszy solidne
zaklęcie ochronne, które zapewniło jej przeżycie. Przez długi czas się
ukrywała. Nie mogła pogodzić się ze śmiercią Voldemorta i pragnęła zemsty.
Dlatego teraz wróciła, z zadowoleniem realizując swój plan. Zebrała już
odpowiednią grupę. Kiedy spotkała Weasleya, w pierwszej chwili pragnęła go
zabić. Pomyślała, że śmierć najlepszego przyjaciela przysporzy Wybrańcowi wiele
cierpienia. Tymczasem szybko zrozumiała, że lepiej będzie, jeśli zgarnie go na
swoją stronę. Coś, co myślała z góry, że będzie bardzo trudne, okazało się
zaskakująco proste. A wkrótce dopełni się jej idealna zemsta. Wykazała już dość
cierpliwości, która powoli się jej kończyła.
- Czy masz dla mnie to, o co cię prosiłam? –
zapytała Weasleya, ignorując jego przyjacielski gest. Potrzebny był jej tylko
do wykonania planu. Podobnie jak reszta wkrótce odczuje skutki tego, co
zamierzała. Tylko ona jedna wyjdzie cało z tej farsy. Reszta nie miała dla niej
żadnego znaczenia. Również z wielką przyjemnością będzie obserwowała cierpienie
przeklętego Wybrańca.
- Tak. – Pokiwał głową, wręczając jej
pudełeczko. – Nie rozumiem, po jaką cholerę ci taki śmieć. Ten stary zegarek
nie ma żadnej wartości. Leżał na strychu i nikt nie zadał sobie trudu, by go
ukryć.
- Ten bezwartościowy śmieć, jak mówisz, jest
niezwykle cenną rzeczą do rzucenia klątwy – odparła z wielką powagą. Dobrze
pamiętała zegarek. Voldemort traktował go jak swoją relikwię. Podobno była
jedyną rzeczą po ojcu, którego nienawidził tak bardzo, że zabił go i całą jego
mugolską rodzinę. Dom spalił, ale przedtem zabrał tę jedyną rzecz. Sam nie
wiedział dlaczego. W jakiś sposób wiązało go ze wspomnieniami. Niezwykle
silnymi wspomnieniami.
- Masz zamiar przywrócić
Voldemorta do żywych? – zdumiał się Ron. Dobrze wiedział, że żadna magia tego
nie zrobi. Co innego mogło chodzić tej szalonej kobiecie po głowie? Ostatecznie
była mocno nieprzewidywalna. Nawet teraz, kiedy ją obserwował, wywierała w nim
strach. Mimo wszystko pozostawał jej lojalny do samego końca. Otworzyła mu oczy
na wiele spraw. I nigdy tego nie zapomni. Odruchowo dotknął medalionu, który od
niej dostał. Był on początkiem jego nowego życia.
- Nie ma takiej magii, która by to zrobiła –
przyznała z lekkim smutkiem. Wciąż cierpiała i nie mogła pogodzić się z tym, co
zaszło. Voldemort był jej mistrzem i ukochanym panem. Służyła mu, nie patrząc
przy tym na swoje bezpieczeństwo. Nieraz narażała życie. I teraz zamierzała się
zemścić. Już od dawna układała plan idealny. Czaiła się w ukryciu i teraz w
końcu wyszła na powierzchnię. Pokaże wszystkim, że Bellatriks Lestrange nie
powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
- Słyszałaś, że moja matka umiera? – spytał
ściszonym głosem Ron. Miał mieszane uczucia względem Molly Weasley. Wychowała
go i owszem, dała mu dach nad głową, lecz nic więcej. Nie czuł się w żaden
sposób związany z jej osobą. Jakby coś wyzuło go ze wszelkich uczuć.
- Bardzo dobrze, chociaż to i tak za łagodna
kara dla Molly Weasley – mruknęła, uważnie obserwując Weasleya. Zaklęcie, które
rzuciła na niego, będzie działać bardzo długo. Nie będzie miał wpływu na swoje
ruchy i decyzje. Mrok całkowicie zawładnął jego sercem, a kiedy osiągnie apogeum,
pozostanie już taki na zawsze. Kolejny cios dla Weasleyów. Wszystko dopracowane
w każdym idealnym szczególe. Z zadowoleniem podeszła do zniszczonej komody i
wyjęła z niej butelkę. Ze starego domu, nim przejęli go Malfoyowie, udało się
ukraść kilka drobiazgów. Między innymi alkohol należący do męża. Od jakiegoś
czasu potrzebowała go coraz więcej. – To, co planuję, wybije się ponad zwykłą
zemstę. Słyszeliście kiedyś o „Mrocznej klątwie”?
- „Mroczna klątwa”? – Ron pokręcił głową.
Trochę żałował, że nie ma tu Granger. Jej mądralińska wiedza na temat
wszystkiego bardzo by się przydała.
- Tak. – Pokiwała głową z nieskrywaną
satysfakcją. – Kiedy już wykonam zaklęcie, wszystko będzie wyglądać inaczej,
niż zapamiętaliście, a świat, który znacie, przestanie istnieć. Będę jedyną
osobą, która wie o klątwie. I nie będzie nic, co mogłoby ją złamać.
Kobieta zaśmiała się z
szyderstwem, odgarniając swoje czarne loki. W jej ciemnych oczach nie widać było
cienia litości. Była gotowa na wszystko, by wyegzekwować swoją zemstę. I żadna
siła nie powstrzyma jej przed osiągnięciem celu.
*~*~*
Hermiona i Draco zdążyli w
ostatniej chwili.
Widać było, że kobieta
znajdowała się na skraju wyczerpania, nie tylko fizycznego, ale i psychicznego.
Draco z lekką skruchą obrzucił wzrokiem ubogi dom mężczyzny. Chociaż wszystko
miało nędzny wygląd, w pomieszczeniach panowała niezwykła czystość.
- Jestem pielęgniarką – odpowiedziała Hermiona
i w porę ugryzła się w język. Ci ludzie należeli do mugoli. Nie mogła
powiedzieć im całej prawdy, ale musiała im pomóc. Po raz pierwszy w życiu
znalazła się w takiej sytuacji i nie kryła swego przerażenia. Nie wierzyła, że
da radę, ale musiała spróbować. Nie miała zamiaru się poddać. Ukradkiem
spojrzała w stronę Dracona. Zsunął z siebie kaptur i uważnie rozglądał się po
pomieszczeniu. Chociaż na jedną chwilę zapomniał o swoim wyglądzie. To dobrze
rokowało. Przynajmniej miała taką nadzieję. – Jak ci na imię? – zwróciła się do
mężczyzny.
- Jestem Matt, a to Weronica – przedstawił się,
wyraźnie spłoszony. – Od dawna marzyliśmy o dziecku. Nasze rodziny nie uznawały
tego związku, gdyż ja jestem tylko biednym rolnikiem. Weronica pochodzi z
bogatej rodziny. Uciekliśmy więc i zamieszkaliśmy tutaj.
- Nie żałujesz? – Draco wyglądał na
wstrząśniętego. On nie był pewien, czy kiedykolwiek zdecydowałby się na taki
krok. Podziwiał mocno tych dwoje za to, że powzięli ten zamysł. Ciszę rozmył
przeraźliwy krzyk kobiety. Jej zmęczona twarz odbijała cierpienie, ale Weronica
nie poddawała się. Walczyła, by wydać ukochane dziecko. Obydwaj w milczeniu
przyglądali się tej niezwykłej chwili.
- Nie poddawaj się – mówiła Hermiona, próbując
wydobyć główkę. – Jeszcze parę parć i będzie po wszystkim. Dziecko jest dobrze
ułożone. Musisz mu tylko trochę pomóc.
- Już nie mogę – jęczała kobieta, wijąc się z
bólu. Odruchowo spojrzała w stronę ukochanego męża. Tak wiele dla niego
poświęciła. Swoją godność i rodzinę. Wszystkie wartości, jakie miały dla niej
znaczenie. Teraz należały do przeszłości. Liczyła się tylko przyszłość u boku
ukochanego mężczyzny. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby obrać inną drogę. W jego
oczach widziała miłość dla niej. Ta pewność i siła, jaka od niego emanowała,
sprawiła, że wydobywający się z niej krzyk był jeszcze mocniejszy. Hermiona
miała łzy w oczach, gdy w ręku poczuła główkę dziecka. Ostrożnie pojawiały się
dalsze partie, aż w końcu płaczące niemowlę wślizgnęło się jej do rąk. Ktoś
odebrał od niej maleństwo i owinął w czyste ręczniki.
- Nie wiem, jak ci dziękować – wyszeptała
matka zmęczonym głosem, tuląc do piersi maleństwo. Tuż obok niej stał ojciec, z
troską patrząc na dziecko.
- Lepiej zostawmy ich samych – wyszeptał Draco
do wyczerpanej kobiety. Hermiona pokiwała głową i pozwoliła się wyprowadzić.
Nie sądziła, że poród wywoła w niej takie poruszenie. Zdarzenie to naprawdę
mocno nią wstrząsnęło. Gdy wyszli na zewnątrz, odetchnęła świeżym, ciepłym
powietrzem. Zalała ją ulga.
- Chyba nici z naszego wspólnego wypadu –
powiedziała przepraszającym tonem. Czuła się za bardzo zmęczona, by
gdziekolwiek się ruszyć i dosłownie słaniała się na nogach. Podszedł do niej i
wziął na ręce. Rozglądając się ostrożnie na boki, by sprawdzić, czy w pobliżu nikogo
nie ma, teleportował ją prosto do domu. Hermiona była zbyt znużona i
wyczerpana, by protestować. Nie miała siły się z nim kłócić.
- Odpocznij, Granger, bo zaraz mi padniesz –
oznajmił, kładąc ją prosto do łóżka. Zasnęła, zanim zdążył wyjść, chociaż nie
spała zbyt dobrze. Koszmary, które ją nawiedzały, były dziwne i przerażające.
Obudziła się jeszcze bardziej niewyspana niż wcześniej. Niechętnie podniosła
obolałe ciało i poczuła, że jest głodna. Mogłaby wezwać kogoś ze służby, ale
lepiej będzie, jeśli sama zejdzie i coś sobie weźmie. Nałożyła szlafrok i
kapcie. Zegar wskazywał godzinę siódmą, więc musiała całkiem sporo przespać. Z
westchnieniem otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Nie kryła swojego
zaskoczenia, słysząc muzykę. Najpiękniejszą, z jaką kiedykolwiek miała
styczność w swoim życiu. Była pod szczerym wrażeniem i nie kryła ciekawości,
skąd ona dobiega. Musiała się tego dowiedzieć. Jak zahipnotyzowana poszła w
stronę salonu, skąd dochodziła owa melodia. Nie kryła swego zaskoczenia, gdy
zobaczyła Draco Malfoya. Siedział przy fortepianie, a z jego palców płynęła
muzyka. Najbardziej niezwykła muzyka. Hermiona była poruszona. Nie spodziewała
się, że ten młody, gniewny mężczyzna ma tak wielki talent. Naprawdę ją tym zaskoczył.
Przez chwilę stała i słuchała, kompletnie oszołomiona. Nie mogła wydobyć z
siebie głosu.
- To niezwykłe – wyszeptała poruszonym tonem,
gdy melodia dobiegła końca. Zaskoczony Draco drgnął i odwrócił się w jej
stronę. Nie spodziewał się, że przez cały koncert miał towarzystwo. Z
niezadowoleniem zmrużył oczy.
- Od dawna tu stoisz? – zapytał dość chłodno.
Pokręciła głową, mocno zaskoczona zmianą w jego głosie.
- Dopiero przyszłam – przyznała zgodnie z
prawdą. – Co to za utwór? Nigdy go nie słyszałam.
- Interesujesz się muzyką poważną? – Nie krył
kolejnego zaskoczenia, chociaż mógł się tego spodziewać. Cała Granger.
Zwyczajna, a zarazem nadzwyczajna. Ciężko ją było określić dokładnie. Wciąż go
intrygowała i chyba już zawsze będzie. To było wpisane w jej zachowanie.
- Po części. Znam Bacha, Szopena – wymieniała
nazwiska mugolskich kompozytorów. Znała je dzięki mamie, która uwielbiała klasyczną
muzykę. Na samo wspomnienie o niej czuła, że jest trochę zakłopotana.
- Hmm a nie słyszałaś pewnie o Timie Bardenie?
– zapytał, mając na myśli znanego czarodziejskiego pianistę. Pokręciła głową i
odruchowo cofnęła się, gdy Draco wstał i podszedł do niej. Jęknęła, gdy dotknął
jej brody i zbliżył swoje usta. Próbowała zaprotestować, lecz nie była w
stanie. Pozwoliła, by ją pocałował i czerpała z tego pocałunku niezwykłą
przyjemność. Powróciły dawne wspomnienia i ból zdrady, jaki czuła. Oderwała się
od niego gwałtownie.
- Nie mogę – wyszeptała cicho, niezwykle
poruszona. – Nie z tobą.
- Przecież chcesz tego – prosił. Nie rozumiał
jej odmowy. W ogóle ona do niego nie docierała. Przecież go pragnęła. Tak samo
jak on jej. – Wiem o tym.
- Nie, Draco. – Pokręciła głową. – Pragnienie
a uczucie to zupełnie co innego. Musisz o tym wiedzieć. Och, sam wszystko
zniszczyłeś.
- Czy jest jakaś szansa, że kiedyś mi
wybaczysz? – zapytał z nadzieją w głosie. Potrzebował tego. Wyczuwała, jak
bardzo, w jego głosie. Naprawdę chciała, ale tak przez niego cierpiała. Długo
nie mogła pozbyć się z depresji, jaka ją ogarnęła po tym wszystkim. Być może
nawet nie wyszła z niej do tej pory.
- Och, Draco sam wszystko zniszczyłeś –
powtórzyła i wybiegła, zostawiając go samego.
Do młodego Dracona
dotarło, że czeka go ciężka droga, aby ponownie do niej dotrzeć. Ona sama nie
dawała mu żadnych szans. Czuła, że jej przyjazd tutaj był błędem. Musiała uciec
i wrócić do dawnego życia, bez względu na czyhające niebezpieczeństwo. Obawiała
się, że jeszcze gorsze zagraża tutaj — jeśli zostanie. Jej własne serce było
wystawiane na jedną z największych prób.
*~*~*
Na zakończenie:
Pewnie zauważyliście pomysł z klątwą
Bellatriks.
Nie wiem, czy są wśród was osoby,
które znają serial „Once upon a time”, który należy do mojej miłości serialowej
od pierwszych sezonów.
Właśnie na bazie tego serialu
postanowiłam wykreować genialny plan zemsty Bellatriks i mam nadzieję, że wam się spodoba.
W ogóle mi samej zaczyna przypadać
coraz bardziej do gustu ta historia.
Tymczasem zapraszam na ciąg dalszy i
pozdrawiam.
Informacyjnie:
Tytuł opowiadania : „Piękna i bestia”
Tytuł rozdziału : 005 „Nowy początek”
Ilość stron: 11
Ilość słów: 5 744
Chłodny mężczyzna grający na fortepianie… Która pisarka z romantyczną duszą nie korzysta z tego obrazu? Ja sama napisałam kilka opowiadań, w których musiała być podobna scena. I za to po części lubię tę opowieść. Za nieprzewidywalną przewidywalność, czar zaskoczenia czymś wyjątkowo prostym. Jedno mnie tylko zastanawia… Co się stało z końmi? Dlaczego ludzie z chaty w żaden sposób nie zareagowali na wygląd Draco? Poród porodem, ale kiedy do twojego domu wchodzi ktoś z poharataną twarzą... I z pępowiną dziecka co się stało, tak przy okazji? Ten poród był taki szybki. Z jednej strony dobrze, bo o czym tu się rozpisywać, a z drugiej czegoś mi zabrakło.
OdpowiedzUsuńPocałował ją! Tak po prostu. A to drań jeden! Seksowny, ale drań. W sumie to było miłe. ;p W ogóle Draco zaskakuje mnie często tym, co robi czy mówi. Na przykład to pytanie "Nie żałujesz?" albo właśnie pocałunek.
Droga Slavo;)
UsuńDziękuje bardzo za parę uwag. Pominęłam takie dokładne części szczegółu porodu, gdyż nie chciałam się za bardzo rozpisywać. Co do tego czemu mężczyźna nie zareagował na wygląd Dracona? Z początku miałam zamiar dać tę scenę, ale z drugiej strony pomyślałam że w obecnej sytuacji coś takiego jak wygląd drugiego człowieka może nie mieć znaczenia;)
Co do tej sceny też ją uwielbiam. Mężczyzna grający na fortepianie i kobieta przychodząca wodzona muzyką. Jedna z moich ulubionych i właściwie drugi raz z niej korzystam i pewnie nie raz się pojawi w innej koncepcji. W sumie jestem zadowolona z tego opowiadania, chociaż może nie wychodzi mi do końca jakbym chciała ale to kwestia szczegółów. Nie będzie ono zbyt długie, gdyż w głowie mam inny pomysł. Bardziej hmm dojrzały? Jeśli można to tak nazwać.
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam ponownie.
Coraz bardziej lubię twoją opowiadanie i fakt, że tak samo jak ja uwielbiasz Once Upon a Time! Pomysł z klątwą od razu skojarzył mi się właśnie z tym serialem i już nie mogę się doczekać na dalszy rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńRozdział również bardzo przypadł mi do gustu, aczkolwiek najchętniej przeczytałabym już kolejną notkę :)
Zaskoczył mnie tak gwałtowny pocałunek Hermiony z Malfoy'em, gdyż mam wrażenie, że akcja dzieje się odrobinę za szybko, lecz biorąc pod uwagę, że już kiedyś byli kochankami, wszystko jest na jak najlepszej drodze. Ciekawe kiedy Draco poczuje jakieś stałe uczucia względem Miony.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Hmm może trochę faktycznie za szybko rozwijam tę historię, ale może przez fakt iż nie planuje dużo jej rozdziałów. O tak uwielbiam ten serial o przygodach Emmy i oglądam każdy sezon z wypiekami na twarzy. Postanowiłam dlatego połączyć go z Dramione i chyba wyszło na dobre. No cóż ocenicie sami. Pozdrawiam mocno;)
UsuńMiałam w głowie komentarz do rozdziału, a tu nagle czytam o OUaT... Ach, ja uwielbiam ten serial i już nie mogę się doczekać, aż zaserwujesz nam tutaj coś na kształt tej historii. Czyżby Bellatrix miała być Złą Królową? W każdym razie będzie się działo... xD
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział, to miałam wrażenie, że Draco i Hermiona się do siebie zbliżają. Nic na siłę i nic na szybko, więc młody Malfoy faktycznie będzie musiał się bardzo namęczyć, nim cokolwiek osiągnie. Zresztą on ją kocha, a z miłości robi się różne głupoty.
Ron... Och, Ron, ty idioto! To chyba najgorsza postać tego opowiadania. Co prawda nigdy nie przepadałam za tym rudzielcem, ale teraz jeszcze bardziej przestaję go lubić. Czy możesz go zabić? xD
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział i pozdrawiam.
http://spisane-czarnym-atramentem.blogspot.com/
No czasami tak bywa;)
UsuńJa też kocham stad to dziwne połączenie.
No trochę planuje wszystko rozwinąć i mam nadzieję że mi się uda.
Ogólnie jeszcze początek może zaskoczyć ale dalej już pójdzie jak po maśle.Wszystko się okaże;)
pozdrawiam i dziękuje.
Już jestem :)
OdpowiedzUsuńJak mówiłam, końcówka była świetna. Taka… subtelna, zmysłowa. Nie sądziłam, że ich pocałunek nastąpi tak szybko. Obydwoje coś do siebie czują, ale Hermiona nie może przełknąć zdrady. W sumie dziwiłabym się, gdyby tak łatwo mu wybaczyła. W każdym razie ta scena przy fortepianie, wycieczka konno czy odbieranie porodu u tej biednej rodziny z pewnością ich do siebie zbliżyła, coś im uświadomiła.
Ach, Vivian jest naprawdę podła, zniszczyła piękny, dobrze zapowiadający się związek! Mam nadzieję, że Ginny i Harry jeszcze jakoś się odnajdą.
Plan Belli faktycznie brzmi znajomo xD I przerażająco. Jestem ciekawa, czy wejdzie w życie…
Pozdrawiam :)
Dziękuje.
UsuńNie byłam pewna jak mi wyjdzie i jestem zadowolona z efektu końcowego.
Resztę zobaczymy;) ale mam nadzieję że nie najgorzej;)
Ja też im kibicuje ale wiesz nie wiadomo co mi odbije.
Mam spaczony umysł.
Widzę, że Draco jak zwykle w gorącej wodzie kąpany. Jeśli sądzi, że Hermiona tak szybko mu wybaczy to jest z błędzie.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba. Widzę, że postanowiłaś zachować przy życiu Bellę. Ta kobieta od zawsze nieco mnie przerażał. Ten jej fanatyzm i okrucieństwo, coś potwornego. Mam nadzieję, że jej genialny plan nie zostanie wcielony w życie.
http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Piękna i Bestia? No nie powiem, sama bym na to nie wpadła.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz spotykam się z tak ciekawym i nietypowym opowiadaniem o Dramione. A musisz wiedzieć, że te nietypowe są najlepsze, przynajmniej dla mnie.
Podoba mi się cała fabuła i jestem zaskoczona tym, jak bardzo wciągnęłam się w tego bloga.
Jedyne co, to to że nie mogę sobie wyobrazić nieatrakcyjnego Draco, ale to już moja wina :D
Czekam na piąteczkę, która pewnie będzie równie dobra, co jej poprzedniczki :)
http://slytherin-dramione.blogspot.com/